PERSEFONADroga na miejsce docelowe była dość długa przez co nie dawno mijaliśmy znak żegnający nas z Princeton. Misha wytłumaczył, że wyścigi zawsze odbywają się poza miastem na opuszczonym lotnisku gdzie nikt już nie przychodzi z wyjątkiem nocnego wydarzenia. Wjeżdżaliśmy właśnie w leśną drogę gdy chłopak uchylił lekko okno by odpalić papierosa, a następnie zaciągnął się nikotyną. Już z daleka można było usłyszeć głośną muzykę 9Mm. Po kilku minutach chłopak podjechał to jakiejś bramki gdzie stał rosły mężczyzna ubrany cały na czarno, a gdy zobaczył White'a szeroko się uśmiechnął. Mój towarzysz otworzył okno do końca, a następnie wyrzucił niedopałek papierosa i spojrzał na bramkarza średniego wzrostu z lekkim zarostem, który wyglądał na o wiele starszego od nas. Włosy miał koloru ciemnego brązu, a na pulchnej twarzy mogłam dostrzec lekki dołeczki oraz małe zmarszczki.
- Jest i nasz król toru - jego głos chodź był ciężki to było widać, że był wyluzowany widząc chłopaka. Mężczyzna zbił piątkę z Aresem i spojrzał dość przenikliwym wzrokiem na mnie - I nie sam - czarnowłosy także utkwił w mnie swój wzrok i się uśmiechnął, a następnie wrócił spojrzeniem do kolegi.
- Berny, poznaj moją kobietę - odparł z wyczuwalną dumą w głosie przez co moje poliki za pewne były by czerwone, ale dzięki makijażowi nie były widoczne.
- Cześć mała - przywitał się z mną, a ja spojrzałam na niego niepewnie - Jestem Berny, a ty?
- Percy - odparłam w końcu lekko zmieszana, a gdy mój towarzysz to dostrzegł machnął w stronę bramy przed nami.
- Otwieraj bo nie mogę się spóźnić - mężczyzna zaśmiał się na jego słowa i kiwnął głową.
- No jasne stary.
Berny podszedł do bramki i szeroko ją otworzył, a Misha dodał więcej gazu i wyjechał z uliczki dziękując bramkarzowi machnięciem ręki. Wjechaliśmy na betonowa posesję, a ja od razu dostrzegłam ilu ludzi znajdywało się na torze. Było nawet kilku z naszej szkoły oraz inny, których w ogóle nie znałam. Gdy tylko dostrzegli czarnego forda mustangu od razu zaczęli głośno krzyczeć i wiwatować. Czułam się strasznie przytłaczająco przez tą całą sytuację, ale już nie było odwrotu. Moja ciekawość mnie tu sprowadziła więc teraz zostanę tu by zobaczyć jak White się ściga. W rozgrywce bez zasad.
- Strasznie tu tłoczno - odparłam gdy chłopak podjeżdżał bliżej naszych przyjaciół gdzie zauważyłam Sidney, która przyjechała wraz z Levim i chłopakami.
- Wszyscy są ciekawi mistrza tego wydarzenia - odpowiedział i spojrzał w moją stronę parkując przy samochodzie Xandera.
- A kto jest mistrzem? - spytałam odpinając pas i zerkając na ludzi niedaleko nas.
- Misha White - uśmiechnął się, a moje oczy powiększyły się chyba do wielkości pięciozłotówek.
Mężczyzna nachylił się w moją stronę i złapał moje policzki po czym złączył nasze usta w pocałunku co odwzajemniłam. Nasze języki zgrabnie się poruszały jednak to on przejął dominację. Jego jęk zniknął gdzieś w moich ustach tak samo jak mój w jego. Za każdym razem gdy czułam jego wargi na swoich miałam wrażenie jakbym wpadała w otchłań bez dna razem z nim na czele. Po chwili oderwaliśmy się od siebie głośno dysząc i szeroko się uśmiechając.
- Czego jeszcze o tobie nie wiem Aresie? - cicho się zaśmiał gdy użyłam jego drugiego imienia, a następnie złożył szybki pocałunek na moich spuchniętych wargach.
- Jest wiele rzeczy, o których jeszcze nie wiem ale z pewnością się dowiesz - odparł i puścił moje policzki po czym wspólnie opuściliśmy auto. Do moich nozdrzy od razu dostał się odór spalin oraz zdartych opon. Czarnowłosy podszedł do mnie i zarzucił swoje ramie na mój kark i razem ruszyliśmy w stronę naszych przyjaciół, którzy od razu przywitali nas szerokim uśmiechem.
CZYTASZ
VANDAL
RomanceBezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach. Czułam się bezpieczna. Zupełnie jakby w tym jednym miejscu i chwili znalazła się cała skondensowana...