Rozdział 26: Pustka

354 36 6
                                    

PERSEFONA

Około dwunastej w nocy Misha odwiózł mnie do domu gdzie tak bardzo nie chciałam teraz wracać, ale musiałam. Greyson cały czas się do mnie dobijał oraz wysyłał wiadomości o treści natychmiastowego powrotu do domu. Czułam, że był zły o mój późny powrót jednak wolałam dostać pasem po plecach dwa razy więcej niż kończyć tę chwilę z chłopakiem szybciej. Tak bardzo pragnęłam zostać z nim dłużej jednak wiedziałam, że jeśli w ciągu pięciu minut nie zjawię się w mieszkaniu to mój adopcyjny ojciec naśle na mnie posiłki tylko po to bym później mnie ukarać za nieposłuszeństwo. Tym bardziej o zrobi gdy jestem z nim sama bez Lucy.

- Jesteśmy - usłyszałam obok głos czarnowłosego, który zgasił silnik, a następnie spojrzał w moją stronę co wyczułam. Przełknęłam gule w gardle i cicho westchnęłam czując jak mój telefon znów wibruję ponieważ Greyson wciąż próbuję się do mnie dodzwonić - Wszystko w porządku?

- Tak - odparłam zbyt szybko niż bym powinna. Spojrzałam w stronę mojego domu gdzie dostrzegłam zapalone światło w kuchni oraz te na ganku. Czekał na mnie. - Spojrzałam ostatni raz na White'a i się uśmiechnęłam - Dziękuję za podwózkę - moja dłoń spoczęła na klamce jednak nie zdążyłam jej pociągnąć ponieważ poczułam owijające się palce na moim karku, a po chwili zostałam odwrócona i pociągnięta do przodu.

Misha przyciągnął mnie do siebie, a nasze wargi złączyły się w jedno. Czułam na jego ustach posmak tytoniu oraz miętowej gumy do żucia. Ten smak pozostanie na zawsze moim ulubionym. Mój telefon zaczął ponownie dzwonić przez co się oderwaliśmy od siebie, a ja zerknęłam kątem oka na wyświetlacz komórki, którą wziąć trzymałam w ręku. Dostrzegłam ten sam numer, który próbuje się do mnie dodzwonić już od godziny, i z którym tak bardzo nie chciałam teraz rozmawiać.

- Muszę iść - odparłam po chwili ciszy jaka nastała między nami, a następnie złapałam za klamkę od drzwi - Dziękuje za podwózkę - spojrzałam w stronę chłopaka i lekko się uśmiechnęłam. Nie chciałam dać po sobie znać, że coś było nie tak.

- Śpij dobrze kwiatuszku - powiedział po czym się szeroko uśmiechnął co z wszystkich swoich sił odwzajemniłam.

Opuściłam samochód i powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. W oknie dostrzegłam zapalone światło w kuchni oraz na ganku. Gdy tylko odważyłam się otworzyć drzwi usłyszałam jak Misha odjeżdża z podjazdu. Czułam narastająca panikę wiedząc, że mój ojciec adopcyjny czeka na mnie.

Czeka by dać mi nauczkę.

Schowałam telefon do kieszeni kurtki, a następnie zamknęłam za sobą drzwi. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz gdy usłyszałam zbliżające się do mnie kroki.

- Dzwoniłem do ciebie - usłyszałam spokojny ton pochodzący z przejścia do kuchni. Spojrzałam w kierunku Greysona, który bacznie mi się przypatrywał.

- Przepraszam. Miałam wyciszony telefon - odparłam bawiąc się palcami u rąk by jakoś się odstresować. Mężczyzna spojrzał na mnie i uniósł z zdziwieniem brwi. Wiedziałam, że mi nie wierzy, ale to co zrobił po chwili całkowicie mnie zszokowało.

Greyson wyciągnął telefon z kieszeni, a po chwili zaczął coś w nim stukać. Kilka sekund później mój telefon ciążący mi w kieszeni kurtki zaczął głośno dzwonić, a ojciec spojrzał na mnie surowym wzrokiem.

- Wyciszony powiadasz? - rozłączył się jednak ja nie potrafiłam się odezwać. Bałam się, że powiem o jedno słowo za dużo i skończy się to o wiele gorzej niż myślałam - Gdzie byłaś? - schował urządzenie z powrotem do garniturowych spodni i przyglądał mi się oczekując mojej odpowiedzi. Nie potrafiłam poruszyć się chodź by o milimetr. Czułam jak moje oczy nachodzą łzami jednak nie mogłam pozwolić im wypłynąć ponieważ pogorszyło by to sprawę dlatego wzięłam się w garść.

VANDALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz