Dziewczyny rano poleciały z Brandonem do Nowego Yorku, a ja szykowałam się na spotkanie z Andrew.
Założyłam czarną, lekko rozkloszowaną suknie do kostek, do tego kolczyki i naszyjnik z białych pereł oraz czarne czółenka. Włosy ułożyłam tak jak lubiłam w duże, luźno opadające loki. Postawiłam na lekki makijaż pociągając tylko rzęsy tuszem i do tego pomadka w lekkiej odcieni czerwieni.
Nie wiedziałam, gdzie Andrew mnie zabiera, więc postawiłam na sukienkę koktajlową, która była idealna na różne spotkania. Nie raz już taki strój uratował mnie z opresji, gdy okazało się, że umówione spotkanie okazało się być w miejscu, które wymagało nieraz bardziej lub mniej eleganckiego dres codu.
Andrew przyjechał po mnie o dziewiętnastej. Zawsze był punktualny i to się nie zmieniło.
Dojazd nie zajął nam dużo czasu. Po trzydziestu minutach byliśmy na miejscu. Hotel Heaven znajdował się w samym centrum Chicago. Z informacji, które posiadłam, wiedziałam, że należał on do Eryka Petersona. Były w nim trzy restauracje.
Zatrzymaliśmy się przed hotelem, Peterson dał kluczyki od swojego auta boyowi hotelowemu i weszliśmy do środka, udając się od razu w kierunku wind. Wjechaliśmy na dwudzieste piąte piętro, na którym mieściła się mała kameralna restauracja z tarasem na zewnątrz, umożliwiając podziwianie panoramy Chicago.
Po paru minutach wyszliśmy z windy udając się do restauracji. Andrew objął mnie ramieniem w pasie i poprowadził prosto na taras. Widok zapierał dech w piersiach. Można było stąd podziwiać nie tylko panoramę tego cudownego miasta, ale również rzekę Chicago, nad brzegiem której mieścił się hotel, ale który również serwował widoki na jezioro Michigan i jeden z największych drapaczy chmur w Stanach Zjednoczonych Wills Tower.
Zachwycona widokami dopiero po chwili zorientowałam się, że oprócz nas nie ma tutaj nikogo. W tle leciała z głośników muzyka nadając niesamowity klimat temu miejscu.
Stałam oparta o balustradę na tarasie podziwiając widoki i jednocześnie próbując zapanować nad stresem, który mnie nagle ogarnął, gdy za moimi plecami stanął Andrew kładąc swoje ręce na moich ramionach. Biło od niego ciepło, to które tak dobrze było mi znane.
- Denerwujesz się? – zapytał miękkim głosem gładząc rękoma mnie po ramionach.
- Trochę. – odpowiedziałam. - Dlaczego tutaj jest tak pusto? – zapytałam cały czas stojąc plecami do mężczyzny.
- Wynająłem to miejsce na dzisiejszy wieczór, nie chciałem, by ktoś nam przeszkadzał. – odpowiedział tuż przy moim uchu, na którym czułam jego oddech.
- Andrew - zaczęłam ostrożnie odwracając się tak, że stanęłam z nim twarzą w twarz. Stał tak blisko mnie. Czułam coraz większe ciepło, które emanowało z jego ciała – Mieliśmy porozmawiać, a to wygląda jak randka. Nie tak się umawialiśmy. – dodałam starając się brzmieć na poważną.
- Wiem Ana, że musimy porozmawiać, a to miejsce zapewnia nam spokój i prywatność. Jak będziesz chciała mnie zrzucić z tego tarasu to bynajmniej nikt nie zauważy – żartował próbując rozluźnić atmosferę.
- Nie kuś, bo skorzystam z propozycji – odarłam lekko się rozluźniając.
- Chodź, zamówimy naszą kolację – odpowiedział chwytając mnie za rękę.
Usiedliśmy przy małym stoliku na krzesłach na przeciwko siebie, a Andrew przywołał gestem ręki kelnera.
Po chwili namysłu oboje zdecydowaliśmy się na sałatkę z burraty, papryczki z shishito i martini z migdałów, którego jak dotąd nie miałam okazji spróbować.
CZYTASZ
Burning Look #2 (ZAKOŃCZONE)
Romance#2 część trylogii Fire of passion Ana Thorman od czterech lat mieszka w Bostonie i nieźle sobie radzi. Jej kariera nabrała tempa. Z powodzeniem zarządza firmą, w której jest dyrektorem generalnym. Przeszłość zostawiła za sobą. Dzieci i praca to je...