(7) Kłopoty

30 4 0
                                    

Pov. Polska
Właśnie stałem pod drzwiami tego idiotycznego Brytyjczyka.
Oczywiście obok mnie stali moi przyjaciele oraz Czechy.
Podniosłem swoją rękę, aby zapukać.
Dosłownie po kilku minutach drzwi zostały otworzone przez Francję.

- Witajcie chłopcy! - Przywitała nas swoim ładnym uśmiechem.
- Cześć... - Szepnąłem cicho, razem z moim bratem.
- O, witaj mamo! - Australia oraz Nowa Zelandia przywitali się w tym samym czasie, przytulając się do niej.
- Wejdźcie chłopcy do środka- Powiedziała głaszcząc bliźniaki po głowach.
Weszliśmy wszyscy razem.
Od razu Francja skierowała nas do dużego i bogato zrobionego salonu.
W nim przeważał kolor biały.
Białe płytki na podłodze, biała kanapa oraz fotele, białe ściany.
Już ta farba na ścianach wyglądała na drogą.
Poduszki na kanapie były szare i czarne ze złotymi zdobieniami.
Stolik który stał przed kanapą miał białe nogi, oraz szklany blat.
Przed kanapą i fotelami był duży telewizor oraz parę szafek na ścianach.
Za kanapą stały dwie lampy.
Z sufitu zwisał wielki złoty żyrandol.
Cały był ozdobiony kryształami.
Nie wiem czy prawdziwymi, zapewne tak biorąc pod uwagę uwielbienie Francji do wszelkiego rodzaju diamentów i kryształów.
Do tego w salonie były jedne drzwi które zapewne były drzwiami do garażu.
Z salonu widać też ogromne schody które prowadziły na dalsze piętra oraz fontannę pod nimi.

- Brytania powinien przyjść za chwileczkę - Powiedziała Francuzka i poszła do kuchni, zapewnie aby zrobić nam herbatę.
Miałem rację bo po chwili ją nam przyniosła.
Nie sądziłem że zostały im jeszcze jakieś torebki herbaty.
Widocznie parę musieliśmy ominąć.
Usiadłem na kanapie, obok mnie usiadł Czechy, Ameryka, Kanada, Australia i Nowa Zelandia.
Francja zajęła miejsce na fotelu.

Siedzieliśmy tak i piliśmy herbatę do momentu gdy usłyszeliśmy kroki.
Wszyscy tam spojrzeliśmy i zobaczyliśmy Brytanię który niósł dwa pudełka.
Oba tej samej wielkości.

- Zapewne zastanawiacie się dlaczego was tu zaprosiłem. Otóż odpowiedź jest prosta. Mam dla was, dokładnie dla Polski i Czech małą niespodziankę. Wasi rodzice wysłali do mnie ich rzeczy przed wojną. Dzięki magii nie zniszczyły się one i chciałbym poprostu wam je dać- Powiedział stawiając pudełka na stoliku kawowym i siadając na kanapie naprzeciw nam.
- Magii? Jakiej znowu magii? - Spytał zdziwiony Czechy.
- Nie ważne. Za długo by tłumaczyć-  Powiedział machając lekceważąco ręką.

- Yyyh okej. Czyli mniejwięcej co tam by się znajdowało- Spytał ponownie Czechy.
- Sami zobaczcie- Uśmiechnął się delikatnie.
Spojrzałem na Czechy, on spojrzał na mnie.
Uśmiechnął się lekko i kiwnął głowa.
Lekko drżącymi rękami otworzyłem pudełko z napisem "Polska Walcząca"
Kiedy to zrobiłem aż nie mogłem nic powiedzieć.

- Mundur mojej mamy- Szepnąłem.
- To dlatego go nie miała tamtego dnia- Powiedziawszy to wziąłem materiał w ręce i lekko do siebie przytuliłem.
Po tylu latach nadal pachnie jak ona.
Na poczatku wojny, kiedy Niemcy dostali się do Warszawy i kwestią czasu było kiedy zaatakują nasz dom, rodzice nie mieli na sobie ich mundurów.
Mieli zwykle ubrania.
Wtedy sądziłem że chcieli uciec i ukryć się pośród cywili.
Teraz widzę że to nie prawda.
Po prostu wysłali swoje mundury Brytanii.
Tylko nie rozumiem dlaczego.

Chwilę spędziłem wtulając się w niego.
Następną rzeczą w pudełku było zdjęcie mamy.
Mama stała uśmiechnięta.
Na rękach trzymała mnie.
Zdjęcie wbrew pozorom nie było aż tak słabej jakości.
Dało się zauważyć Elementy takie jak pierścionek mamy, jej naszyjnik czy ubrania jakie na sobie miała.

Następnie zacząłem wyjmować po kolei, krzyż, kolejne zdjęcie i opaskę na ramię ze znakiem Polski Walczącej.
Zawiesiłem się chwilę.
Poczułem jak łzy powoli przypłynęły mi do oczu.

- Teraz ty Czechy - Powiedziałem.
U niego w pudełku były prawie takie same rzeczy tylko należące do 2 Rzeczpospolitego.
Dodatkowo były ich obrączki i nasze wspólne zdjęcia.
Spojrzeliśmy na siebie,
W oku Czech mogłem dostrzec łzy.
Na szybko zaczął wszystko pakować. Ale opaski mu nie oddałem.
- Chodźmy stąd Polska. Dzięki że nam to dałeś. Bardzo to doceniamy. Teraz musimy iść. Polska daj opaskę- Powiedział spoglądając na mnie.

- Zastanawia mnie czemu tak cenne rzeczy oddali komuś kto na nie nie zasługiwał- Westchnąłem i wstałem.
- Mama dalej uważa go za przyjaciela. Przynajmniej tak słyszałem przed jej śmiercią- Powiedział też wstając.
- Dalej się winie za to że temu prostakowi zaufałem- Szepnąłem a z moich oczu zaczeły lecieć rzeki łez.
Nie sądziłem że zareaguje na to aż tak uczuciowo.

- Gdyby pomógł nie dość że by rodzice może żyli to jeszcze wojna mogła by się skończyć wcześniej- Westchnąłem.
Ledwo co już mogłem mówić.
- Nienawidze go- Szepnąłem i wtuliłem twarz w tą opaskę.
- Polska...? Hej...- Szepnął Ameryka dotykając mojego ramienia.
Nagle poczułem przeszywające mnie zimno.
Nic już nie czułem ani nie słyszałem.
Nie czułem dotyku ani Czech Ani Ameryki.
Nie słyszałem już cichych rozmów zdziwionych Bliźniaków oraz słów Ameryki.
Poczułem jak tracę kontrolę nad moim ciałem jakby ktoś tu ze mną był.
Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem przerażony wzrok mojego brata i Francji oraz Ameryki.
Brytania patrzył na mnie ze zmrużonymi brwiami oraz nieodganionym dla mnie wyrazem twarzy.
Wyglądał jakby był zły, zdziwiony oraz zdezorientowany.
Co się dzieje zrozumiałem dopiero kiedy coś co mnie kontrolowało odezwało się.
- Nareszcie mam szansę na pozbycie się ciebie i Francji zdrajco- Odparł uśmiechając się szeroko.
- Jakby ktoś się interesował kim jestem... Pozwoliłem się sobie nazwać Materialista-  Zaśmiał się i zaczął iść w stronę Brytani który zasłaniał teraz swoją rodzinem ciałem.
Kiedy przeszedł obok lustra zatrzymał się przy nim.
Uśmiechnął się ukazując szpiczaste zęby.
- Co. Przypominam ci kogoś- Zaśmiał się.
- Wyglądasz jak... Jak ja. Tylko taki mocno poobijany- Szepnąłem cicho.

- Możecie nazywać mnie także Artur. Materialista jakoś nie pasuje- Odezwał się po chwili zastanowienia.
Co dziwne.
Słyszałem jego myśli.
Jego uśmiech lekko zmalał.
Nie chciałem na to patrzeć. Wyglądało strasznie.
Miał dziurę w brzuchu i na szyi oraz miał liczne rany, mniejsze i większe, na całym ciele.
Był cały brudny.
Ubrany był w mundur wojenny jak podczas drugiej wojny światowej.
Wyglądał jak ja podczas powstania Warszawskiego.
Jedyne co go różniło to te rany i czarne skrzydła.
Posiadak także szpiczaste, ostre zęby i pazury.
Po chwili duch ruszył się z miejsca. Zaczął zbliżać się do przerażonych krajów.

- Chcesz zobaczyć co potrafię? - Spytał unosząc brwi.
- Za długo z tym zwlekałeś Brytanio. Mogłeś się mnie pozbyć już dawno- Odparł.
Brytania zmrużył brwi jeszcze bardziej.
Duch wystawił rękę przed siebie.
Wokoło jego dłoni zaczął się tworzyć dziwny czarny pył.
- Ale teraz jest już za późno- Duch spojrzał prosto na Brytanię i zacisnął dłoń.
W tym samym czasie Brytania zacisnął mocno oczy i sapnął z bólu.
- Co... Nic nie zrobisz? Obleciał ciebie Strach? Czy boisz się że inni mogliby poznać o tobie prawdę? - Spytał duch.
Brytania otworzył powoli oczy i wyszeptał głosem pełnym bólu.
- Nie wiem o co ci chodzi... Ale zostaw nas w spokoju...-
Duch zaśmiał się cicho.
- Wolisz udawać głupiego... Dobrze. Ale pamiętaj że prędzej czy później oni i tak się dowiedzą- Odparł i puścił Brytanię który od razu wziął głęboki oddech i schylił się delikatnie.

- C-co ty mu zrobiłeś...? -
Spytałem cicho.
- Ja? Oh... To ciebie przestraszyło? Oh biedny Polska... Spokojnie. Ja mogę zrobić Jeszcze dużo więcej- Powiedział szeroko się uśmiechając i spojrzał na wszystkie kraje będące w pokoju.
Duch ponownie wystawił rękę kierując ją znowu na Brytanię po czym zacisnął ją.
Brytania znowu sapnął głośno a bólu.

Nie takie szczęśliwe zakończenie- PoprawioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz