Rozdział 25: Wyścig

463 41 3
                                    




PERSEFONA

Droga na miejsce docelowe była dość długa przez co nie dawno mijaliśmy znak żegnający nas z Princeton. Misha wytłumaczył, że wyścigi zawsze odbywają się poza miastem na opuszczonym lotnisku gdzie nikt już nie przychodzi z wyjątkiem nocnego wydarzenia. Wjeżdżaliśmy właśnie w leśną drogę gdy chłopak uchylił lekko okno by odpalić papierosa, a następnie zaciągnął się nikotyną. Już z daleka można było usłyszeć głośną muzykę 9Mm. Po kilku minutach chłopak podjechał to jakiejś bramki gdzie stał rosły mężczyzna ubrany cały na czarno, a gdy zobaczył White'a szeroko się uśmiechnął. Mój towarzysz otworzył okno do końca, a następnie wyrzucił niedopałek papierosa i spojrzał na bramkarza średniego wzrostu z lekkim zarostem, który wyglądał na o wiele starszego od nas. Włosy miał koloru ciemnego brązu, a na pulchnej twarzy mogłam dostrzec lekki dołeczki oraz małe zmarszczki.

- Jest i nasz król toru - jego głos chodź był ciężki to było widać, że był wyluzowany widząc chłopaka. Mężczyzna zbił piątkę z Aresem i spojrzał dość przenikliwym wzrokiem na mnie - I nie sam - czarnowłosy także utkwił w mnie swój wzrok i się uśmiechnął, a następnie wrócił spojrzeniem do kolegi.

- Berny, poznaj moją kobietę - odparł z wyczuwalną dumą w głosie przez co moje poliki za pewne były by czerwone, ale dzięki makijażowi nie były widoczne.

- Cześć mała - przywitał się z mną, a ja spojrzałam na niego niepewnie - Jestem Berny, a ty?

- Percy - odparłam w końcu lekko zmieszana, a gdy mój towarzysz to dostrzegł machnął w stronę bramy przed nami.

- Otwieraj bo nie mogę się spóźnić - mężczyzna zaśmiał się na jego słowa i kiwnął głową.

- No jasne stary.

Berny podszedł do bramki i szeroko ją otworzył, a Misha dodał więcej gazu i wyjechał z uliczki dziękując bramkarzowi machnięciem ręki. Wjechaliśmy na betonowa posesję, a ja od razu dostrzegłam ilu ludzi znajdywało się na torze. Było nawet kilku z naszej szkoły oraz inny, których w ogóle nie znałam. Gdy tylko dostrzegli czarnego forda mustangu od razu zaczęli głośno krzyczeć i wiwatować. Czułam się strasznie przytłaczająco przez tą całą sytuację, ale już nie było odwrotu. Moja ciekawość mnie tu sprowadziła więc teraz zostanę tu by zobaczyć jak White się ściga. W rozgrywce bez zasad.

- Strasznie tu tłoczno - odparłam gdy chłopak podjeżdżał bliżej naszych przyjaciół gdzie zauważyłam Sidney, która przyjechała wraz z Levim i chłopakami.

- Wszyscy są ciekawi mistrza tego wydarzenia - odpowiedział i spojrzał w moją stronę parkując przy samochodzie Xandera.

- A kto jest mistrzem? - spytałam odpinając pas i zerkając na ludzi niedaleko nas.

- Misha White - uśmiechnął się, a moje oczy powiększyły się chyba do wielkości pięciozłotówek.

Mężczyzna nachylił się w moją stronę i złapał moje policzki po czym złączył nasze usta w pocałunku co odwzajemniłam. Nasze języki zgrabnie się poruszały jednak to on przejął dominację. Jego jęk zniknął gdzieś w moich ustach tak samo jak mój w jego. Za każdym razem gdy czułam jego wargi na swoich miałam wrażenie jakbym wpadała w otchłań bez dna razem z nim na czele. Po chwili oderwaliśmy się od siebie głośno dysząc i szeroko się uśmiechając.

- Czego jeszcze o tobie nie wiem Aresie? - cicho się zaśmiał gdy użyłam jego drugiego imienia, a następnie złożył szybki pocałunek na moich spuchniętych wargach.

- Jest wiele rzeczy, o których jeszcze nie wiem ale z pewnością się dowiesz - odparł i puścił moje policzki po czym wspólnie opuściliśmy auto. Do moich nozdrzy od razu dostał się odór spalin oraz zdartych opon. Czarnowłosy podszedł do mnie i zarzucił swoje ramie na mój kark i razem ruszyliśmy w stronę naszych przyjaciół, którzy od razu przywitali nas szerokim uśmiechem.

VANDALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz