Rozdział 25

571 83 6
                                    

Przez noc napadało tyle śniegu, że zrobiła się jego wielka warstwa aż po same schody. Założyłam wysokie kozaki i po kolana w śniegu poszłam do małej drewutni po drewno do kominka.

Zbierając drewno usłyszałam odgłos silnika samochodu. Wyszłam z pomieszczenia i ujrzałam terenowe auto na nowojorskich tablicach. Pomyślałam, że to Alan postanowił zrobić mi niespodziankę. Ucieszyłam się, że postanowił dotrzymać mi towarzystwa. Byłam tutaj zaledwie od wczoraj, a wszechobecna cisza zamiast pomóc mi ogarnąć myśli wręcz mnie dobijała.

Ruszyłam z kupką drewna przez śnieg w stronę auta, gdy drzwi pojazdu się otworzyły i wyszedł z nich nieznany mi mężczyzna. Po chwili drzwi od strony pasażera również się otworzyły.

Stałam spanikowana nie wiedząc co robić. To nie był Alan, a nikogo innego się nie spodziewałam.

Kto to był i czego tu tutaj szukał?

Zamknęłam na chwilę oczy, nabrałam powietrza w płuca i powoli je wydychając otworzyłam źrenice ponownie. Serce z nerwów niemal podskoczyło mi do gardła, a żołądek ścisnął się w supeł.

A co jeśli to był jakiś przestępca? Tylko czego on chciał ode mnie. Nogi zaczęły mi się trząść ze strachu, a w głowie kołowało się milion myśli.

Chwilę później z auta wyszedł drugi mężczyzna. Gdy go zobaczyłam drewno wypadło mi z rąk. To nie mogła być prawda. Moje oczy mnie zawodziły. Oprócz Roudneya nikt nie wiedział gdzie jestem, a on nie zdradziłby miejsca mojego pobytu nikomu. Byłam tego bardziej niż pewna.

Mężczyzna wyszedł z auta i brodząc w śniegu szedł prosto w moim kierunku nie odrywając ode mnie swojego spojrzenia, które przeszywało mnie na wskroś.

- Witaj Ana. Myślałaś, że przede mną uciekniesz? – zapytał stając na przeciwko mnie i patrząc mi głęboko w oczy tymi swoimi ciemnymi tęczówkami.

- Przestraszyłeś mnie i skąd wiedziałeś, gdzie jestem? – zapytałam cicho.

- Jeśli chodzi o ciebie poruszyłbym niebo i ziemie jeśli zaszłaby taka potrzeba. – odpowiedział rozkładając szeroko w ręce, chcąc mnie wziąć w swoje ramiona.

Bez wahania wtuliłam się w niego, a on objął mnie mocno. Poczułam ciepło, spokój i ukojenie, którego tak bardzo potrzebowałam.

Staliśmy tak wtuleni w siebie dopóki nie odezwał się drugi mężczyzna, który prowadził auto.

- Peterson na czułości będziesz miał dosyć czasu. Zanieśmy rzeczy z auta do środka – odezwał się znajomy Andrew.

- Zabrałem ze sobą prowiant. Chodź wypakujemy wszystko – odezwał się mój narzeczony i pocałował mnie czule w czoło.

Andrew przedstawił nas sobie, po czym rozładowaliśmy jedzenie z auta oraz walizkę Andrew i poszliśmy pakunkami do domu. Zrobiłam nam gorącej herbaty, a Peterson w tym czasie przyniósł drewno do kominka i podłożył drewka, by ogień nie zgasł.

Po godzinie mężczyzna, który przywiózł mojego narzeczonego zaczął się zbierać.

- Jeszcze raz Will dziękuję za wszystko. Będziemy w kontakcie – zwrócił się Andrew do mężczyzny podając mu dłoń.

- Nie ma sprawy stary, będziemy w kontakcie. Jak się czegoś dowiem dam znać – odpowiedział uśmiechając się.

- Do widzenia Will – odpowiedziałam żegnając się z mężczyzną.

Usiadłam w salonie na kanapie czekając aż Andrew do mnie dołączy. Czekała nas trudna rozmowa, co było nieuniknione.

- Andrew ja....

Burning Look #2 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz