Pov. ZSRR
Zmęczony dzisiejszymi treningami i obowiązkami, wieczorem udałem się prosto do mojego pokoju. Dzisiejszy dzień wymęczył mnie do tego stopnia że nawet nie miałem zamiaru wychodzić dzisiaj z pokoju.
Kiedy tam dotarłem rzuciłem się na łóżko. Od razu poczułem jak moje skrępowane mięśnie powoli zaczęły się rozluźniać. Leniwie zdjąłem z siebie ubrania, zostając w samych bokserkach. Położyłem się na plecach jedną rękę kładąc pod moją głowę a drugą na klatkę piersiową.
W uszach ciągle dudniły mi słowa PRL'a. Bolały, wbijały się we mnie jak sztylety. Najgorsze w nich jednak było to, że miał rację. Po prostu ją miał. Kiedyś wszystkie problemy z nim rozwiązywałem siłą. Zwłaszcza w okresie gdy Polska był w śpiączce. Przez nerwy nie umiałem się kontrolować. Miałem wybór albo znęcać się nad nim albo nad dziećmi.
Uderzyłem się lekko w głowę aby ukrócić to samokarcenie się. Na dziś wystarczy już. Czas spać.
Z tą myślą zamknąłem oczy i przez wymęczenie zasnąłem dość szybko.Padał deszcz. Pomimo że zbliżała się większa ulewa nic sobie z tego nie robiłem. Nie przeszkadzało mi to. Byłem zadowolony z siebie. Wszyscy moi przeciwnicy leżeli na ziemi martwi. Coraz więcej krwi wylewało się z nich i wsiąkało w podmokłą już ziemię. Widząc to roześmiałem się.
- I tak właśnie kończą wszyscy, którzy z nami zadzierają! Nie PRL? - Powiedziałem uśmiechnięty.
Nie dostałem jednak odpowiedzi. W zamian za nią usłyszałem cichy jęk i pisk Ukrainy. Od razu spojrzałem w ich stronę. PRL stał, trzymając się za brzuch. Był delikatnie zgięty. Karabin który trzymał w dłoniach wypadł, wprost do kałuży. Za PRL'em stał Ukraina. Przerażony chłopak stał, kulił się w sobie jak najbardziej mógł. Po policzkach spływały mu łzy. PRL długo nie ustał w tej pozycji, upadł po chwili. Przez to że obie ręce miał teraz na ziemi mogłem z łatwością zauważyć powód tego wszystkiego. Trzy kule wystrzelone w stronę Ukrainy gdy tylko wyszedł z domu trafiły PRL'a. Ochronił go. Nie myśląc wiele rzuciłem swój karabin i podbiegłem do PRL'a. Upadłem obok niego.
- PR...? Co... Co się dzieje...? - Zapytałem zapewne brzmiąc jak dziecko.
On widocznie to zauważył. Uśmiechnął się jedynie.
- Mała rana... Do wesela się zagoi- Zaśmiał się cicho a później zakaszlał.
Uśmiechnąłem się lekko, choć mój uśmiech szybko zszedł. Żart PRL'a nie był w stanie mnie rozbawić na długo.
Powoli położyłem dłoń na jedną z jego ran. Najgorszą. Największa, przy najdelikatniejszych narządach. Wiele razy ją widziałem. Śmiertelna. Przycisnąłem dłoń do niej mocniej a PRL jęknął głośno.
- Wybacz... Musimy jakoś to zatamować...- Powiedział.
Zabrałem rękę i gdy zdjąłem z siebie sweter rozerwałem go. Znowu położyłem rękę na ranie, tym razem trzymając w niej kawałek swetra.
- Hej PRL... Spójrz na mnie. Musisz wytrzymać. Dobrze? Umiesz to robić. To nie pierwszy raz kiedy ciebie trafili. Dasz radę-
Nie był to pierwszy raz kiedy PRL miał jakąś ranę od postrzału. Nigdy nie miał jej jednak w brzuchu.
PRL uśmiechnął się lekko. Z jego ust zaczęła wypływać krew. Nie dobrze. Bardzo nie dobrze.
Usłyszałem że Ukraina płacząc mówi coś do mnie. Nie zareagowałem, nawet nie zrozumiałem sensu tego co mówił. Ważniejszy był teraz PRL.
Od tygodni odkładałem lekcje pierwszej pomocy. Węgry namawiała mnie do nich mówiąc że nie wiem kiedy przydadzą mi się. Nie wierzyłem jej. Myślałem że jak coś się stanie to sobie poradzę. Teraz byłem zdany jedynie na szybkie dotarcie pomocy. Wiedzieli że coś się u nas dzieje. Dzwoniłem do nich gdy tylko to się zaczęło. Pomoc już jedzie. Trzeba tylko wytrzymać.
Drugą wolną ręką złapałem tą należącą do PRL'a. Spojrzałem na jego twarz. Zaczął blednąć. Spojrzał na mnie tymi pięknymi niebieskimi oczami.
- ZSRR... Nie możesz mnie zostawić...- Powiedział cicho.
- Nie zostawię ciebie. Słowo- Powiedziałem i ucałowałem jego dłoń.
PRL uśmiechnął się znowu.
- W życiu nie sądziłem że ciebie o to poproszę ale... Mam jedno moje ostatnie życzenie. Nie ważne co to będzie... Spełniłbyś je? - Zapytał.
Nie ważne co to będzie. To nie może być nic trudnego. Dlatego odpowiedź była tylko jedna.
- Oczywiście- Powiedziałem od razu.
- ZSRR... Pocałuj mnie...- Powiedział jedynie.
Zmrużyłem brwi. Pocałować go? Robiłem to cały czas przecież.
- Ale... Nie chodzi mi o policzek czy dłoń. Chce... Tutaj...- Pokazał na swoje usta.
Od razu poczułem jak blednę. Zmrużyłem brwi. To wyglądało jak pożegnanie. On chciał się pożegnać. Już miałem odmówić gdy jednak jedna część mnie zaczęła pokazywać bardziej racjonalną stronę tego życzenia. PRL umierał. Żadne moje słowa mu nie pomogą. To jego ostatnie życzenie. Nie mogę mu tego zrobić...
Nie wiele myśląc pochyliłem się i delikatnie ucałowalem jego zimne wargi. Zaczął tracić temperaturę. Czułem jak drży z zimna. Przyciągnąłem go do siebie i wtuliłem mocno aby jakkolwiek go ogrzać. PRL widocznie nie spodziewał się tego. Po chwili jednak poczułem jak delikatnie odwzajemnił pocałunek. Nie trwał długo ale widocznie usatysfakcjonował PRL'a. Powoli odsunąłem się od niego a przed oczami ujrzałem martwy profil mojego przyjaciela. Flaga jaką miał dotychczas wyblakła. Oczy także. Jedynym kolorem na jego twarzy była krew wypływająca z ust i nosa oraz odrobina włosów opadająca na jego czoło. Wtuliłem go mocniej w siebie i schowałem twarz w jego szyi. Za późno. Tak mi przykro PRL. Tak mi przykro. Tak mi...
CZYTASZ
Nie takie szczęśliwe zakończenie- Poprawione
FantasyHistoria opowiada o miejscu w którym mieszkają kraje. Kraje wreszcie czują się bezpieczne. Na reszcie mogą skupić się na swoich uczuciach, życiach i relacjach z innymi krajami. Jednak po pewnym czasie okazuje sie że kraj na pozór prawdomówny i godny...