(26) Odkładać Emocje

25 3 2
                                    

Pov. PRL
Leżałem na łóżku szczelnie przykryty kocem. Nawet jedna część mojego ciała nie była odkryta. Obok mnie było dużo poduszek. Przytulałem do siebie wielkiego białego misia. Po domu unosił się cudowny zapach pierników lecz przez lekki strach nie mogłem wyjść ze swojego bezpiecznego miejsca. Czego się bałem? Wszystkiego. W mojej głowie pojawiały się scenariusze, w których po wyjściu spod koca ginę lub dzieje mi się jakaś krzywda. Mało prawdopodobne scenariusze ale skutecznie mnie zatrzymywały przed wyjściem spod koca.
Od samego rana miałem względny spokój. Każdy w domu przestrzegał mojej prywatności i spokoju. Każdy poza Związkiem Radziecki. Ten odwiedzał mnie praktycznie co godzinę. Martwił się więc mogłem mu wybaczyć zakłócanie mojego spokoju.
- PRL? - Usłyszałem jego głos.
Wolałem się jednak upewnić.
ZSRR, zapewne wiedząc co robić, wystawił w moja stronę rękę żebym mógł poczuć jego zapach, co stało się stało prawie od razu.
- Coś się dzieje ZSRR? - Spytałem wychylając głowę z pod koca.
- Po pierwsze. Mam dla ciebie pierniki- Powiedział potrząsając lekko miskę z piernikami. - Po drugie musimy porozmawiać na ważny temat- Powiedział stawiając na szafkę obok łóżka miskę z cynamonowymi wypiekami.

Zajrzałem do środka i zacząłem lekko niepewnie wąchać ciastka. Zawsze tak robię żeby upewnić się czy wszystko jest z nimi dobrze. W końcu wziąłem jedno ciastko do ust. Przesunąłem się na bok i poklepałem miejsce obok siebie pokazując tym ZSRR'owi żeby usiadł.
- No więc co to za sprawa? - Spytałem.
- Za niedługo planujemy atak na Rzeszę. I chcę spytać czy dałbyś radę wtedy być. Wiesz jednak jesteś jednym z najlepszych z tego oddziału i ta akcja nie przejdzie tak dobrze jeżeli nie będzie na niej ciebie- Powiedział i podrapał się lekko po karku.
- Mógłbym. W zasadzie nie mam nic do roboty niż siedzenie pod kocem i trzęsienie tyłkiem ze strachu- Wzruszyłem ramionami.
- Pamiętaj jeżeli wyczułbyś że coś nie tak powiedz mi o tym dobrze? - Kiwnąłem głową.
Wziąłem miskę z piernikami i przysunąłem do ZSRR'a.
- Bierz- Kiwnąłem głową do niego.
Wziął jednego i ugryzł.
- Kto je robił? - Spytałem.
- Jugosławia. A kto by się oprócz mnie tak o ciebie troszczył? - Uniósł brew.
Parsknąłem cicho pod nosem.
- Nienawidzę cyklów- Westchnąłem mrużąc lekko brwi.
- Czemu? - Zapytał spoglądając na mnie z uniesionymi brwiami.
Zmrużyłem brwi jeszcze bardziej.
- Chcesz wiedzieć czemu? Okej. Czuję się jak totalny tchórz, mam zmiany temperatur tak że raz mi bardzo gorąco raz mi bardzo zimno. Jestem strasznie naiwny, moje logiczne myślenie odchodzi nie wiem nawet gdzie. Dalej wymieniać? - Zapytałem prostując się lekko.
- Nie dzięki. Wiem już jak bardzo nienawidzisz tego. Ale hej. Spójrz na plusy. Masz wolne przez tydzień. Bezkarnie możesz zostać w łóżku nawet do godziny 14. Możesz jeść ciągle to na co tylko masz ochotę. Możesz pokazywać każdą swoja emocje bez dziwnych spojrzeń "Bo to przez cykl"- Zaczął wymieniać.
- Wstawać o 14? Marnowanie dnia. Jeść ciągle to na co mam ochotę? I do późnego wstawiania i do jedzenia wszystkiego przywyknę i potem trudno się odzwyczaić. A jak będę jadł tylko to na co mam ochotę w dowolnych ilościach to przytyję. A ja tyć nie mogę bo pracuję siłą ciała- Westchąłem.
- Oh PRL. Ty wszystko widzisz w czarnych barwach- Zaśmiał się. - Musisz w końcu popatrzeć na to inaczej. Nie samym celibatem człowiek żyje- Mruknął uśmiechając się.
- Ty wziąłeś tą radę chyba na zbyt poważnie- Westchnąłem ciszej.
ZSRR widocznie ignorując ostatnie zdanie, zapytał.
- Będziesz dzisiaj na treningu czy odpuścisz? -
- Oczywiście że będę. Cykl mi nie stanie na przeszkodzie co do normalnego funkcjonowania- Przekręciłem oczami.
- Pamiętaj o 14:30 dzisiaj- Wstał.
Pocałował mnie jeszcze w czoło i wyszedł.
- Papa...- Westchnąłem i wygodniej ułożyłem się na łóżku.
Znów szczelnie przykryłem się kocem, tylko tym razem obok siebie położyłem miskę z piernikami. Nie byłem głodny jednak Jugosławia na pewno się nad nimi postarała. Jeśli ich nie zjem będzie jej przykro.
Gdy wszystko było już na swoim miejscu wychyliłem głowę lekko spod koca.
- 10:28- Szepnąłem do siebie.
Ponownie schowałem się pod kocem i zacząłem powoli jeść pierniki. Były dobre, jeszcze ciepłe i niektóre ozdobione lukrem. Jak zwykle były idealne. Dość szybko skończyłem je jeść. Gdy tylko miska była pusta wychyliłem się spod koca. Zacząłem wąchać. Skupiłem swoje całe myśli by w razie wyczucia jakiegoś obcego zapachu jak najszybciej zacząć działać. Kiedy uznałem że jest względnie bezpiecznie wyszedłem powoli spod koca. Teraz zacząłem powoli przeglądać pokój. Nic dziwnego nie zauważyłem. Dlatego wziąłem już pustą miskę i wyszedłem z pokoju. Przygryzłem jedną ze ścian miski i wspiąłem się na belki przy suficie. Wolałem tak się poruszać. Niewiele krajów dostanie się na górę no i nie widać mnie tam. Uspokoiłem swój oddech oraz bicie serca i powoli ruszyłem. Oczy miałem szeroko otwarte. Wypatrywałem wszelkich nieprawidłowości, ciągle wąchałem wszystko dokładnie by nic mnie nie ominęło.
Wiem że to może być dziwne no bo ile to może być, przejść do kuchni. Ot i trudne zadanie. Jednak dla mnie, kiedy mam cykl, poruszanie się jest zadaniem jednym z trudniejszych. Łatwo mnie zaskoczyć, trudno mi się bronić. Wolę zostawać w pokoju pod kocem, gdzie jestem względnie bezpieczny.
W końcu kiedy byłem w kuchni rozejrzałem się i zeskoczyłem po cichu. Odłożyłem talerz na blat i kiedy miałem wracać usłyszałem czyjś głos.
- Witam panie PRL! Jak się pan dziś czuje- Odwróciłem się do potencjalnego przeciwnika, opierając się o blat.
Przede mną nie stał żaden groźny przeciwnik, tylko młody chłopak o szarych oczach. Zmrużyłem brwi.
- Nie strasz mnie młody- Warknąłem i odsunąłem się od blatu.
Chłopak widocznie poczuł się zakłopotany.
- Niech pan mi wybaczy. Nie chciałem pana przestraszyć- Podrapał się po karku.
- Spokojnie młody, nic się nie stało- Westchnąłem głośno.
- Mógłbyś powtórzyć to co mówiłeś na początku? - Spytałem.
Niezbyt załapałem to co mówił. Byłem bardziej zajęty szukaniem potencjalnej drogi ucieczki.
Chłopak chwile się zastanawiał.
- Ah. Pytałem jak się pan czuje- Odparł po krótkiej chwili zastanowienia.
- Mogło być lepiej. Mniejsza. Mam nadzieję że wziąłeś sobie moja wczorajszą radę do serca i na dzisiejszym treningu dasz z siebie wszystko- Burknąłem patrząc na niego.
- Oczywiście że tak. Postaram się na tyle na ile mogę- Powiedział uśmiechając się szeroko.
Ten jego entuzjazm czasami mnie przeraża.
- Wspaniale. Jak widzisz. Nawet ja dzisiaj będę więc...- Wzruszyłem ramionami.
Skierowałem się do wyjścia z kuchni
- Panie PRL- Odezwał się chłopak za moimi plecami.
- Tak młody? - Spytałem spoglądając na niego.
- A... A dlaczego ja nie mogę chodzić z wami na misję. Na przykład tą co teraz będzie. Nawet nie wiem gdzie będzie i co się będzie działo. I tak dowiedziałem się o niej przypadkiem- Westchnął chłopak.
To pytanie zdziwiło mnie. Zawsze myślałem że młodemu to nie przeszkadza. Był zbyt delikatny na misje i sam o tym dobrze wiedział. Nikt nie wymagał od niego niczego więcej niż dawał od siebie codziennie. Na prawdę mu to przeszkadza?
- Wiesz młody. Nauczysz się odkładać emocje na dalszy plan to możnaby było pomyśleć nad zbieraniem ciebie na część misji- Powiedziałem.
Jedynie tyle mogłem powiedzieć. Wiem że wyminąłem trochę temat ale co ja innego miałem powiedzieć?
- Ale ja potrafię to robić- Powiedział niezadowolony chłopak stając przede mną.
- Ale na przykład zabić swojego ojca to ty byś nie potrafił racja? - Spytałem unosząc brew.
Chłopak zmrużył lekko brwi.
- No nie. Kto by potrafił zabić kogoś ze swojej rodziny- Powiedział niepewnie.
- Na przykład ja? ZSRR i znaczna część osób z tego oddziału także. Posłuchaj młody. Gdybyśmy cię zabrali na tą akcję mógłaby stać się tragedia. Na przykład wykiwaliby cię i zabili. Albo zrobili coś gorszego. W momencie gdy nic nie może pójść niezgodnie z planem taki problem może okazać się śmiertelny dla nas wszystkich- Poklepałem go po ramieniu i odszedłem. Chłopak nie poszedł za mną. Znowu wskoczyłem na ścianę i po belkach przy suficie przeszedłem do mojego pokoju. Kiedy tam dotarłem rzuciłem się na łóżko. Znowu schowałem się pod koc. Zaśnięcie nie zajęło mi dużo czasu.
Obudziło mnie ciche pukanie w drzwi i głos. Nie zrozumiałem jednak czyj był to głos. Nadal leżałem na łóżku i próbowałem spać. Po chwili pukanie ustało ale długo ten spokój nie trwał. Znów ktoś mi zaczął przeszkadzać, tym razem jednak trzecią mną lekko. Niezadowolony otworzyłem oczy i warknąłem cicho. Przed sobą ujrzałem Litwę.
- No nareszcie się obudziłeś. Chodź. Do treningu zostało nam 10 minut... No dobra teraz 7- Powiedział.
Westchnąłem głośno. Byłem zbyt zaspany żeby teraz iść na trening. Litwa widząc że potrzebuję chwili czasu odsunął się od łóżka. Ja w tym czasie uklęknąłem na łóżku i zacząłem się rozciągać.

Pov. ZSRR.
Spojrzałem zdenerwowany na zegarek. Zostały 2 minuty do treningu a ich nie ma. Wiedziałem że to jest zły pomysł. PRL nie jest gotów na trening. Nawet nie da rady przyjść na czas. A na tym cierpi reszta oddziału. Powinienem raczej mu zakazać treningów podczas cyklu.
Moje rozmyślania przerwał mi ciężar na ramionach. Westchnąłem głośno i schowałem zegarek do kieszeni. Wiedziałem kto teraz tuli się do moich pleców. I cała złość nagle wyparowała. Zdążył. To najważniejsze.
- PRL... Mówiłem że powinieneś zostać w łóżku. Pod kocem. Z kubkiem kakao i misiem w ręku- Westchnąłem głośno.
PRL złapał za moja rękę, wyciągnął ją z kieszeni i spojrzał na zegarek.
- Jestem na czas. A nawet wcześniej niż na czas- Szepnął kontynuując przytulanie.
Westchnąłem pod nosem.
- Chcesz zacząć pierwszy? Im szybciej zaczniesz tym szybciej skończysz- Spytałem głaszcząc lekko jego głowę.
PRL mruknął cicho.
- Zmęczony jestem... Daj mi chwilę. Albo...- Przerwał
- Możesz mi dać z liścia w twarz? - Spytał schodząc ze mnie i stając przede mną.
- Czekaj co? - Spytałem patrząc na niego.
- Chce się rozbudzić- Powiedział patrząc na mnie lekko zmęczonym wzrokiem.
- Co? Nie... PRL co to za pomysł? - Powiedziałem niezadowolony.
- Ale dlaczego. Bez ówczesnego litra kawy na pewno nie uda mi się dokończyć tego toru- Zaczął mnie namawiać.
Nie miałem zamiaru się zgadzać. PRL miewał głupie pomysły ale to już była przesada.
- PRL nie. Nigdy ciebie nie uderzę- Powiedziałem twardo trzymając się swojego zdania.
PRL zmrużył brwi.
- Ta, a jakoś kiedyś mogłeś mnie bić nawet do nieprzytomności- Warknął PRL przekręcając oczami.
Otworzyłem bardziej oczy. Sam PRL spojrzał na mnie i rozluźnił delikatnie twarz. Przez chwilę było cicho. PRL chciał coś powiedzieć jednak ja go wyprzedziłem.
- Marsz do pokoju! - Krzyknąłem pokazując palcem w stronę domu.
PRL patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Po chwili zmrużył brwi niezadowolony i odszedł.
Znowu zapadła cisza. Przez moment patrzyłem na odchodzącego PRL'a. Szybko jednak wróciłem myślami do aktualnej sytuacji.
- Zaczynamy trening- Powiedziałem.
- No dalej! - Krzyknąłem patrząc na te gapie stojące obok.
Słysząc mój ostrzejszy ton zaczęli się rozgrzewać.

Nie takie szczęśliwe zakończenie- PoprawioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz