Rozdział 5

704 90 25
                                    

Dochodziła godzina siedemnasta trzydzieści. Lada moment powinien być Alan. Jeszcze tylko sukienka i buty i będę gotowa. Długie blond włosy fryzjerka upięła mi w niski koczek na bazie dobieranego, bocznego warkocza, w którego wpięła małą klamrę z cyrkoniami. Do kompletu założyłam długie kolczyki z cyrkoniami, które idealnie komponowały się z moją długą, szafirową suknią.

Gotowa schodziłam na dół, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Denerwowałam się dzisiejszym wieczorem, ale postanowiłam, że będę ignorowała Petersona na tyle ile sytuacja mi na to pozwoli.

- Ja otworze. Ana...czy to jest ta sama sukienka w której leciałaś do Las Vegas? Ta od Andrew? – zapytała  Mary zaskoczona z ręką na klamce.

- Dokładnie ta sama Mary – odparłam z zadowoleniem na twarzy.

- Ale dlaczego akurat ta? Owszem wyglądasz cudownie, ale...- dukała Mary stając w dalszym ciągu przy drzwiach.

- Powiedzmy, że Petersonowi należy się, by mu trochę utrzeć nosa, a teraz otwórz te drzwi, bo Alan nam tam uschnie w oczekiwaniu. - rzekłam wskazując głową na drzwi.

- Witaj Alan, wejdź proszę. Ależ ty elegancki w tym smokingu – przywitała się Mary obdarzając mężczyznę komplementami.

- Cześć Alan wezmę tylko torebkę i możemy jechać. – powiedziałam przyglądając mu się.

W starannie ułożonych ciemnych włosach i czarnym eleganckim smokingu z chabrową koszulą wyglądał cholernie przystojnie.

- Wyglądasz oszałamiająco.  Z wrażenia zaniemówiłem. Nie tylko Peterson nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku – rzekł świdrując mnie wzrokiem.

- Dziękuje ty też wyglądasz nieźle. Ciekawe, która dzisiaj będzie próbowała cię omotać – zaśmiałam się.

- Żadna, bo nie zamierzam cię odstępować na krok. – rzekł całując mnie w czoło jak to miał w zwyczaju, gdy wychodziliśmy już z domu.

Im bliżej byliśmy u celu, tym bardziej się denerwowałam. Nie tylko z powodu Andrew, ale całe to wydarzenie było dla nas bardzo ważne i zależało mi, by wszystko wyszło perfekcyjnie.

***********

Pod budynek firmy zajechaliśmy o osiemnastej trzydzieści, więc miałam pół godziny na sprawdzenie czy wszystko jest tak jak należy.

Gdy weszłam do pomieszczenia bankietowego zaparło mi dech w piersiach. Stoły były pięknie  nakryte ze szklanymi wazonami, w których były zamówione przeze mnie kwiaty, na ścianie, gdzie znajdowała się scena były rozwieszone kolorowe lampki, a wokół sceny i podestu na którym rozkład sprzęt zespół były ustawione lampiony. Całe pomieszczenie było pięknie przystrojone. Lewa strona bliżej wejścia była oddzielona od reszty jako miejsce do tańczenia. Wszystko wyszło idealnie.

-Ana tu jest niesamowicie. Dobrze, że przekonałaś mnie, aby praktycznie cały parter był przeznaczony na tą salę. Przy imprezach taka jak ta widać, że jest to miejsce idealne na takie wydarzenia.

- Dziękuję, miło mi to słyszeć. A teraz chodźmy. Goście powinni zaraz się schodzić.

Staliśmy przy wejściu witając się kolejno z przybyłymi gośćmi. Byli wśród nich nie tylko nasi znajomi, przedsiębiorcy, ale również przedstawiciele władz miasta i stanu Massachusetts.

W pewnym momencie wyczułam na sobie jego spojrzenie. Zimny pot oblał moje ciało. Odwróciłam wzrok w prawą stronę. Stał patrząc wprost na mnie. Towarzyszyła mu długonoga blondynka w mega krótkiej, czarnej sukience obwieszona biżuterią jak manekin na wystawie sklepowej. Stali za Markiem i jego żoną, z którymi razem z Alanem się witaliśmy.

Burning Look #2 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz