Rozdział 24

493 80 17
                                    

Andrew

Obudziłem się rano z uśmiechem na ustach. Odwróciłem głowę w stronę Any, ale jej nie było. Usiadłem na łóżku wołając ją, ale odpowiedziała mi cisza. Rozejrzałem się po sypialni. Nigdzie nie było jej rzeczy.

Wyszła? Tak wcześnie? Dziwne.

Po chwili spojrzałem na miejsce, gdzie leżała i dostrzegłem małą kartkę.

Zaniepokojony sięgnąłem po nią ręką i ją rozłożyłem.

Kochany Andrew.

Miniona noc była cudowna. Dziękuję Ci za miłość, którą mnie darzysz. Nigdy nikogo nie pokocham tak jak ciebie. Jestem wdzięczna, za każdą chwilę spędzoną z tobą.

Wiem o Chantel i dziecku. Była u mnie wczoraj.

Nie mogę wywierać na ciebie presji dlatego na jakiś czas wyjeżdżam.

Nie szukaj mnie, nie kontaktuj się ze mną.

Muszę pobyć sama.

Mam nadzieję, że postąpisz właściwie, w zgodzie ze samym sobą kierując się dobrem dziecka i swoim.

Chce byś wiedział, że uszanuje każdą twoją decyzję.

Kocham cię.

Twoja na zawsze Ana.

Kurwa. Tylko nie to. Zerwałem się z łóżka na równe nogi.

Sięgnęłam po telefon do marynarki i wybrałem numer Any, ale odpowiedziała mi poczta głosowa.

Cholera!

Wyłączyła telefon. Z nerwów cały się trząsłem. Nie tym razem, nie stracę jej. Nie pozwolę jej odejść.

- Mary, gdzie jest Ana! – wrzasnąłem do telefonu, gdy odebrała połączenie.

- Andrew, proszę uspokój się – powiedziała kobieta, ale ja jej nie słuchałem.

- Jak mam się kurwa uspokoić! Zostawiła mi kartkę, że wyjeżdża, wyłączyła telefon! Gdzie ona jest?! – wrzasnąłem nie mogąc zapanować nad sobą.

- Andrew nie krzycz, proszę. Ana kazała powiedzieć dzieciom, że wyjechała w delegacje. Była u niej Chantel żądając, by odwołała wasz ślub. Ana wyjechała, ale nie wiem gdzie. Nie chciała mi powiedzieć w obawie, że ci powiem. Nie wiem czy ci to pomoże, ale kontaktowała się z Alanem. – powiedziała zdenerwowana.

- Mary przepraszam, ale zwariuje zaraz. Nie mogę jej stracić. Bez niej nic nie ma sensu – odpowiedziałem siadając na łóżku.

- A dziecko i Chantel? Ana nie chce stać wam na przeszkodzie – odparła.

- Wątpię, aby było ono moje, jestem wręcz pewny, że nie jest. Poza tym nawet gdyby było moje to nie wyrzeknę się go, ale nie będę z Chantel. Nie kocham jej i ona to wie. Jej zależy tylko na pieniądzach. Kocham Ane, znajdę ją, a ślub się odbędzie, chociażbym miał ją siłą na niego przytargać – odpowiedziałem czując jak oczy pieką mnie od wzbierających się łez.

Do ślubu zostały trzy tygodnie, a moja narzeczona zniknęła. Zjawiła się za to była z wielkim brzuchem twierdząc, że urodzi moje dziecko. To wszystko brzmiało jak słaba komedia.

Zadzwoniłem do ojca, że przez jakiś czas mnie nie będzie w firmie, by trzymał rękę na pulsie. Zarezerwowałem bilet na lot do Nowego Jorku. Pieprzony Roudney nie odbierał ode mnie telefonu, więc jedynym wyjściem było spotkanie się z nim osobiście.

Burning Look #2 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz