Rozdział 11: Makabra w Halloween

424 36 3
                                    

PERSEFONA

W poniedziałkowy poranek zwlekałam z wstaniem z łóżka jakieś pół godziny, ale ostatecznie jakoś się w sobie zebrałam i postanowiłam się ubrać. Postawiłam na czarne rurki oraz tego samego koloru bluzę z napisem „HAPPY" chodź tak naprawdę w ogóle się tak nie czułam.

Gdy w sobotę wróciłam do domu około godziny dwudziestej drugiej nie obyło się od krzyków Lucy jak to nierozważnie postąpiłam, ale gdy już się uspokoiła porozmawialiśmy na spokojnie i wszystko sobie wyjaśniałyśmy, a także przeprosiłam ją za to, że wyszłam z domu o później porze. Jednak nie była aż tak wściekła ponieważ dałam jej wcześniej znać i przyszłam o ustalonej częściej godzinie.

Poznałam przyjaciół Aresa i czego kompletnie się też nie spodziewałam to to, że oni także wyprawiają wszystkie te rzeczy co Ares. Przez te kilka miesięcy myślałam, że postrach tego miasteczka wandalizuie ulice sam, a tak naprawdę jest ich czwórka. Nie znam ich imion, ale po ich zachowaniu i charakterze stwierdzam, że nie są, aż tacy przerażający, a przynajmniej w tej kwestii bo dla wielu to kryminaliści.

I ja także się nią stawałam.

Dotarłam do szkoły na czas, a w zasadzie dwadzieścia minut przed dzwonkiem. Dziś także postanowiłam urządzić sobie spacer i przemyśleć kilka spraw co oczywiście mojej mamie się nie spodobało ponieważ miała mnie zawieść do szkoły, a także mnie z niej odebrać. A to wszystko przez mojego ojca.

Gdy weszłam do budynku od razu do moich uszu dotarły rozmowy na temat balu halloweenowego odbywającego się w ten piątek w naszej szkole. Co roku jest organizowana ta impreza i co roku mnie na niej nie ma i w tym będzie tak samo. Nie lubię takich wydarzeń, a szczególnie, że nie mam z kim na niego iść.

Podeszłam do swojej szafki i wyciągnęłam podręcznik z angielskiego i wsadziłam go sobie do plecaka. Nagle podskoczyłam lekko do góry gdy ktoś uderzył dłonią w szafkę obok mnie. Złapałam się odruchowo za miejsce gdzie znajduje się serce i spojrzałam w bok.

Dostrzegłam obok mnie dziewczynę wpatrującą się prosto w mnie z lekkim uśmiechem. Miała czarne włosy dosięgające jej prawie do pasa, ciemną i gładką cerę oraz piwne oczy. Lekki makijaż kontrastował jej z czarnym topem na długi rękaw oraz tego samego koloru dresami. Nie kojarzyłam jej z naszej szkoły więc nie wiedziałam kim jest. Wpatrywałam się w nią z zmarszczonymi brwiami, aż w końcu postanowiłam się odezwać.

- Mogę w czymś pomóc?

- Przepraszam, że cię wystraszyłam - powiedziała, a jej głos był całkiem spokojny. Poczułam także zapach jej mocnych perfum pewnie z marki Calvin Klein ponieważ moja mama używa takich samych - Jestem tu nowa. Zaczęłam od dziś i chciałam się przedstawić - wyciągnęła w moją stronę dłoń z krótkimi oraz pomalowanymi na czerwono paznokciami - Sidney - nie wiele myśląc odwzajemniłam gest i uścisnęłam jej dłoń.

- Persefona.

- Grecka bogini, cool - uśmiechnęła się promiennie co także odwzajemniałam. Puściłam jej dłoń i zamknęłam za sobą szafkę - Może to głupio zabrzmi, ale kojarzę cię.

No nie myliła się, zabrzmiało to trochę głupio i w ogóle to całe powitanie jest jakieś sporadyczne. A gdy wypowiedziała następne słowa, myślałam, że padnę na zawał.

- Byłaś w Grzesznicy - nie potrafiłam na to odpowiedzieć. Racja byłam tam, ale to był jeden głupi wybryk razem z nocnym Vandalem. Jednak nie sądziłam, że jeszcze kogoś spotkam z tamtej nocy, a szczególnie nie w mojej własnej szkole do cholery - Może to cię nakieruje - powiedziała sięgając po coś do swojej torebki, a gdy wyciągnęła z niej czerwony materiał i założyła go na twarz myślałam, że naprawdę padnę na jakiś wylew czy coś podobnego - To ja.

VANDALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz