(29) Wybawienie

18 2 0
                                    

Pov. ZSRR
Była prawie 6 rano a ja wraz z paroma krajami z oddziału przeciskaliśmy się przez las. Słońce powoli wstawało. Uzgodniliśmy że taka pora była najlepsza. Rzesza był przygotowany na utarte już godziny ataków. Zazwyczaj był to wieczór, południe lub noc. Po spokojnej nocy nie spodziewa się nas z samego rana. To był najlepszy czas na atak. Uśmiechnąłem się lekko i ściskając bardziej karabin zwisający z moich pleców, podniosłem wyżej sporą gałąź aby ci niżsi ode mnie mogli na spokojnie pod nią przejść. PRL jedynie uśmiechnął się do mnie. Nikt się nie odzywał. Nie chcieliśmy siebie za wcześnie zdradzać dlatego staraliśmy się zachować ciszę. To drzewo, którego gałąź podniosłem było jednym z naturalnych wyznaczników. Znajdowaliśmy się teraz na terenie Rzeszy. Tutaj także są patrole. Wszystkie zmiany będą dopiero za godzinę. Wtedy już będzie po wszystkim.
Takie tereny rzadko były oznaczone jednak ci, którzy żyją w tym świecie już trochę czasu na pamięć wiedzą gdzie kończy się jeden teren a gdzie zaczyna drugi. Nowy kraj miałby problem z życiem tutaj. Wchodząc na obcy teren miałby gwarantowaną śmierć i późniejsze życie w niewoli. Taki system ustanowiliśmy sami. A raczej pierwsze kraje trafiające tu. Wtedy Brytania nie chciał ingerować w ten świat. Dzisiaj wszystko jest już zbyt umocnione. Pozostawienie tego będzie dla niego najlepszym wyborem.
Do głównego terenu Rzeszy dotarliśmy szybko. Dało się zauważyć spory mur, dookoła, którego krążyli żołnierze z psami. Ukryci za drzewami mogliśmy na spokojnie zobaczy co jest przed nami. Obok mnie byli tylko nieliczni z naszego oddziału. Węgry w razie gdyby potrzebna była pomoc medyczna, Łotwa umiejący wymyślić idealny plan w każdej sytuacji, Litwa umiejący doskonale strzelać oraz PRL o Jugosławia mający największe umiejętności w walce w ręcz. Inni z oddziału mieli zająć się żołnierzami oraz zwiadami. Mieli nas także osłaniać aby nikt nas nie zaskoczył. Jednym z osłaniający nas był Niemcy Wschodnie. Byłem trochę sceptyczny do tego aby go tam zostawiać. PRL uparł się jednak. Wierzył w niego a skoro on wierzył to ja też musiałem.
Pozbycie się żołnierzy nie trwało długo. Psy zostały uśpione, część żołnierzy nie żyła a część była nieprzytomna. Dlatego widząc okazję ruszyliśmy w stronę domu.
W momencie gdy wyszliśmy z krzaków przede mną przeleciała pierwsza kula. Następna kula świsnęła przy PRL'u. Od razu złapałem go za ramię i rzuciłem go na ziemię. Sam upadłem zaraz obok niego. Zaciągnąłem go spowrotem za drzewo. Litwa, Jugosławia i Węgry także ukryli się. Wychyliłem się lekko zza drzewa. Pierwsze co ujrzałem to grupę Niemieckich żołnierzy, ubranych w mundury strażników. Tego dnia mieli oni stać na granicy lasu. Na granicy, której pilnować miał Niemcy Wschodnie.
Zmusiłem się aby nie odwrócić się do PRL'a. Oboje wiedzieliśmy o tym, że Niemcy Wschodnie zawalił sprawę. I mógł takze zawalić całą naszą akcję. Warknąłem cicho pod nosem i zdjąłem karabin z pleców. Zacząłem od razu strzelać do nich. PRL także zniknął. Nie widziałem go ale żołnierze po chwili byli już martwi. Martwi, porozrywani i trwało pokaleczeni. Pomiędzy nimi ujrzałem PRL'a a już po chwili i resztę naszego oddziału. Sprawdzali czy wszyscy żołnierze byli martwi. Westchnąłem głośno i wyszedłem z krzaków. Podszedłem do nich.
PRL od razu wyszedł przed nich wszystkich.
- Ja... Ja wiem, że on zawiódł. I, że przez wszystko mogło nie wyjść... Ale proszę...- Zaczął tłumaczyć.
- Nie. Po prostu nie. Niemcy Wschodnie na następnej naszej akcji zostaje w domu. Łotwo, pójdź sprawdzić czy Niemcy przepuścił jeszcze kogoś- Powiedziałem spoglądając na Łotysza.
Ten od razu zasalutował i ponownie wbiegł w las.
Nim PRL zdążył cokolwiek odpowiedzieć, odwróciłem się i ruszyłem do ogrodzenia. Oni poszli od razu za mną. Brama była zamknięta co było do przewidzenia. Nie była zamknięta jednak długo. Litwa strzelił w kamkę przez co dwie wielkie płaty bramy się uchyliły. Popchnąłem je i wszedłem do środka. Wszyscy razem podeszliśmy do drzwi.
- PRL... Jako jedyny masz cykl. Do drzwi i powiedz nam co słyszysz- Powiedziałem opierając się o ścianę obok drzwi.
To samo zrobił Litwa, Węgry i Jugosławia. PRL podszedł do drzwi. Przycisnął się do nich i zamknął oczy. Zaczął nasłuchiwać.
- Słyszę... Głosy... Włochy. Na pewno Włochy. I... I tego drugiego... Nie rozpoznam go- Powiedział i odsunął się.
- No to... Rozwal je i zaczynamy- Powiedziałem i z uśmiechem kiwnąłem na drzwi.
PRL odsunął się. Wziął spory rozbieg i z całej siły wbiegł w drzwi. Przebił się przez nie cały. Za nim od razu wszedł Litwa, który otworzył je całkowicie. Przede mną weszła Węgry, Jugosławia i w końcu ja.
- Niespodzianka! - Krzyknąłem i rozbawiony poszedłem pewnym krokiem do salonu.
Tam, jak mówił PRL, był Włoch. W dłoniach trzymał jeden, mały pistolet. Stary. Zapewne jeszcze z wojny. W porównaniu z naszymi karabinami, najnowszymi pistoletami i granatami wydawało się to śmieszne.
- No weź... To jest jakiś żart... Na dworze nie mieliśmy żadnych problemów. W domu jesteś jak na razie ty z jakimś marnym pistoletem. Żadnych pułapek, przeszkód... Rzesza zrobił sobie wolne? - Spytałem.
Włochy uśmiechnął się lekko.
- Żadnych problemów? PRL tak nie wygląda- Powiedział Włoch i spojrzał na PRL'a.
Ja także na niego od razu spojrzałem. Dopiero teraz dało się zauważyć dziurę w kurtce PRL'a oraz krew. Jedna z kul musiala go albo trafić albo zranić. Nim cokolwiek powiedziałem PRL poprostu złapał za rękę Włocha i wyrwał mi pistolet.
- Nie mam czasu na te wasze idiotyczne żarty! - Warknął niezadowolony i z całej siły uderzył Włocha w twarz.
Ten poleciał na kanapę. Od razu próbował wstać ale Litwa wraz z Jugosławią obezwładnili go.
- PRL, Jugosławia i Litwa. Idziemy na górę. Węgry zostaje z Włochem- Powiedziałem i ruszyłem na górę.
Za mną od razu poszła reszta członków oddziału. Wyznaczyłem im pokoje jakie mieli przeszukać. Ja sam zacząłem się swoimi. W większości nic nie było. W końcu znalazłem pokój Rzeszy. Pierwsze co zauważyłem to ubrania nie pasujące na Rzeszę. Zdecydowanie za małe i nie w jego stylu. Porozrzucane na łóżku, nie złożone. Rzesza ze swoim perfekcjonizmem dostałby zawału.
W pokoju Rzeszy nie spędziłem zbyt dużo. Porozwalałem parę rzeczy, zerwałem flagę ze ścian, przeszukałem pokój na tyle na ile czas mi pozwalał. W końcu wyszedłem i skierowałem się w stronę schodów gdy z jednego pokoju usłyszałem hałas oraz przekleństwa. Przekleństwa po Polsku. Nikt z tego domu nawet nie ma prawa mówić po Polsku. Dlatego delikatnie zainteresowany uchyliłem drzwi. Pokój był zapewne pokojem Hansa. Miał flagę Rzeszy na ścianie. Było tez od cholery zdjęć. Na większości rozpoznałem Basię. Uśmiechnąłem się lekko. Byłem ciekawy co było u tych dzieciaków. Basia musiała być w tym świecie. Adam nie zostawiłby jej tu samej. Zapewne wkręcił się tu kontaktami. Po akcji zaczniemy ich szukać.
Powoli zacząłem iść dalej. Nie rozglądałem się za bardzo.
Za sobą usłyszałem kroki. Od razu się odwróciłem. Przy drzwiach ujrzałem Adama oraz Basię. Dziewczyna ubrana w koszulę nocną widocznie niedawno wstała. Adam był już ubrany. W dłoniach ściskał pistolet Włocha. Musiał dostać go przed naszym wejściem. I to Adam musiał być tym obcym głosem.
- ZSRR...? - Spytał ciszej i powoli opuścił dłonie.
- Adaś... Nie sądziłem, że ty i twoje śliczna siostra trzymacie z Niemcami- Powiedziałem rozbawiony.
Adam zmrużył brwi widocznie powoli denerwując się. Oh... Jak ja za tym tęskniłem.
- Nie denerwuj mnie nawet. Wiesz, że w życiu bym sam do niego nie poszedł- Westchnął głośno.
- Wiem, wiem. Chodźcie. Zabieramy was stąd- Powiedziałem i wystawiłem w ich stronę rękę.
Adam powoli schował pistolet do swojej kieszeni.
- Ale pistolet oddaj. Wybacz Adaś. Wiem, że twoja wojenna strona każe ci chować każdą broń do kieszeni ale nie ma takiej potrzeby- Powiedziałem patrząc na niego.
Adam westchnął głośno i niezadowolony oddał mi broń. Razem z Basią wyszli z pokoju. Zatrzymali się od razu przy drzwiach. Wyszedłem za nimi.
Pierwsze co zobaczyłem to PRL'a leżącego na Rzeszy. Szarpali się. PRL starał się gryźć i drapać ale Rzesza miał więcej od niego siły. Próbował go zrzucić z siebie co w końcu mu się udało. PRL opadł na schody i brzuchem się po nim zsunął. Rzesza podniósł się i sięgnął za pasek. Wyjął pistolet i strzelił.
Nie trafił. W momencie gdy strzelał mój karabin uderzył w bok jego głowy. Rzesza poleciał ja ścianę. Oparł się o nią i zamroczony spojrzał na mnie.
- Cóż... Ile to już jest? 126 raz? - Spytałem.
Rzesza roześmiał się.
- 126 na prawie 200... Słaby jesteś...- Powiedział zadowolony.
Złapałem go za ramię i zacząłem go ciągnąć na dół. Nie zdążył wstać więc tak jak PRL po prostu sunął na dół. Za nami szli Adam i Basia.
PRL podniósł się. Już dawno był w salonie. Razem z Litwą, Węgrami, Jugosławią i paroma żołnierzami czekali na nas.
Rzuciłem Rzeszę na podłogę zaraz obok Włoch, Japonii i Vichy.
- Już wiem czym byłeś zajęty przez ostatnie miesiące- Powiedziałem spoglądając raz na Rzeszę a raz na Adama.
Rzesza usiadł i podniósł wzrok. Jego oczy utkwiły w Adasiu. Chłopak lekko cofnął się, widocznie zakłopotany.
- Nie... Nie możesz tego... On nie jest niczemu winny...- Powiedział Rzesza i pokiwał głową.
- Spokojnie... Adaś nie jest dziwką. Nie zabiję go jak twoje poprzednie zabaweczki- Powiedziałem.
- Adaś... Kochanie... Nie pozwolisz im... Prawda...? - Mówił.
- Kochanie? - Spytałem spoglądając na Adama.
On westchnął głośno.
- Później opowiem...- Westchnął jedynie i ścisnął dłoń Basi.
- Nie... Wy nie... Nie wygraliście... To tylko był... Mały wypadek i...- Przerwał kiedy PRL z całej siły jaką teraz miał kopnął go w brzuch.
Rzesza od razu upadł. Oparł się obiema rękami o podłogę. PRL ponownie kopnął go. Tym razem trafił w plecy. Nikt tego nie przerwał. PRL uderzał coraz mocniej, wydawał się jakby nie mógł przestać. I gdyby nie Adam zapewne nadal by tak kopał. Adam podszedł do niego i odepchnął już.
- Przestań! Przecież zgodzi się na wszystko. Umie myśleć- Powiedział.
PRL spojrzał na niego.
- Jak ty możesz...- Zaczął.
Nie dokończył. Nie pozwolił mu.
- Czyli jednak stoicie po jego stronie- Powiedziałem i złapałem delikatnie PRL'a za ramię.
- Ochłoń- Powiedziałem jedynie i spojrzałem na resztę.
- Jugosławio, melduj. Jakieś nowości? - Spytałem.
- Dom zajęty, skład broni po naszej stronie zwiększył się pięcio krotnie niż na początku misji. Znaleźliśmy spore zapasy broni. Dość ważne dokumenty w biurze Rzeszy, zdjęcia i obrazy, które zapewne ciebie dowódco usatysfakcjonują. Oraz piątka jeńców po ich stronie. Po naszej stronie jedynie drobne rany i...- Przerwała.
- I? - Spytałem.
- I rana ciętą brzucha. PRL- Powiedziała jedynie.
Od razu spojrzałem w stronę Polaka. Ten od razu zakrył rękoma brzuch.
- Pokaż mi to- Podszedłem.
Węgry także podeszła.
- Nie ma sensu oglądać. Rana co prawda od noża jednak nie jest poważna. Do zszycia- Powiedziała a oczy PRL'a otworzyły się szerzej.
- Do szycia...? Ja... Ja nie... Dowódco. Wnoszę prośbę o nie pozwolenie im na przebijanie mnie jakimiś igłami- Powiedział.
Westchnąłem głośno.
- Oddalam prośbę. I nie chcę o niej więcej słyszeć. PR... Przecież to będzie trwało chwilkę... Będę ciebie cały czas przytulać. A potem Jugosławia zrobi ci pierniki. Co ty na to? - Spytałem.
PRL uśmiechnął się lekko.
- Pomyślę...- Powiedział cicho.
Ja także się uśmiechnąłem.
- Zostawiam tu paru żołnierzy żeby przeszukali dom. A my idziemy do naszego domu. Wyprowadzić ich- Powiedziałem.
Rzesza i jego oddział został wyprowadzony. Razem z Basią, Adamem oraz krajami z mojego oddziału wyszliśmy z domu.

Pov. Adam
Szedłem ze spuszczoną głową. Czułem się dziwnie. Jakby spokój nagle został całkowicie, bezpowrotnie zniszczony. Mimo, że w tym domu nawet przez chwilę go nie czułem to jednak tygodnie spędzone tu...
Basia od razu po wyjściu z domu zostawiła mnie. Teraz szła z Jugosławią i Węgrami. To było do przewidzenia. Na pewno brakowało jej rozmów z dziewczynami. Co jakiś czas spoglądałem także na Rzeszę. Ledwo co szedł. Był ciągle popychany przez żołnierzy. Dwa razy wywrócił się co powodowało salwy śmiechu wśród większości oddziału. W tym u jego dowódcy.
ZSRR coś mówił. Sporo mówił. Zapomniałem już jaki rozgadany może być. W końcu jednak ucichł a ja poczułem jak kładzie dłoń na moje ramię.
- Ej... Słuchasz mnie? - Spytał.
Od razu na niego spojrzałem.
- Ja... Tak. Tak, słucham- Powiedziałem.
- Słuchasz... Wiesz chociaż o czym mówiłem? - Spytał.
- Cóż... Ja... Nie. Nie słuchałem. Przepraszam- Westchnąłem głośno.
ZSRR westchnął głośno.
- Patrzysz ciągle na niego. Znowu się w to pakujesz? - Spytał.
- W co niby pakuje? - Spytałem.
- No wiesz...- Powiedział jedynie.
- Nie. Nie pakuje się w to znowu. Jestem wolny i będę z tego korzystał- Powiedziałem i z uśmiechem spojrzałem przed siebie.
- Cóż... Niekoniecznie wolny...- Powiedział ZSRR.
Zatrzymałem się od razu. ZSRR złapał mnie za ramię i pociągnął do przodu.
- Jak to niekoniecznie? ZSRR... Ty chyba...- Zacząłem jednak przerwałem.
Czułem jak zbiera się we mnie złość i wstręt.
- Fakt, jesteście naszymi więźniami ale z prawie nieograniczonymi możliwościami i prawami. Oni będą siedzieć w piwnicy a wy z nami. Jak normalni, wolni ludzie- Mówił.
- Ale... Po co... Po co wy chcecie nas trzymać? To nie jest logiczne. Nie macie powodów- Mówiłem starając się kontrolować narastające we mnie emocje.
- Cóż... Od miesięcy... A nawet lat staramy się wziąć w niewolę Rzeczpospolitego i jego oddział. Znaczy... Resztę rodziny- Mówił.
- I jak to ma do nas? - Zapytałem nie rozumiejac.
- Tak to ma do was, że będziecie użyci jako wabik- Wyjaśnił.
Z moich ust wyrwało się prychnięcie.
- No to kolejna próba nie udana. Nie widzę powodu żeby Polacy mieli za nas nadstawiać kark- Powiedziałem odwracając wzrok.
- Niedawno był tutaj Polska. Jesteście dla nieco ważni a Rzeczpospolita jako dobry dziadek będzie chciał mu was "dać" - Powiedział akcentując bardziej ostatnie słowo.
Polska. No tak. Czego ja mogłem się spodziewać. Nic więcej na ten temat nie odpowiedziałem.
Westchnąłem głośno i spojrzałem na Basię.
- Ona się o tym nie dowie. Powiem jej że po prostu nam pomagacie. I tyle- Powiedziałem i wyminąłem go.
Zacząłem iść delikatnie szybciej. On widocznie zrozumiał aluzję. Nie odezwał się do mnie już przez całą drogę.
A ja ponownie spojrzałem na Rzeszę. Patrzył na mnie. Był caly poobijany i zakrwawiony. Widok ten nie był przyjemny. Był dziwnie bolesny. Uśmiechnąłem się delikatnie do niego co zdziwiony Niemiec odwzajemnił. Nie był to taki jego typowy, kpiacy uśmiech. Był... Delikatny, przyjemny. Znowu spojrzałem przed siebie i z całych sił starając się wyprzeć z głowy obraz uśmiechniętego Rzeszy, nadal szedłem.

_______________________________________
Właśnie tak powinny wyglądać poprawione rozdziału. Jestem z tego rozdziału dumna. Dwa razy dłuższa, lepiej opisane akcje, dialogi, więcej potrzebnych informacji. Dobrej nocy misiaki :3

Nie takie szczęśliwe zakończenie- PoprawioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz