10- Trudne decyzje

94 7 13
                                    

Minęły kolejne trzy dni czyli inaczej 72 godziny, albo 4320 minut, albo 259 200 sekund od wypadku. James mógł już dostać wypis, ale stan Willa nie poprawił się nawet troszkę. Martwiło to wszystkich. Badania w sprawie przeszczepu jeszcze nie przyszły, a chłopak można powiedzieć, że robił się coraz słabszy z każdym dniem. Tata zapewniał swoich synów, że odpoczywa. Ukrywał wyniki badań przed starszymi, mówiąc, że są tam jakieś bezsensowne głupoty. Percy starał się być silny dla wszystkich. W domu zrobiono mu jednak specjalny pokój w którym było wiele pełnych zestawów szklanej zastawy, a w rogu stała zmiotka, gdyby mężczyzna chciał odgarnąć kawałki w kąt. Dlatego więc często przychodził do szpitala z bardzo poranionymi palcami.

Lekarze zapewniali ich, że Will słyszy, dlatego często z nim rozmawiali. Młodszym nie pozwolono go jeszcze widywać. Szkoła wypłacała miliony odszkodowań wszystkim dzieciom, które ucierpiały i rodzinom tych, którym nie udało się przetrwać. W szkole były gazetki, które mógł sobie zabrać każdy uczeń. Eliot wziął jedną z ciekawości i zostawił ją przypadkiem na szafce nocnej Jamesa. Dowiedział się z niej, że te półrocze będzie zdalne bądź indywidualne z racji pożaru i tak ogromnej traumy jakiej nabawili się przez niego uczniowie. Z tego co wiedział James, Pola podczas niego złamała rękę, a Nandi popażyla sobie nogi. Podobno jego klasa ucierpiała wcale nie mniej niż on, ponieważ kiedy wychodzili zawaliła się przed nimi gorąca ściana.

James nie mógł jeszcze spotykać się z Willem. Tak samo Jaspi i Eliot. Ojciec tłumaczył to na milion sposobów, ale James przeczuwał, że on po prostu nie chce mu czegoś mówić. Eliot awanturował się z tego powodu, ponieważ przecież jest pełnoletni i tak dalej, ale ojciec wydawał się nieugięty w swojej decyzji. James martwił się o brata okropnie. Tata mówił mu, że Will robi maleńkie postępy, aby się tak bardzo nie stresował. Wiedział jak ważny jest dla niego chłopak.

James leżał już na normalnym oddziale, dlatego nawet gdyby czmychnął w nocy pielęgniarkom z sali to nie miałby szans zobaczenia Willa, który leżał dalej na intensywnej opiece. Zaciekawiła go gazetka, którą Eliot pozostawił na jego szafce. Też chciał ją przeczytać.

Najpierw nie znalazł nic co by go wybitnie ciekawiło. Potem jednak znalazł artykuł o nagłówku ,,Aniołki". James wczytał się w niego bardzo uważnie. Okazało się, że wymienione tam są dzieci, które nie przeżyły wypadku. Wiadome było, że będzie ich więcej, ale już trzy dni po wypadku na tej stronie znajdowało się dziesięć maluchów. Jednego chłopczyka kojarzył aż za dobrze. Nie mógł go sobie jednak przypomnieć.

Po chwili przemknęła mu myśl, że to przecież ten malec, który zaczepił go tuż przy łazience w której znajdował się jego brat. Bezpiecznie przetransportował go na dół, ale chłopczyk musiał nie dać rady znaleźć drogi do wyjścia. Nie wiedział co o tym myśleć. Co zrobił źle? Co poszło nie tak? A może to przez niego? Nie pomógł Willowi, a nie odprowadził go mimo wszystko...Odłożył gazetkę i zaczął oddychać coraz ciężej i ciężej , tym samym zwracając na siebie uwagę chłopców z którymi leżał. Od razu wezwali pielęgniarki.

Te podały mu coś na uspokojenie i zapewniły, że wezwą ojca. James jednak nie mógł się uspokoić. Nie mógł wydusić z siebie słowa. Nie wiedział jak. Wydawało mu się, że zabił człowieka...

- James? Co jest, synu?- zapytał Harry. Biegał tak od sali do sali, od lekarzy do lekarzy, aby dowiedzieć się o stanie zdrowia synów.
- Tato...Zabiłem dziecko...- wyszlochał, nie wiedząc jak zareagować. Serce kroiło mu się na miliony kawałków.
- Co ty gadasz, Jim?- zapytał tata, niewieżąc w jego słowa.
- Zabiłem chłopca! Pierwszaka! Roberta Michalskiego! Zabiłem!- płakał.
- James, nikogo nie zabiłeś. Czemu tak myślisz?- zapytał.

James podał mu trzęsącą się ręką artykuł. Harry przeczytał go z uwagą.
- Zmarł w pożarze. - odpowiedział ojciec.
- Zabiłem...Zabiłem!- krzyczał, zanosząc się płaczem.

SIÓDMY SYN- Odkryć SiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz