ROZDZIAŁ 28

3.8K 118 2
                                    

Ojciec jednak nie przewidział pewnej kwestii. Już jakiś czas temu kazałem we wszystkich naszych samochodach zamontować nadajniki. Zrobiłem to w celach bezpieczeństwa i jak widać wyszło dobrze. Szykowałem się do wyjazdu, kiedy w drzwiach naszej rezydencji pojawił się Dante. Domyśliłem się, że jego także poinformował Scott dlatego wpuściłem go do środka.

-Słyszałem co się stało dlatego jestem tutaj żeby ci pomóc

-Chodz za mną do gabinetu -po schodach mieliśmy Olivie, która stanęła jak wryta widząc mojego towarzysza. Po chwili spuściła głowę i bez żadnego słowa przeszła obok nas. Standardowo usiadłem na swoim miejscu a Dante po drugiej stronie biurka. 

-Wiesz gdzie jest twój ojciec i narzeczona- przetarłem dłonią twarz. Czułem się trochę bezradnie bo pomimo tego, że wiedziałem gdzie jest ojciec, nie miałem żadnej pewności, że Sky nie stanie się krzywda. Obiecałem jej, że ze mną będzie bezpieczna, a jak widać nie była.

-Tak

-To dlaczego jeszcze nie jesteśmy w drodze

-Chciałem- drzwi otworzyły się z hukiem I do środka weszła Liv

-Jadę z wami - jej wyraz twarzy był tak zdeterminowany, że aż wręcz bałem się jej odmawiać,a niestety musiałem.

-Nawet nie ma takiej opcji

-Nie pytam cie o pozwolenie. Jadę z wami i już-założyła ręce na klatce i zaczęła tupać noga. Wyglądała teraz jak małe dziecko- tam jest moją przyjaciółka i muszę jej pomóc

-Nie możesz

-Mogę

-Może zamiast się kłócić to w końcu pojedziemy ?- wtrącił się Dante. On jedyne zachowywał zimną krew, ale to nie jego narzeczona była w niebezpieczeństwie.

Odsunąłem szufladę biurka i wyjąłem z niej broń, która przesunąłem w stronę siostry.

-Daje ci to tylko i wyłącznie do obrony.  Masz się tym nie bawić, nie wykonywać żadnych dziwnych ruchów rękami, a najlepiej tego nie dotykaj chyba ze zaistnieje taka konieczność- Olivia wywróciła oczami

-Współczuję twojemu przyszłemu dziecku

-Ja jemu też, bo będzie miało nie zanormalna ciotkę

-Lepiej taka niż żadna- pokręciłem głowa.

Przed domem stali wszyscy moi ludzie w tym Scott,który dalej chodził podminowany. Przekazałem im cały plan i ruszyliśmy w drogę.  Do magazynu miałem wejść sam. Wszyscy inni mieli stać dookoła i wrazie niebezpieczeństwa wkroczyć do środka.  Po raz pierwszy w życiu zacząłem się bać, że coś może pójść nie tak. Pierwszy raz mi na kimś zależało i nawet byłem skłonny rzucić, moja praca byłby tylko Sky nie stała się krzywda.  Miałem wystarczająco dużo pieniędzy, żeby otworzyć coś własnego i naprawdę pomyślę nad tym bardzo poważnie, ale teraz to nie było najważniejsze . Zostawiliśmy samochód parę metrów od magazynu, żeby nie tworzyć niepotrzebnego hałasu. Stanąłem przed drzwiami i wziąłem głębszy oddech. Pchnąłem lekko wrota i wszedłem do środka. Ojciec odrasu zauważył moja obecność bo odwrócił się w moją stronę z głupim uśmiechem.

-Nie myślałem, że pójdzie ci tak szybko - podsumował i odrazu złapał moja narzeczona żeby nigdzie nie uciekła.  Byłem tylko ciekaw jak niby miałaby to zrobić skoro była związana.

-Puść ja

-Oj nie - roześmiał się-przez nią są same problemy. Miałeś poślubić Dianę i to dziecko miało zostać twoje, ale nie. Musiała pojawić się ta dziwka i pokrzyżować plany. Nie myślałem, że stracisz dla niej głowę.

Zauważyłem, że za ojcem skradał się Scott. Musiałem kontynuować rozmowę, żeby nie wyczuł jego obecności

-Myślisz, że naprawdę byłbym taki głupi i uwierzył, że Diana jest w ciąży ze mną? Nie rozśmieszaj mnie to nigdy by się nie wydarzyło

- I z nią też się nie wydarzy- przysunął broń do głowy Sky - Jakieś ostatnie słowa do ukochanej ?

-Żegnaj tatusiu- zamknąłem oczy i po chwili usłyszałem strzał

Serce mafii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz