Spałam jak niemowlę. Obudziłam się, gdy słońce już porządnie grzało przez rolety. Dochodziła godzina dziesiąta. Mimo iż była sobota to umówiliśmy się z Alanem w firmie. Trzeba było posprawdzać raporty z licytacji, poza tym Roudney w niedziele wracał do Nowego Yorku, więc musieliśmy ustalić ostatnie szczegóły budowy przed jego wylotem.
Zeszłam na dół skąd do mojego nosa dochodziły cudowne zapachy, aż zaburczało mi w brzuchu.
- Co tak pięknie pachnie z samego rana? – zapytałam zaglądając do kuchni w której buszowały moje córki.
- Kaja smaży suflet z pomidorami i bazylią – odpowiedziała Melanie nakrywając do stołu w jadalni.
- Brzmi super. Mam nadzieję, że załapie się na jedną porcję – odpowiedziałam wesoło przygotowując kawę zbożową.
- Już kończę mamo, zaraz będziemy mogli zjeść – odparła Kaja wykładając danie na duży talerz.
Kaja uwielbiała gotować od małego. Zawsze krzątała się w kuchni z chęcią pomocy, gdy ja lub Mary coś pichciłyśmy.
Melanie za to z chęcią zawsze pomagała mi przy pieczeniu ciast, a Lucy była ich zupełnym przeciwieństwem. Nie lubiła nic co by się wiązało z gotowaniem. Owszem nauczyłam ją podstaw, by potrafiła sama przyrządzić sobie posiłek, ale zawsze, gdy znajdowała się w kuchni i miała mi pomóc robiła to niechętnie z wielkim grymasem na twarzy. Odkąd pamiętam to cały czas powtarzała, że znajdzie sobie takiego męża, który będzie potrafił gotować, aby ona nie musiała.
Początkowo się z tego śmiałam, ale dzisiaj, gdy ma już szesnaście lat widzę, że niewiele się zmieniło w tej kwestii i unika kuchni jak ognia, gdy tylko może.
- To jest smaczne Kaju. Dzięki dziewczyny za przygotowanie śniadania. Jesteście kochane – powiedziałam zajadając się ostatnim kawałkiem swojej porcji sufletu.
- Wiem, że dzisiaj jest sobota, ale o trzynastej musze być w biurze. Wiecie, wczorajsza licytacja, poza tym pan Alan jutro wyjeżdża. - poinformowałam córki wypijając ostatnie łyki zbożówki.
- Pan Alan będzie dzisiaj też na kolacji? Skoro jutro wyjeżdża, to byłoby fajnie, gdyby był – wyparowała Lucy.
- Myślę, że będzie. – rzekłam.
- To może zrobimy grilla? - zapytała Kaja.
- Super by było. Przyszłaby ciocia Mary, Michael, pan Andrew – wymieniała Melanie.
- Pan Andrew? Ten z którym mama się spotykała jak mieszkałyśmy w Nowym Yorku? – spytała zaskoczona Lucy.
- No ten. Ostatnio był u nas na kolacji z panem Alanem jak byłyście na imprezie. – trajkotała Melanie jak papla.
- Melanie dość! Pana Petersona nie będzie na kolacji – odpowiedziałam zdenerwowana wstając od stołu i zbierając brudne talerze.
Wkładałam brudne naczynia do zmywarki, gdy do domu weszła uśmiechnięta jak zawsze Mary.
- Dzień dobry dziewczyny, cześć Ana – przywitała się kobieta wchodząc do kuchni.
- Cześć Mary – odparłam od niechcenia.
- Widzę, że ktoś tu nie ma humoru. Co się stało? - zapytała opiekunka.
- Mama jest zła, bo zapytałam czy zrobimy dzisiaj grilla i zaprosimy pana Alana i pana Andrew – wygadała Melanie, która jak zawsze nie potrafiła siedzieć cicho.
- Nie jestem zła. Po prostu nie chce rozmawiać o panu Petersonie – odpowiedziałam wstawiając czajnik na kawę. – Mary napijesz się kawy? – dodałam stojąc w dalszym ciągu plecami do nich.
CZYTASZ
Burning Look #2 (ZAKOŃCZONE)
Romance#2 część trylogii Fire of passion Ana Thorman od czterech lat mieszka w Bostonie i nieźle sobie radzi. Jej kariera nabrała tempa. Z powodzeniem zarządza firmą, w której jest dyrektorem generalnym. Przeszłość zostawiła za sobą. Dzieci i praca to je...