(3) (Bis)tońska Herbatka

31 4 0
                                    

Pov.Polska
Dzisiejszego ranka obudziłem się wcześnie jak na mnie, dokładnie o 6 rano.
Nie chciałem jeszcze wstawać.
Byłem zmęczony, pomimo że wczoraj położyłem się spać wcześniej niż zwykle.
Przez parę minut, może więcej, wpatrywałem się w sufit.
Powoli zaczyna mi się nudzić dlatego też usiadłem na łóżku.
Potarłem swoje oczy i podniosłem się leniwie z łóżka.
Wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki.
Tam na szybko umyłem się żeby się trochę rozluźnić po czym ubrany już w białe dresowe spodnie i białą koszulkę z nadrukiem Pandy zszedłem na dół.
Była 7 rano kiedy wreszcie zszedłem na dół.

Usiadłem przy stole w kuchni przy którym siedzieli już Czechy i Słowacja jedząc swoje śniadania.
- Gdzie Węgier? - Spytałem podbierając truskawkę z gofra który jadł Słowacja.
Ten burknął cicho niezadowolony jednak nic nie powiedział.
- Węgry wyjechał bardzo wcześnie. Bodajże o czwartej rano- Powiedział Słowak.
- Mhm. Robilem mu nawet śniadanie- Powiedział Czechy przerywając picie kawy.
- A gdzie pojechał? I czemu ja o tym nie wiem? - Spytałem.
- Pojechał do siebie. Podobno coś ważnego miał do zrobienia. A nie wiesz o tym bo ty spałeś. Ja nie mogłem spać więc poszedłem do kuchni po wodę i tabletki na sen, Słowak najpewniej obudził się przez to że Węgry był strasznie głośno. Ty musiałeś mieć twardszy sen i dlatego się nie obudziłeś- Odparł Czechy.
Westchnąłem cicho i pokiwałem głową.
- Coś nie tak? - Spytał Słowacja.
- Nie no... Nic się nie dzieje. Po prostu się nie wyspałem i tyle. Zaraz się rozbudzę. Zrobię sobie Kakao, coś zjem i zaraz mi minie- Powiedziałem
Czechy wstał.
- Co chcesz do jedzenia? - Spytał.
- Nie musisz...- Zacząłem jednak Czechy mi przerwał.
- Nie musisz mi robić śniadania. Sam umiem sobie zrobić. Mam obie ręce, obie nogi więc mogę zrobić sobie sam śniadanie- Powiedział Czechy widocznie starając się udając mój głos.
Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Nie gadaj tylko powiedz co chcesz- Odparł.
Mój brat na prawdę potrafił zaskakiwać.
Kto normalny by użył takiego argumentu?
- Placki z mąki...- Powiedziałem cicho.
- Z cukrem pudrem? - Spytał.
Ja pokiwałem głową.
Już 10 minut później przede mną stanął kubek z kakao oraz talerz z placuszkami posypanymi cukrem pudrem oraz dużą połówka truskawki na górze.
Obok tej połówki był kawałek banana, borówki i maliny.
Każdy z placków był tak samo ozdobiony.
Wszystko dodatkowo polane czekoladą i syropem klinowym.
- Uh... Kanada byłby dumny- Zaśmiałem się.
Czechy też cicho parknął.
- Jedz a nie gadaj- Powiedział i znowu zaczął pić kawę.
Zapadła cisza.
Wszyscy coś jedliśmy albo piliśmy.

Nagle usłyszeliśmy dzwonek.
- Kto normalny przychodzi do kogoś o godzinie ósmej? - Wstałem i podszedłem do drzwi, które po chwili otworzyłem.
Moim oczom ukazał się Ameryka.
Od kiedy Ameryka sam z siebie wstaje tak wcześnie?
- Hej Polska! - Wykrzyczał na mój widok.
- Oh, Ameryka. Proszę, wejdź- Odsunąłem się od drzwi, robiąc mu miejsce.
- Dawno się nie widzieliśmy przyjacielu! - Zaśmiał się, po czym przytulił się do mnie, co oczywiście odzajemniłem.

- Może chciałbyś coś do picia? - Zapytałem, gdy Ameryka się ode mnie odkleił.
- Nie, dziękuję- Ukazał swój codzienny uśmiech.
- W takim razie zapraszam do mojego pokoju- Powiedziałem i razem skierowaliśmy się w stronę schodów.
Mijając kuchnię spojrzałem ja Czechy który jedynie kiwnął głową pokazując mi że na spokojnie mogę pójść z Ameryką do pokoju i nie będzie zły.

Gdy weszliśmy do środka, chłopak od razu podszedł do moich zwierzątek.
- O ja pierdole! To są jadowite pająki! - Wykrzyczał z zainteresowaniem. Podszedłem do niego, spoglądając na moich małych przyjaciół.

- Tak, masz rację. Te cztery to są ptaszniki, a te dwa tarantule- Spojrzałem na trochę większych przyjaciół. - To są dusiciele, za niedługo przyjedzie do mnie mamba czarna. - Amerykanin z wrażenia, aż zdjął swoje okulary.
Spojrzał na mnie.
Od razu dało się zauważyć te jego czarne oczy.
Przypominało mi się w jaką depresję Ameryka wpadł kiedy jego oczy zmieniły kolor.
Ponownie spojrzeliśmy na pająki.

- Jest w ciul niebezpieczna. Od zawsze razem z Australią i Nową Zelandią szukaliście niebezpiecznych zwierzaków i zabaw. A teraz? Nowa Zelandia to nawet do robaka nie podejdzie- Odparł.
Ja zaśmiałem się cicho słysząc to.
- Ahh... Piękne dzieciństwo - Uśmiechnąłem się, po czym spojrzałem poważnie na niego.
- Dobra, a teraz mów co Cię sprowadza- Powiedziałem.

- Pamiętasz akcję o kryptonimie "Herbatka Bostońska"? - Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął mnie w stronę łóżka, po czym usiadł na nim.
- Chyba każdy pamięta tą akcję- Poszedłem w jego ślady.
- Co ty na to, aby powtórzyć tą akcję? - Spytał, nie odwracając ode mnie wzroku.
- Tylko w mniejszej ilości. Tylko ty i ja.- Uśmiechnął się.
- Co ty kombinujesz? - Zapytałem, lekko zdziwiony.
- To jak? Wchodzisz? - Zapytał, nie odpowiadając na moje pytanie.
Przekręciłem oczami.
Co za ciul.
Nie odpowiedział mi na pytanie.
- Zawsze i wszędzie głupku - Spojrzałem na jego wystawioną rękę i podałem swoją.
Ameryka mocno ścisnął moją rękę śmiejąc się widocznie zadowolony.
To się źle skończy.
Każde jego pomysły źle się kończą

Nie takie szczęśliwe zakończenie- PoprawioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz