37- Detektyw

96 7 3
                                    

   - Wiesz- ojciec ponownie usiadł obok Jamesa- Skoro Percy ma autyzm to ma też chyba jakiegoś sawanta, bo nikt, nigdy go nie oszuka. Dowiedział się o Tobie już wtedy.
- Taki byłem podobny do was?- zapytał James
- Nie.. Znaczy to też, ale miałeś przecież opaskę z imieniem na ręku, nie? No i nazwiskiem. E.Verumes. Nie znam nikogo o podobnym nazwisku, dlatego Percy też się domyślił.
- Jaka była jego reakcja?

       ●●●
- Tato, poczekaj.- młody Verumes złapał ojca na korytarzu. Percy już za młodu był przystojny i wszystkie dziewczyny za nim latały, ale on nigdy nie był zainteresowany spotkaniami z żadną z nich. Poważny, lecz czasem uśmiechnięty. Matki uwielbiał go, bo dzięki niemu mogły chwilę odsapnąć w ciszy i spokoju, bo Percy chodził i kolorował z dziećmi autka, bądź królewny. Kto by pomyślał?
- Coś się stało?- zapytał zdezorientowany.
- Raczej kto, a nie co. Kim jest Erika Verumes?- zapytał stanowczo.
- Jaka Erika?
- No na pediatrii. Trzyletnia chyba czy coś. Miałeś ją nawet w konsultacji
- Znowu grzebałeś w papierach?
- Nie. Chodziłem po oddziale i wiem jak nazywają się na nim dzieci.
- No...
- Masz siódme dziecko?!- zapytał zdziwiony.
- Może dziecko...Edwarda?
- Edwarda tu nie ma, a obok Eriki siedzi dużo ładniejsza blądynka niż żona Edwarda.
- No...
- Co no?! Ukrywasz przed nami siostrę z lewego związku! Zdradziłeś mamę!- warczał, chcąc krzyczeć, ale powstrzymywał się, bo stali prawie że na środku korytarza.
-  Nie...To nie tak...

Harry wziął go na bok i zaczął tłumaczyć trudna i zawiłą historie. Percy coraz bardziej rozszerzał oczy, słysząc każdy kolejny szczegół. Był wściekły na ojca. Ich kłótnia trwała dość długo, ale w końcu przeszli do porozumienia- Percy miał na ojca największego ,,haka" w historii.

   ●●●
- O ja Cię! Trochę mi teraz smutno... Pogadałbym z mamą czemu tak się stało, a nie inaczej. Czemu nie pozwalała Mi z Tobą mieszkać? Albo chociaż raz, na jakiś czas się spotkać? Głupie to...- westchnął z James, wpatrując się w podłogę. Wtedy Zenek przyszedł i zaczął lizać go po twarzy. Piesek umiał pocieszyć, ale chyba nie w tak poważnych sytuacjach.
- Mi też było, ale nie cofniemy czasu. Teraz na pewno poszedłbym z tym wszystkim do jakiegoś sądu czy coś...Nie wiem, ale na pewno nie wychowywałbyś się w ogólnej tajemnicy.- odpowiedział mu Harry wzdychając ciężko, patrząc na pruszący za oknem śnieg.
- A mówiłeś, że spotkałeś mnie drugi raz...Kiedy to było?
- Spotykałem Cię wiele razy. Na prawdę. Byłem na każdym Twoim występie ze szkoły muzycznej. Na początku uszy pękały jak słuchało się początkującego żępolenia na tych skrzypcach, ale potem siedziałem taki dumny z syna... Oczywiście w pełnym zamaskowaniu. W garniturze, płaszczu, przyciemianych okularach i w kapeluszu. Wyglądałem zapewne nieco komicznie, ale nie mogłem nie przyjść. Sam rozumiesz. Tak, aby z Tobą porozmawiać widziałem Cię jeszcze z rok później. Miałeś chyba cztery latka...

    ●●●

Profesor Verumes szedł dumnie przez centrum handlowe. Zmierzał w kierunku jubilerskiego, aby kupić piękny i drogi zegarek dla swoich najstarszych synów z okazji urodzin, kiedy mały Percy minął mu przed oczami.
- Nie...Ja mam zwidy. Za wiele myślisz o Willu, Harry.- potarł swoją twarz rękoma i rozejrzał się ponownie. No nie! Co ten mały Percy tam robił?
  Czy to nie jest jego ,,córka " ,,Erika"? Niczym nie przypominała dziewczynki- to fakt, ale przecież to jego dziecko! Plącze się samo po Warszawskim centrum handlowym... Czy to możliwe?
- To tylko zwidy...Tylko zwidy...

Nie zwidy. To dziecko właśnie na niego wpadło.

- Oh! Przrpraszam! Szukam mamy...- powiedział zapłakany maluszek, wycierając łzy i gile rękawem.
- Co tu robisz sama, na środku wielkiego centrum handlowego?
- Moja mamusia była w banku...Wzięła mnie jakaś ciocia na plac zabaw, ale ona była okroopna! Okropna! No to poszłam szukać mamy... Gdzie ona jest?
- Acha...A w jakim banku?- zapytał Harry, podając malcowi husteczkę.
- W takim różowym.- odpowiedziało dziecko, dalej szlochając- Zna pan drogę? Ale...Pan jest tym doktorem! Pamiętam pana! Mama mówiła, że jesteś dalekim wujkiem, dlatego masz takie nazwisko.- James mówił i mówił, a buzia mu się nie zamykała.
- No tak...To chodź, poszukamy mamy.- powiedział.

SIÓDMY SYN- Odkryć SiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz