- Dzień dobry, starszy aspirant Damian Wójcik.
- Dzień dobry, aspirant Mariusz Sikora. Przyszliśmy spisać zeznania. To jak rozumiem jest Erika Verumes?- zapytało dwóch policjantów, którzy weszli do sali Jamesa, któremu akurat udało się zasnąć. Harrego zdziwiło to, że policjanci chcieli coś już o godzinie szóstej.
- Harry Verumes, ojciec Eriki. Niebawem już James Verumes. Teraz śpi I proszę go nie budzić. Nie mógł zasnąć. Całą noc wymiotował od tego świństwa.- powiedział, wstawając z krzesełka.
- Jak to niebawem James?
- Jest trans. To chyba nie panów sprawa.- mruknął pod nosem.
- Proszę obudzić w takim razie...syna. Chcemy wziąść od niego zeznania. Kiedy wydobrzeje chcemy zabrać go na...
- Został otruty przez jakiegoś szczeniaka, a pan śmie jeszcze twierdzić, że to James jest przestępcą? - warknął Percy, który wyłonił się jak duch tak na prawdę wcześniej nie zauważony.
- To co się stało ustalimy my. Kim pan jest?
- Bratem.- warknął pod nosem- Percival, Artur Verumes.
- No dobrze...Proszę go obudzić. Pozwolono nam ją przesłuchać. - mruknął jeden z policjantów, wyjmując notes z kieszeni.
- Tak się składa, że ja nie pozwalam. Proszę przyjść wtedy, kiedy mój syn da radę rzeczywiście zeznawać. Teraz Proszę stąd wyjść. Przecież nie ucieknie. - warknął Harry.
- Dobrze, nie będziemy się tak bawić...Kryje Pan swoje dziecko i to normalne. Proszę nie utrudniać i mówić prawdę, bo zostanie Pan ostakżony o utrudnianie śledztwa.- powiedział jeden z policjantów, podchodząc do łóżka Jamesa, ale Percy nagle wstał i spojrzał na niego groźnie.
- Proszę nie utrudniać.
- Niczego nie utrudniam. Po prostu nie będziecie męczyć mojego brata i obwiniać za coś, czego nie zrobił.
- Dobra...Erika! Erika, wstawaj!- potrząsnął nim drugi z policjantów.Percy niekontrolowanie szarpnął nim mocno, przez co niski mężczyzna poleciał na okno. Potem rzucił drugim funkcjonariuszem przez bark, tak, że tamten z łoskotem upadł na kafelkach. Szybkonsię jednak podniósł. Złapał go jego kolega, który od razu sięgnął za pasek od spodni, chcąc wyjąć z broń, albo paralizator... Nie wiadomo co to dokładnie było.
- Ręce do góry! Klękaj!- zawołał ostrym tonem głosu. Męzczyzna jednak nawet nie drgnął. Percy chyba miał swoje ciche zawieszenie.Przed swoim pierworodnym momentalnie znalazł się ojciec.
- Nie! On ma autyzm. On nie rozumie wielu rzeczy. On nie chciał nikogo skrzywdzić! To bqrdzo mądry mężczyzna. On nie rozumie czemu ma klęknąć- tłumaczył Harry, podnosząc ręce do góry. Trochę podkoloryzował to wszystko, ale rzeczywiście gdyby nie jego szopka to nie wiadomo czy Percy nie dostałby prądem.
- To była napaść na funkcjonariusza na służbie!- zaczął awanturować się mężczyzna.
- Panowie, no bez przesady... To chory mężczyzna. Zrobilibyście tak, gdyby popchnął was taki szesnastolatek?- próbował załagodzić akcję Harry, po czym warknął na Percyego- Siadaj.
Widać było, że nie podobały mu się takie rozwiązywanie spraw, ale policjanci mieliby gdzieś, jeśli Harry powiedziałby, że Percy po prostu na sytuację stresowe często reaguje stresem...Chyba jak większość dresów Sebixów z którymi się użerają.Nikt nie musiał już budzić Jamesa, bo sam rozchylił swoje śpiące oczy, zaalarmowany awanturą.
- Percy?- zapytał od razu, rozglądając się po pomieszczeniu- Co tutaj robi policja?
- Oni chcą od Ciebie zeznania. Jak to było z tymi prochami?
- Ale to nie ja! Ja ich nie brałem świadomie!- wzbraniał się, od razu zaczynając się stresować. Czy on pójdzie do poprawczaka za niewinność? Wyobrażał sobie siebie już we wściekle pomarańczowym wdzianko, zakutego w kajdany na korytarzu więzienia.
- Dobra, wiemy...My wiemy. Powiesz panom to, co pamiętasz i dadzą Ci spokój.- zapewnił go Harry.
-To jest starszy aspirant Damian Wójcik. Ja nazywam się Mariusz Sikora. Zadamy Ci kilka pytań.- wytłumaczył mu mężczyzna, wyjmując z kieszeni notes i długopis.
- James...Verumes.- zająknął się aż że stresu. Nie chciał trafić do pierdla!
- No dobrze...Wiedziałeś co to za substancja?
- No skąd?! Nie wiedziałem, że w ogóle coś brałem...
- Nasz pies wczoraj się zatruł. Woda z bidona syna. Miał ją z wycieczki...- przerwał Harry, ale nie dokończył, bo James wrzasnął.
- Zenek?! Co z Zenkem?! Jaką wodą?!- zapytał, zaczynając się dwnerwować- Co z Zenkiem?
- Zenek jest u weterynarza. Wszystko dobrze. Narazje trzeba czekać na wyniki tej wody.
- Wody? - zastanawiał się James. Nagle wszystko sobie przypomniał. Ciężko mu się myślało- Cholera! Tej z niebieskiego bidona z Lio i Stitchem?- zapytał przestraszony.
- Tak...Sam tam coś rozpuszczałeś?- zapytał policjant podejrzliwie.
- NO CO PAN?!- prawie wrzasnął- Przepraszam...- poprawił się szybko- Na wycieczce...Pokłuciłem się z taką...Laurą. Ona ma koleżanki... Taka banda klasowa... Miguel, Piotrek, Laura, Karolina i Emilia...- wymieniał, starając sobie wszystko przypomnieć- Ja tak jakby się pobiłem z jedną...Cały czas byłem obok brata. Eliota. On jest studentem.
- Studentem? A może to on Ci coś podał?- zapytał policjant.
- No co Pan?! Eliot krzyczał na mojego brata, kiedy zapomniał zjeść cukierka na podniesienie cukru, a co dopiero za alko czy narkotyki. W ogóle co ja nie wiem...Wypiłem, zjadłem?- zapytał.
- Oj, Jim...Wiele.- odpowiedział mu wymijająco ojciec- Opowiadaj dalej.
- No to cały czas byłem z Eliotem. Ten bidon stał w pokoju nie dotykany...W dzień wylotu napiłem się z niego wody w samolocie. Smakowała bardzo dziwnie, myślałem, że po prostu przeszła plastikiem czy coś... Bolała mnie po niej głowa. W domu Elio przyniósł mi bagaż. Powiedziałem, że boli mnie głowa, a on miał ten bidon pod ręką i kazał mi wypić kilka łyków. Po niej poczułem się okropnie, a dalej to nie pamiętam...
- Podejrzewają panowie, że Eliot mógłby mu to podać świadomie?- zapytał policjant.
- Nie. Eliot nie byłby w stanie skrzywdzić własnego brata. Z resztą nikogo. Na pewno nie narkotykami.
- A pan, panie Verumes. Wierzy pan synowi? Ma Pan do niego zaufanie?
CZYTASZ
SIÓDMY SYN- Odkryć Siebie
Novela JuvenilJames zaczyna proces tranzycji. Wszystko wydaje się iść po jego myśli, ale wiadomo, że w życiu czekają na nas przykre niespodzianki. Jedzenie ponownie staje się straszne, a także rodzinę Verumes dopadają ogromne problemy...Jak James sobie z tym wszy...