Rozdział 18

649 86 17
                                    


Leżałam zupełnie naga, przyciśnięta do boku Andrew z ręką spoczywającą na jego klatce piersiowej.

Słońce powoli wschodziło, powodując, że do sypialni wdzierało się ciepłe, złote światło.

Rozmyślałam o tym jak dobrze czułam się w tym miejscu. Uśmiechałam się na wspomnienie tego, jak spędziłam w tej sypialni pierwszą noc. Jakby to było zupełnie nie tak dawno.

- Uśmiechasz się, to dobrze – rzekł Andrew obejmując mnie prawym ramieniem.

Ręką zaczął kreślić kółka na moich plecach powodując tym moją chęć wtulenia się w niego jeszcze bardziej.

- Hmm... - mruczałam z zadowolenia.

- Czy to oznacza, że zamierzasz zatrzymać mnie w łóżku na cały dzień? – zapytał rozbawiony.

- Z chęcią, jednak muszę wykonać parę telefonów skoro dzisiaj nie wracamy do Bostonu i jestem głodna, pora na śniadanie – pocałowałam mężczyznę przelotnie w usta i usiadłam na łóżku sięgając po szlafrok.

- Tak szybko mi nie uciekniesz – złapał mnie w talii i przewrócił tak, że upadłam na niego.

Godzinę później stałam pod prysznicem, a Andrew przygotowywał śniadanie w kuchni.

Po kilku minutach odświeżona i ubrana weszłam do pomieszczenia i niemal spłonęłam urzeczona widokiem.

Mój narzeczony nakładał właśnie jajecznicę na bekonie na talerze w samych spodniach dresowych nisko opadającymi mu na biodrach podkreślając tym idealnie wyrzeźbioną linię v pod sześciopakiem. Wyglądał niczym bóg zesłany na pokuszenie i musiałam przyznać, że ten widok powodował, że z łatwością dałabym się skusić. Emanował seksapilem niczym grecki Eros, któremu nie sposób się oprzeć.

- Uwielbiam kiedy patrzysz na mnie pożądliwym wzrokiem, ale jeśli zaraz nie przestaniesz to obiecuje ci, że jajecznica będzie musiał poczekać i będzie zimna – rzekł ochryple unosząc łobuzersko kąciki ust.

- Już siadam, umieram z głodu – zaśmiałam się usadawiając się przy stole.

Po posiłku oboje zajęliśmy się wykonaniem kilku firmowych telefonów. Po godzinie wszystko miałam ogarnie.

- Załatwiłaś wszystko? – zapytał, gdy skończył rozmowę.

- Tak, a ty?

- Również. Dlatego zabieram cię na wycieczkę. Skoro mamy jeszcze jeden dzień tylko dla siebie w nowym Jorku to zamierzam go wykorzystać najlepiej jak to możliwe. Weź kurtkę i wychodzimy – oznajmił sięgając po swój płaszcz.

- Wycieczka? Dokąd? – zapytałam zaskoczona.

- Zobaczysz, a teraz chodź – odparł ciągnąc mnie za rękę.

- Dobrze, już idę, daj mi tylko założyć buty – rzekłam zmierzając za nim.

Zjechaliśmy prywatną windą do podziemnego garażu i ruszyliśmy bentleyem na ulice Nowego Jorku.

Peterson jak zawsze, gdy coś wymyślił milczał i kazał mi czekać aż do celu naszej podróży nie zdradzając się chociażby nawet słowem o tym, gdzie mnie zabiera.

Po czterdziestu minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowaliśmy przed lokalem i wysiedliśmy z auta. Rozglądałam się dookoła zastanawiając się co to za miejsce. Kojarzyłam je, ale nie wiedziałam skąd.

- Pamiętasz to miejsce? – zapytał stojąc obok mnie Andrew.

- Nie bardzo. Kojarzę skądś to miejsce, ale nie wiem skąd. – odpowiedziałam próbując sobie przypomnieć co to za lokal.

Burning Look #2 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz