28- Kłótnie

174 9 12
                                    

Minęły dwa dni. James próbował odgryzać się na ojcu i braciach za to jak go traktowali. Lucek bardzo mu w tym pomagał. Will robił tak wielkie postępy, że błagał ojca, aby puścił go na wycieczkę do Hiszpanii. Cały czas tłumaczono mu, że jest mało odporny na różne choroby, że nie są pewni czy poradzi sobie sam przez cztery dni, czy oby na pewno da sobie radę z wózkiem...Nawet Elio w którymś momencie zadeklarował, że jeśli Will jakoś mu to wynagrodzi ( na przykład ,,malymi" zakupami zaopatrzeniowymi czyli rękawice i szczęka) to jest gotów nawet go nosić po górach. Ojciec obiecał, że się zastanowi, ale wiedział jak ważne dla jego syna są kontakty z ludźmi po takim czasie izolacji, bo nie oszukujmy się oprócz rechablitacji, czasem wizyty u psychologa czy innego lekarza nie miał całkowicie kontaktu ze światem zewnętrznym. Podobnie James. Oprócz komunikatorów online wcale nie spotykał się z nikim.

Kiedy James się obudził w jego głowie pojawiła się jedna jedyna myśl. Myśl, która od razu zepsuła mu humor, tak na „dzień dobry". A brzmiała ona:

Kamery.

W jego bezpiecznym miejscu, miejscu gdzie miał być sam, nie czuć tej wszechobecnej kontroli braci, miejscu gdzie miał czuć się bezpiecznie, były kamery. Jak myślał o tym, że oni perfidnie go podglądali to aż mu się robiło słabo i niedobrze. Przecież nawet Will po powrocie do domu nie miał kamer w pokoju, a jemu by się akurat przydały...

Był pewny że bracia mu nie ufają. Oni mu nigdy nie zaufali! Od kiedy są te kamery? A może zamontowali je od razu? Tak na wszelki wypadek, czy nie niszczy ich rzeczy czy coś. Tu mówili że choroby się leczy i że jest takim samym człowiekiem jak każdy inny, a teraz.. teraz się dowiaduje że jednak jego choroba zmienia bardzo dużo. Cholerna Anka! Cholerna Deprecha! Czy one nie mogą sobie iść ? Tak szybko jak przyszły?

James zwinął się w kuleczkę i zaczął płakać.. Nie chciało mu się wychodzić z pokoju, nie chciał widzieć ich twarzy. Twarzy ludzi którzy tak go zawiedli, do których zaufanie zniknęło. Zniknęło w ciągu chwilki... Do Percyego. Do człowieka, do którego zaufanie miał największe na całym świecie. Może i był nadopiekuńczy, ale James wiedział, że zawsze może na niego liczyć i na nim polegać. Do Freda. Do tego zawsze uśmiechniętego faceta. Do Ethana- tej ostoi spokoju. Do taty, który ponownie stał się ojcem, a nawet po prostu Harrym.

W jego głowie ciągle słyszał słowa Freda: „Zobacz na kamerach."

Chyba najbardziej w tym wszystkim Jamesa bolała kwestia zaufania. To, że on go nie miał nigdy i to jak inni je stracili. Spojrzał na skrzypce, na których ostatnio grał coraz rzadziej, bardziej wolał się wyżyć na perkusji. Nie raz na bębnach pozostawała krew, która pryskała od startych od pałeczek dłoni. Skrzypce te miał od braci i były naprawdę piękne.. Teraz wstał z łóżka, wziął je ze stojaka i dał je pod łóżko.. Nie chciał ich widzieć, a mimo to wyciągnął je z tak zakurzonego miejsca i przeniósł je do garderoby. Nie mogą sie zniszczyć. Spojrzał na ślimaka...Wystrugany feniks. Ethan zawsze powtarzał, że jest jak potężny feniks, ale on właśnie czuł, że oni go obrucili w proch...Dokładnie jak Feniksa. Może o to chodziło z ich porownaniem? Szukając najlepszego miejsca, gdzie je ukryć, żeby zapomnieć o ich istnieniu, ale tak, aby się nie zniszczyły znalazł miejsce w garderobie gdzie sam mógłby się ukryć przed braćmi. To nie było w jego „bezpiecznej kryjówce" w szafie ale w garderobie z ubraniami. Za zasłonką w której znajdowały się szafy.

Pomimo łez które dalej spływały po jego policzkach oraz po długich rozterkach James zdecydował się wyjść z pokoju. Obok pokoi braci przechodził jak najciszej aby nikt nie zwrócił na niego swojej uwagi. Nie chciał, aby go zauważyli.

Na dole stanął tuż przed zakrętem. Chciał zobaczyć jak wygląda sytuacja. Jak zachowują się bracia.
Na dole zobaczył Willa siedzącego na blacie kuchennym, uśmiechającego się od ucha do ucha. Will. Ten sam Will który nie mógł pogodzić się z nową rzeczywistością, uśmiecha się licząc ile insuliny musi sobie podać. Chyba powoli wracał. Eliota, który z dumą kiwał bratu głową że dobrze liczy, a wynik znowu wyszedł mu poprawny.

SIÓDMY SYN- Odkryć SiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz