PERSEFONA
Powieki robiły się coraz cięższe, a chłodny wiatr owiewał moje ciało. Walczyłam z całych sił by nie zasnąć co było dla mnie ekstremalnym wyczynem. Czułam jak chłopak poruszał się coraz szybciej, a następnie odór przypisywany szpitalowi dostał się do moich nozdrzy. Czułam, że z każdą sekundą opadam coraz bardziej z sił, ale on wciąż mnie trzymał i próbował ratować.
- Potrzebuje pomocy - usłyszałam stłumiony głos chłopaka, a gdy spojrzałam na jego twarz nie dostrzegłam maski, ale też nie rozpoznałam twarzy ponieważ widziałam zamazany obraz.
- Co się dzieję? - usłyszałam głos obcej mi kobiety - Nosze, szybko!
Po chwili poczułam, że moje ciało ląduje na miękkim materacu, a obok mnie znajduję mnóstwo ludzi. Pewnie lekarzy oraz pielęgniarek, ale także i on. Cały czas był przy mnie.
- A teraz powiedz co się stało - ktoś skierował to pytanie do Aresa, który kroczył razem z personelem wciąż trzymając moją dłoń.
- Był napad na naszą szkołę, a ona dostała kamieniem w głowę, którym rozbito okno i szkło wbiło jej się w prawe udo - chłopak poinformował lekarzy i wciąż trzymał moją rękę, a ja tylko zamarzyłam by trzymał ją do końca.
Nagle zrobiło się bardzo duszno i słabo co skutkowało moim napadem kaszlu.
- Szykuj blok! - zawołał mężczyzna prowadząc nosze w tylko sobie znanym kierunku - Nie możesz tam wejść.
- Zaczekam tu - poczułam, że chłopak zabiera dłoń więc resztkami sił złapałam ją jeszcze mocniej.
- Ares...
- Jestem. Będę tu cały czas kwiatuszku - nachylił się i złożył delikatny pocałunek na moim zimnym czole.
A gdy się odsunął, zobaczyłam. Zobaczyłam jego czarne jak smoła włosy, ciemne jak noc oczy i te pełne usta, które nie dawno znalazły się na moim czole. Widziałam go. Widziałam jego przerażoną twarz.
Misha White
* * *
Wstałam do pozycji siedzącej tak gwałtownie, że aż poczułam pulsowanie mojej głowy. Automatycznie złapałam za telefon by sprawdzić, która godzina. Druga w nocy, poniedziałek. Super, teraz to już na pewno nie zasnę. Obok łóżka szpitalnego paliła się jedynie lampka, a zapach płynu dezynfekującego roznosił się po pomieszczeniu. Czułam jak moje czoło robi się gorące więc postanowiłam lekko ochłonąć. Wstałam mozolnie z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Zapaliłam pojedyncze światło i podeszłam do umywalki po czym odkręciłam zimną wodę. Nalałam jej trochę na dłonie i przemyłam twarz.
Odkąd tu trafiłam wciąż mam ten sam sen. Ten sam koszmar. Moja głowa musiała być rozbita, że zamiast chłopaka z maską widziałam twarz człowieka, którego uznawałam za totalnego dupka z wysokim ego. Widziałam Mishe. Chłopaka, którego obserwowałam kilka razy w szkole z ciekawości, ale oprócz tamtej sytuacji w łazience gdzie pożyczył mi swoją bluzę, nie rozmawiałam z nim.
Więc dlaczego widziałam właśnie jego?
To nie możliwe by tym Vandalem z naszego miasteczka był właśnie on. Nie jest Aresem. A jeśli mnie okłamał i to nie jest jego prawdziwe imię. A jeśli....?
Nie to nie prawda. Moja głowa po uderzeniu za dużo sobie pozwala. Musze się jednak jeszcze położyć. Wytarłam twarz i opuściłam łazienkę. Gdy tylko się odwróciłam w stronę łóżka, automatycznie złapałam się za serce i zamknęłam na moment oczy.
CZYTASZ
VANDAL
RomanceBezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach. Czułam się bezpieczna. Zupełnie jakby w tym jednym miejscu i chwili znalazła się cała skondensowana...