Rozdział 23

583 84 8
                                    

Od trzech tygodni głównym tematem w moim domu było urządzanie pokoi moich córek oraz nowego domu moich przyjaciół. Mary cieszyła się jak nastolatka planując urządzanie domu. Aranżacja kolejnych pomieszczeń według jej pomysłów przynosiła niesamowite efekty końcowe. W salonie dominowały odcienie szarości i beli przełamane dodatkami z drewna. Minimalistycznie, świeżo i przytulnie.

Dziewczyny z kolei były pochłonięte wybieraniem kolorów, które miały znaleźć się na ścianie oraz mebli do pokojów.

Do wesela został już tylko dobry miesiąc i był to bardzo wymagający dla nas okres. Sprawy związane z uroczystością, praca, przeprowadzka. Wszystko skumulowało się naraz. Dobrze, że zatrudniliśmy dekoratora wnętrz oraz wedding plannera. W innym wypadku nie wiem czy zdążylibyśmy ze wszystkim na czas. Na pewno prędzej wyzionęłabym ducha. Doba już zdawała się być za krótka, a co by było dopiero, gdybym wszystkim musiała zająć się osobiście.

Zaplanowaliśmy małą uroczystość w domu Andrew. Salon był na tyle duży, że z łatwością pomieści wszystkich gości. Miało być kameralnie, w otoczeniu najbliższych. Jedno huczne wesele miałam za sobą i to mi wystarczy. Andrew również był za tym, aby to nie była uroczystość na wielką skalę, tylko kameralne przyjęcie. Co do tego byliśmy zgodni.

- Ana przyszły raporty za zeszły kwartał – oznajmił Dylan wchodząc do gabinetu.

- Witaj Dylan, usiądź. Jak się ma sprawa z Japończykami? - zapytałam starając się trzymać rękę na pulsie.

- Jesteśmy na ostatniej prostej. Wysłałem im mailem dokumenty po poprawkach. Czekamy na zatwierdzenie kontraktu. – odpowiedział przyglądając mi się z uwagą.

- Czyli jesteśmy na finiszu, to dobrze – odpowiedziałam z ulgą.

- Ana nie za dużo ostatnio na siebie wzięłaś? Praca, nowe kontrakty, ślub – zapytał mężczyzna.

- Jak widzisz na razie daje radę – odpowiedziałam przeglądając raport finansowy.

- Wydajesz się być przemęczona, dlatego pytam – odparł mężczyzna.

- Wiem i dziękuje, ale nie ciesz się za szybko. Po nowym roku wyjeżdżam na miesiąc miodowy. Będziesz miał okazje się wykazać. Jeszcze zatęsknisz za moim pracoholizmem – odparłam śmiejąc się do swojego zastępcy.

- Już się boje – odpowiedział ze śmiechem.

- Czekam na informacje o podpisanym kontrakcie z firmą pana Jakuzy, a teraz uciekaj. Mam mnóstwo pracy jak widzisz – powiedziałam wlepiając nos w ekran laptopa.

- Już uciekam szefowo. Postaraj się nie siedzieć znowu do wieczora – odarł na odchodne Dylan.

Po trzech godzinach ciągłego siedzenia przy biurku nad dokumentami musiałam wreszcie wstać i rozprostować kości. Kark cały mi zesztywniał od schylania się nad papierzyskami.

Zaparzyłam sobie herbaty z melisy i popijając ja chodziłam po gabinecie. Musiałam rozruszać obolałe kości.

- Tak Lu? – odezwałam się do sekretarki odbierając telefon.

- Pani Ano, jest tutaj jedna pani. Nie była umówiona, tłumaczyłam, że jest pani zajęta, ale ona upiera się, że to ważne i nie odejdzie dopóki z panią nie porozmawia – tłumaczyła zdenerwowana Lu.

- Lu uspokój się. Co to za kobieta? -  zapytałam zaniepokojona.

- Mówi, że pani ją zna, ma na imię Chantel – odpowiedziała dziewczyna.

- Chantel? – zapytałam, a po kręgosłupie przebiegł mi zimy dreszcz.

- Tak pani Ano.

- Dobrze Lu, wpuść ją do mnie – odpowiedziałam odkładając słuchawkę telefonu na miejsce.

Burning Look #2 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz