(28) Ukryty Strach

13 1 0
                                    

Pov. Adam
Leżałem na łóżku w pokoju. Była godzina czwarta, zaraz wszyscy domownicy wstaną. Obok mnie był ten przeklęty Niemiec. Zapewne spał. Ja tej nocy niewiele spałem. Nie umiałam. Myśl, że znowu mnie ma skutecznie nie pozwalała mi na długo zasnąć. Nie byłem pewien ile minęło czasu odkąd tutaj jestem. Nie jest to ważne. Ważne jest to, że każdą próbę ucieczki udawało im się popsuć. Wiele razy byłem bardzo blisko. Ani razu jednak nie wyszedłem poza teren tego domu. A Rzesza za każdą nieudaną ucieczką stawał się coraz bardziej denerwujący. Wcześniej nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy jednak widać, że to możliwe. Staram się myśleć o plusach tej sytuacji. To jest jeden z nich. Wiem więcej niż wcześniej. Minusem było zdecydowanie to że kończą mi się pomysły na ucieczkę.
Z myśli skutecznie wyrwał mnie głos. Doskonale wiedziałem czyj on jest. Nic nie było w stanie go poprawić. Nawet fakt, że jego właściciel przed chwilą się obudził i nie do końca go kontroluje.
Wtulił się we mnie mocno i zaciągnął się moim zapachem. A raczej jego zapachem. Ubrania, które na sobie miałem pachnęły tylko nim. Być może miał nadzieję poczuć mnie, lub był aż takim narcyzem, że lubił siebie wąchać.
- Od kiedy nie śpisz? - Spytał spoglądając na moją twarz.
Ja sam uporczywie wpatrywałem się w sufit. Z kamienną twarzą powtarzałem sobie w myślach jedynie "Nie patrz na niego" "Nie patrz na niego". Z pewnością by mnie to pogrążyło.
- Nie wiem. Obudziłem się i nie mogłem zasnąć- Odparłem po chwili.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? Mogłem pomóc ci zasnąć- Mruknął i rozłożył się wygodniej na łóżku.
Na prawdę nie wiesz czemu?
Czułem jak ściskał mnie coraz mocniej. Zaraz zacznie mnie podduszać.
- Nie było takiej potrzeby żebyś się budził. Lepiej idź spać. Zostało ci niewiele ponad dwie godziny snu- Powiedziałem nadal uporczywie oglądając sufit.
Rzesza zmrużył brwi.
- Nie chcę spać. Chcę spędzić czas z tobą. W końcu po coś tu jesteś- Powiedział i zaczął gładzić mój brzuch.
Otworzyłem szerzej oczy niezbyt zadowolony z obecnej sytuacji.
Oh Boże. Czym ja ci zawiniłem? Zawsze słuchałem się rodziców. No może nie tak od razu zawsze... Ale w większości. Byłem grzeczny, uczyłem się, chodziłem do kościoła. Nawet za kraj walczyłem. Czym ja sobie na to wszystko zasłużyłem?
Mam nadzieję że przez wczesną porę będzie miał ochotę tylko na przytulanie a nie na coś więcej.
Moje prośby widocznie nie zostały wysłuchane a Rzesza okazał się większym zboczeńcem niż sądziłem. Mimo wczesnej pory był niezwykle chętny. Poczułem jak włożył dłoń po koszulę i zaczął dotykać moją klatkę piersiową. Podniósł się i oparł rękę obok mojej głowy. Musiałem spuścić wzrok z sufitu, który nagle zniknął mi sprzed oczu.
- Co robisz? Nie za wcześnie? - Spytałem spoglądając na sztalugę, stojącą teraz z boku pokoju.
- Oh... Nic, nic... Zamknij oczy, zrelaksuj się i pozwól mi działać- Powiedział i korzystając z odsłoniętej mojej szyi, zaczął ją całować oraz przygryzać.
Położyłem dłonie na jego klatkę piersiową i próbowałem go odsunąć. Najpierw delikatnie. Później z większą siłą.
- Przestań- Powiedziałem niezadowolony.
On nadal robił co robił. Nie przejmował się moimi słowami. Nigdy się nie przejmował.
W końcu jednak zdenerwowałem się. Odepchnałem go jak najmocniej umiałem i krzyknęłam.
- Mówię żebyś przestał! Nie mam ochoty! - Krzyknęłam spoglądając na niego.
Ten ruch jednak widocznie był błędem. Rzesza zmrużył brwi. W jego oczach widziałem coraz to szybciej rosnące niezadowolenie.
- Możesz przestać się ruszać? - Warknął przez zaciśnięte zęby.
- Nie mogę! Ostatni raz ci to powiem. Przestań do cholery! - Ponownie krzyknąłem.
Rzesza złapał za obie moje ręce i przycisnął je do poduszek po obu stronach mojej głowy. Powoli pochylił się nade mną i uśmiechnął się. Zmrużyłem brwi od razu.
- Oh Adaś... Jesteś taki zmienny... Kiedyś ci się to podobało. No nie mów że tak szybko o tym zapomniałeś. Ba. Nawet sam o to prosiłeś. Sypiałeś z Niemcem. Z mordercą, bandytą atakującym wasz biedny kraj. Byłeś ze mną kiedy nie miałem żadnego szacunku do ciebie. Więc czemu teraz, kiedy daję ci wszystko co mogę, ty nie chcesz? Więc... Myśląc tak jak ty... Muszę znowu wrócić do dawnego traktowania żebyś znowu zaczął mi ulegać? - Mruknął z uśmiechem.
- Tamto było błędem. To nic nie znaczy. Przykro mi, że się przywiązałeś. A z resztą. To twoja wina że wszystko trwało tyle ile trwało- Powiedział.
Kąciki moich ust delikatnie się uniosłu. Rzesza przechylił lekko głowę.
- Wiedziałeś jak to się skończy. Nie powinieneś mnie za to winić. To ty zacząłeś. Gdybyś tego nie zrobił to ja bym nie zmusił ciebie do takiej relacji. Więc za to wiń samego siebie- Powiedział i puścił moje dłonie.
Sam wstał z łóżka i zaczął się rozciągać po czym na mnie spojrzał.
- Zastanów się nad tym. Ah... I nie próbuj znowu uciekać. Powinieneś już wiedzieć jak to się skończy.
Pochylił się nade mną i pocałował mnie w usta. Odsunął się i z uśmiechem poszedł do łazienki.
Skuliłem się i zakryłem kołdrą.
- Nadal to pamięta...- Wyszeptałem.
Miałem nadzieję, że o tym zapomniał jednak... Co ja myślałem? Przecież to oczywiste, że pamięta.
Poczułem jak łzy napływają do moich oczu. Od razu je zacisnąłem.
- Nie... Nie mogę płakać... Nie przez niego...- Szepnąłem i podniosłem się z łóżka.
- Muszę się ogarnąć...- Mruknąłem i podszedłem do szafy.
Nie miałem zbyt wielkiego wyboru.
Postanowiłem założyć jego koszulę i swoje czarne spodnie. Koszula była sporo za duża jednak musiało mi to wystarczyć. Kiedy byłem już jakoś ubrany wyszedłem z pokoju.
Na korytarzu nie było nikogo. W domu było cicho. Nie było to jednak dziwne. W końcu była dopiero czwarta rano. Prawie piąta. Domownicy jeszcze spali lub dopiero się rozbudzali. Baśka z pewnością więc do niej nie mogę pójść. W pokoju na pewno nie zostanę dlatego zejście na dół będzie najlepszą opcją. Zszedłem po schodach. W salonie nie było nikogo. Korzystając z chwili spokoju usiadłem na kanapie i zamknałem oczy.
- Adam? Co ty tak wcześnie robisz na nogach? -
Usłyszałem głos Włoch od strony kuchni. Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego. Stał tam z pomidorem w dłoni.
- Ja... Ja musiałem pomyśleś- Powiedziałem po chwili.
- Chcesz coś zjeść? Właśnie robię śniadanie- Powiedział.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Nie, dziękuję. Ja po prostu posiedzę tutaj- Powiedziałem i znowu zamknąłem oczy.
Włoch nic nie odpowiedział. Stał przez chwilę w ciszy po czym usłyszałem jak powoli podchodzi do mnie. Mimo, że go lubię, z całego grona psychopatów wydaje się najmilszy, to jednak wolałem uniknąć rozmowy z nim. On miał jednak inne plany. Usiadł obok mnie i odstawił pomidora na stół.
- Posłuchaj... Ja wiem, że to nie jest najlepsza sytuacja W jakiej mogłeś się znaleźć ale...- Zaczął.
- Zrobiłeś kiedyś coś czego strasznie żałujesz? - Spytałem przerywając mu.
Włochy spojrzał na mnie. Ja także otworzyłem oczy i spojrzałem na niego.
- Oczywiście że zrobiłem. Każdy kiedyś coś takiego zrobił. A coś się stało? Potrzebujesz z czymś pomocy? - Spytał.
Westchnąłem głośno i spuściłem głowę.
- Kiedyś... Ja i Rzesza mieliśmy taki nas... Epizod. Kiedy my...- Przerwałem.
Nie umiałem mówić dalej. Samo myślenie o tym przyprawiało mnie o zawroty głowy. Było mi okropnie wstyd.
Włochy westchnął głośno.
- Chodzi ci o ten romans podczas wojny... Tak? - Spytał.
Od razu na niego spojrzałem.
- Skąd ty o tym wiesz niby? - Spytałem mrużąc brwi.
Włochy uśmiechnął się lekko.
- Powiedział mi. Myślisz, że o czymś takim by mi nie powiedział? - Spytał.
Wpatrywałem się w niego z szeroko otwartymi oczami. Jakaś część mnie wiedziała o tym jednak usłyszenia tego było jak uderzenie w policzek. Sekret, który latami chowałem, chroniłem jak nic innego tak naprawdę nie był sekretem. Spuściłem głowę i zamknąłem oczy.
- Jestem skończony...- Westchnąłem głośno.
- Wiesz... On powiedział tylko mi, Vichy i Japonii. Właściwie... Sam usiłował ukryć to przed Vichy ale w końcu się dowiedziała. Był na siebie zły za to... Ja wiem co ty o nim myślisz. Ale on prywatnie jest inny... Mam nadzieje, że kiedyś to zrozumiesz- Mówił spoglądając na mnie z uśmiechem.
Gdy tylko otwierałem usta żeby odpowiedzieć, przed domem usłyszałem krzyki. Żołnierze pilnujący domu właśnie z kimś przegrywali. Włochy od razu poderwał się na nogi, co ja także zrobiłem. Zza paska wyjął pistolet i mi go podał.
- Idź po Basię i ukryjcie się. Już- Powiedział i popchnął mnie delikatnie w stronę schodów.
Sam Włochy wyszedł z salonu. Od razu pobiegłem na górę. Wszedłem do sypialni Basi i Hansa. Samego Hansa w niej nie było. Basia spała na łóżku. Od razu podszedłem do łóżka i potrząsnąłem nią.
- Baśka wstawaj. Wstawaj no...- Mówiłem.
Basia powoli otworzyła oczy i na mnie spojrzała. Od razu wyciągnąłem ją z łóżka i zacząłem się rozglądać.
- Ktoś atakuje dom. Musimy się ukryć. Cholera... Czemu wy nie macie tutaj żadnych dobrych miejsc do ukrycia...- Warknąłem pod nosem.
Nie wiedząc co robić pociągnąłem ją za drzwi. Przycisnąłem plecy do ściany, ją przycisnąłem do siebie.
Włoch widocznie nie dał rady sam. Napastnicy weszli do domu i rozchodzili się po całym domu. Słyszałem strzały, krzyki i wyzwiska. Przyciągnął do siebie bardziej Basię. Zacisnąłem mocniej dłoń na pistolecie. Przygotowywałem się już na najgorsze gdy kroki na górze ucichły centralnie przed pokojem, w którym byliśmy.

Nie takie szczęśliwe zakończenie- PoprawioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz