36- Decyzje

99 7 8
                                    

Muszę Wam powiedzieć, że od ● rozdział jest z kilkunastu lat wcześniej. Miłego czytania Wam życzę! Dziękuję 3Moon_Light5 za pomoc w rozdziale!

Verumesowie starali żyć normalnie, ale tak się nie dało. Przez kilka dni śledzono nawet ciocię Swietę, aby mogli dowiedzieć się gdzie mieszka Harry. Tak więc zakupy zaczął robić im Luciusz. Percy, Fred, Ethan musieli wziąść wolne w pracy. Ich pracodawcy zaczęli się na nich wściekać, bo brali ich ostatnimi czasy dość dużo...Eliot nie mógł chodzić na wykłady, a Will musiał mieć terapię online, aby nikt nie zaczepił go podczas wyjścia z domu. James też nie mógł wychodzić. Tak więc cała ósemka siedziała razem co nie zdarzało się dotychczas wybitnie często, dlatego często były różne zgrzyty. Harry planował nawet ukradkiem wyjazd do Nowego Jorku. Wszyscy doskonale wiedzieli, że media uspokoją się za jakiś tydzień, może dwa. Wybuchnie nowa afera. Jakiś prezes nie tak kiwnie palcem, albo Doda znowu padnie jakąś głupotę na wywiadzie, a jeszcze lepiej jak jakaś zagraniczna gwiazda zaliczy wpadkę. Nie do wiary jak interesowało ludzi życie tak uczciwego i nudnego do szpiku kości człowieka jak Harry. Przynajmniej tak prezentował się publicznie. Okoliczne gazety wstawiały jego zdjęcia na pierwszej stronie.

- Że wypadki i śmierć ludzi nie interesuje ich bardziej...- westchnął Harry, odkładając kolejną gazetę. - Co dziś na obiad? Nie możemy jeść sushi albo pizzy cały czas...- westchnął ponownie.

Brakowało im cioci Swiety. Aby gotować w termomiksie też trzeba było cokolwiek umieć. Ethan się starał, ale nie doczytał, że trzeba do zupy dodać obrane i umyte ziemniaki bez skórki, dlatego zupa była do wyrzucenia... Chyba, że ktoś chciał ją jeść z aromatem piachu i brudów ze skórek.

- Jajecznica?- zaproponował Elio.
- Mam już dość tych jajek...- mruknął Jasper
- A może spaghetti?- rzucił pomysłem Ethan
- Nie mamy już mięsa mielonego.- odpowiedział Fred.
- To nic nie zjemy.- stwierdził Percy- Kolejna owsianka?
- Mmm..Może być.- mruknął od niechcenia Jasper.

Wszystkim nudziło się w domu. Do tego byli smutni, że mikołajki spędzą w domu, a nie na stokach narciarskich. Harry czuł się trochę winny za to całe zamieszanie, ale to James najbardziej się nią przejmował. Harry to bardzo znany i zasłużony człowiek. Miał wiele odznaczeń, a James wyczytał, że pn , albo jego ojciec mieli nawet order orła Białego za tak ogromne osiągnięcia w dziedzinie medycyny. James mógłby być dumny z takiego ojca. Proponowano mu wiele wyższe stanowiska, ale Harry nie chciał być żadnym jakimś ministrem czy kimkolwiek. On chciał leczyć. Robić to, w czym był najlepszy.

Jego dzieci jak i sam on nie mieli przez to często tak łatwo, jak by się mogło wydawać. Oprócz masy układów, pieniędzy, drogie domów, wypasionych aut, wakacji musieli zmierzyć się też z obgadywaniem, dużym zainteresowaniem innych ludzi, musieli uważać na kamery...Okropieństwo.

- Chłopaki, a może wyjedziemy? Percy? Fred? Eti? W amerykańskich szpitalach szukają dobrych lekarzy. Zawsze robota się znajdzie. Jaspi? Na maturę Cię przywiozę...Na urodziny też. Przyda Wam się zmiana środowiska. Ja będę mógł w spokoju wrócić do roboty. Hm?- proponował.
- Nie wiem...Możemy się zastanowić?- zapytał Elio.
- Nie zostawię tutaj Luciusza.- zaprzeczył od razu Ethan.
- No dobrze...Zastanówcie się.- powiedział ojciec, idąc do swojego pokoju.

James postanowił iść do pokoju sensorycznego, w którym całe dnie spędzał Will. Było tam ciemno, miło i cicho. Postanowił układać puzzle w kąciku obok Willa, który niczym mały chłopiec bawił się piaskiem. Nikt im tego nie zakazywał. Podobno nawet Eliot czasem tam przychodził. On uwielbiał ściskać woreczki z ryżem, na zmianę z czymś miękkim.

SIÓDMY SYN- Odkryć SiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz