PERSEFONA
Tysiąc siedemdziesiąt trzy dni, czternaście godzin i dwie minuty minęły bez zatrzymywania się chodź by na chwile by odpocząć od świata, życia i... niego.
Bałam się jak za każdym razem gdy zostawałam sam na sam z nim w pustym domu. Bez ucieczki, bez spokoju, ale z bólem, łzami i strachem.
Jego czyny, słowa i dotyk sprawiały mi ogromny ból w każdej pieprzonej postaci.
Za każdym razem gdy czułam jego obecność czułam jak nieprzyjemny dreszcz zawładnął moim ciałem, serce biło jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. A ciało? Ciało całe drżało z przerażenia.
Gdy był obok czułam bezdech, duszność, nie potrafiłam normalnie myśleć ani się wysłowić. Moja głowa kręciła się jakby dookoła, a w ustach była istna Sahara. Najgorsze było to odczucie jakby się umierało i traci kontrolę nad sobą.
Trzy lata były dla mnie udręką czując jego obleśny dotyk, ale do czasu gdy na moje drodze stanął młody mężczyzna, który pomógł mi zrozumieć, że nie wszyscy są tacy.
Dla innych był mrocznym koszmarem chodź dla mnie był najjaśniejszą gwiazdą na niebie.
Był moim ideałem ponieważ był mój, a ja byłam jego.
Byliśmy jednością.
Princeton, 14 września 2022.
Moje ciało się całe trzęsło, a oddech był coraz cięższy i trudniejszy w okiełznaniu. Próbowałam hamować łzy jak zawsze jednak dziś to bolało najbardziej. Do mojej głowy dostawały się przerażające wspomnienia z przed chwili. Jak moje ciało samo mnie zdradzało choć bardzo walczyłam z tym by na to nie reagować. Jednak przegrałam.
— Dobra. Tym razem podaruje ci pieszczoty ponieważ jestem już spóźniony — głos mężczyzny dostał się do moich uszu gdy zapinał swoje spodnie, a następnie zaciskał klamrę paska — Ale następnym razem odwdzięczysz mi się jeszcze lepiej — podszedł do mnie z uśmieszkiem na ustach i ucałował moją głowę.
Zakrywałam swoje nagie ciało jedynie białą pościelą, która w ogóle nie dawała mi komfortu. Już nic nie dawało. Moje ciało było marionetką w jego rękach, którą sterował jak tylko mu się podobało. Przez te trzy lata starałam się go jakoś powstrzymać przed tym jak mnie traktował jednak nie udało mi się. Wtedy było jeszcze gorzej.
— Dobranoc córeczko — wyszedł.
I to właśnie te słowa sprawiły, że płakałam już na dobre nie mając już jakichkolwiek nadziei na lepsze jutro. Za mną już zawsze będzie ciągnął się ból i mrok.
Ból i mrok
* * *
Rozdział pierwszy wpadnie dziś o 20:00!
Kocham was skarby i widzimy się za godzinę <3!
CZYTASZ
VANDAL
RomanceBezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach. Czułam się bezpieczna. Zupełnie jakby w tym jednym miejscu i chwili znalazła się cała skondensowana...