(17) Zwierzenia

23 3 0
                                    

Pov: Polska
Kiedy udało nam się opanować śmiech usiedliśmy na łóżko.
- To o czym chciałeś porozmawiać? - Spytał nadal uśmiechnięty.
Od razu przestałem się uśmiechać.
Ameryka także przestał widząc moją poważną minę.

- Ja... Wiem że nie powinienem ci tego mówić ale...- Przerwałem i spuściłem głowę po czym podrapałem się po karku zdenerwowany.
Ameryka przez krótki moment nic nie odpowiadał.
- Polska. Powiedz o co chodzi. Przecież cię nie wyśmieję ani nic z tych rzeczy. Zrozumiem wszystko. Chyba o tym powinieneś już wiedzieć- Powiedziawszy to złapał mnie za dłonie.

- Ja... Ja... Nie wiem jak ci to powiedzieć. To jest tak absurdalne...- Westchnąłem.
Ameryka nie odezwał się widocznie chcąc dać mi czas na zebranie myśli.
Zastanawiałem się czy chcę o tym mówić.
Niby dziadek prosił żebym nikomu nie mówił ale jednak już mnie to przytłacza.
A dopiero minął jeden dzień od tamtego zdarzenia.
Może powiedzenie o tym Ameryce nie będzie złym pomysłem?
Przecież nic mu raczej się nie stanie a ja potrzebuję z kimś o tym porozmawiać.
- Widziałem swoją rodzinę. Rozmawiałem z nimi- Szepnąłem.
Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ja... Chyba się przesłyszałem... Mówisz że widziałeś swoją rodzinę i z nimi rozmawiałeś? - Dopytał.
Ja pokiwałem głową na znak że rozumie.

- W jakim sensie? - Uniósł brew.
- To wszystko zaczęło się kiedy zobaczyłem Rzeszę- Zacząłem mówić już pewniej.
- Następnego dnia kiedy stałem przed lustrem pojawił się mój dziadek. Wciągnął mnie do tego lustra i kiedy otworzyłem oczy byliśmy w ich domu...- Starałem się to wytłumaczyć jak najlepiej mogłem.

Ameryka zmrużył brwi.
Od razu zauważyłem że coś nie tak.
Nie uwierzył mi.
- Polska... Wiesz że ja zawsze ale to zawsze za tobą będę. Ale jesteś pewien czy to nie był sen? - Spytał.
Jego głos był powolny.
Jakby rozmawiał z chorym psychicznie.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem.

- Nie no, ty też mi nie wierzysz. Mówię ci. Wiem co widziałem. To nie był sen. Naprawdę ich spotkałem. Spędziłem u nich dzień. Jakoś w południe spotkaliśmy Rzeszę, Cesarstwo i Prusy- Przerwałem nie wiedząc tak na prawdę co mam dalej mówić.
Poczułem jak do moich oczu cisnęły się łzy.

Ameryka od razu przytulił mnie do siebie.
- Chciałbym ci uwierzyć ale sam widzsz jak to brzmi. Mówisz mi że spotykasz swoją ZMARŁĄ rodzinę. Może to jest taki późniejszy ból po stracie- Zaczął tłumaczyć podkreślając jedno słowo.

Pokiwałem głową na boki.
- Nie no, ty też mi nie wierzysz....- Westchnąłem.
- Dobra zapomnijmy o tym- Powiedziałem odsuwając się od niego i spuszczając głowę.
- Wszystko dobrze Polsia? Przecież wiesz że z logicznego punktu widzenia to nie ma sensu. Nie możliwe żebyś mógł ich spotkać. Chyba że w śnie- Odparł.

Ja zmrużyłem brwi przymykając przy tym oczy.
Przygryzłem lekko wargę.
Po chwili westchnąłem ciężko rozluźniając twarz.

- Ehh... Może masz rację...- Powiedziałem jednakże w myślach nadal upierałem się przy swoim.
Nie chciałem kontynuować tego tematu a Ameryka po moich słowach raczej zdecydował się zakończyć ten temat.

- No więc co robimy? - Zapytał.
- Hmmm... Obejrzyjmy coś. Co ty na to? - Powiedziałem spoglądając na niego.
- Dobry pomysł- Odparł kiwając głową.

- To ty coś wybierz a ja wezmę przekąski- Powiedział wstając i wyszedł.

Kiedy on zszedł do kuchni ja wziąłem pilot i zacząłem szukać jakiegoś dobrego filmu.
Wybrałem jakiś obiecujący horror.
- Na pewno chcesz oglądać horror? - Usłyszałem przy uchu.
Przyznam że przestraszył mnie, nawet mocno ale nie powiem mu tego.
- Tak. Wydaje się całkiem dobry- Powiedziawszy to usiadłem z powrotem na łóżku.

- No dobra- Powiedział wzruszając ramionami.

Usiadł obok mnie i włączył film.
Na początku nie było źle.
Film nawet mnie zaciekawil.
Jednakże kiedy zobaczyłem pierwszą straszną scenę przytuliłem się do Ameryki mocno.
On jedynie cicho parsknął i mnie przytulił bardziej do siebie.

Godzinę później
- Nigdy więcej- Powiedziałem wtulając głowę w poduszkę.
- Heh. Mówiłem że nie dasz rady. Mi tam się podobało- Zaśmiał się.
- Cicho bądź- Powiedziałem mrużąc brwi i rzuciłem jakąś poduszką w niego.
Ameryka o dziwo jedynie się zaśmiał i podłożył ją sobie pod głowę.
- Co teraz robimy? - Spytałem Podniosłem lekko głowę z poduszki i spoglądając na mojego przyjaciela.

Ameryka od razu spojrzał na zegarek.
- Hmmm... Możemy pójść zrobić coś do jedzenia. A potem w coś zagramy. Co ty na to? - Zapytał.
- Jak dla mnie dobrze- Powiedziałem wstając z łóżka.
Razem skierowaliśmy się do kuchni. Światła były zgaszone więc musieliśmy je zapalić.
- Kanada już śpi? Przeciesz jest ledwo 20- Powiedziałem cicho.
Zdziwiła mnie taka cisza w domu.
O nas nawet często o północy było głośno.
A może tutaj jest tak cicho bo jest tylko dwóch domowników oraz bo dom jest sporo większy?
Może.

- Nie. Na pewno nie. Kanada zazwyczaj idzie spać po 23. Teraz zapewne gada z Ukrainą- Odparł idąc wchodząc do kuchni.
- To co robimy? - Spytałem.
- Naleśniki? Co ty na to? - Zaproponował.
Pokiwałem głową.
Ameryka podszedł do szafki i wyjął z niej książkę kucharską.
- Nigdy nie robiłem naleśników. Zawsze to Kanada je robił- Powiedział otwierając książkę.
- Ja tak samo. U nas w domu Czechy zajmuje się gotowaniem- Powiedziałem zaglądając do książki.
Ameryka dość Szybko odnalazł przepis na wspomniane naleśniki.
Prawie od razu zajęliśmy się przygotowywaniem ich.

Po około 40 minutach naleśniki były gotowe.
Jednak przy robieniu ich ucierpiała cała kuchnia, włącznie z nami. Spojrzałem na Amerykę.
On spojrzał na mnie.
Był cały w mące, cukrze i jajkach tak jak zapewne i ja.
- Kanada nas zabije- Zaśmiał się starszy oglądając całe pomieszczenie.
- Tak- Pokiwalem głową.
- Trzeba to ogarnąć zanim Nada zejdzie- Burknął.
Ponownie pokiwałem głową licząc na to że Kanada nie zejdzie w tej chwili.

Na nasze nieszczęście szybko usłyszeliśmy kroki i cichy śmiech.
Spojrzeliśmy na Kanadę który wszedł do kuchni.
W ręce trzymał telefon.
Od razu na nas spojrzał mrużąc brwi.
- Ja... Oddzwonię potem Uki- Powiedziawszy to rozłączył się. Schował telefon do kieszeni po czym skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Wytłumaczyć mi któryś dlaczego cali jesteście w mące. I dlaczego kuchnia jest cała brudna. I dlaczego...- Przerwał spoglądając na jednego samotnego naleśnika na ścianie.
- I dlaczego naleśnik jest na ścianie a nie na talerzu? - W jego głosie słychać było pretensje.
Zamknął oczy i zaczął się masować po skroniach.

- Zdjemijcie z siebie ubrania, zostawcie je tutaj i idźcie do pokoju. Ja to wszystko posprzątam- Powiedział nadal mając zamknięte oczy.
Spojrzałem na Amerykę.
Ten wzruszył ramiona i zaczął zdejmować z siebie ubrania co uczyniłem także ja.
Zostaliśmy w samej bieliźnie i tak poszliśmy do pokoju.
- Idź się myć pierwszy. Ja albo poczekam albo pójdę do innej łazienki- Burknął Amerykanin
Spojrzałem na niego chwile się mu przypatrując.

- Chyba że chcesz razem się umyć- Powiedział unosząc brwi.
- C-co? Nie- Powiedziałem po czym szybko poszedłem do łazienki.
- A ubrania? Jak chcesz wyjść bez ubrań- Krzyknął za mną.
Wyszedłem z łazienki i poszedłem do jego szafy.
- Bierz co chcesz- Kiwnął głową.
Wziąłem jakieś ubrania i poszedłem do łazienki.
Tam zdjąłem z siebie bokserki i wszedłem pod prysznic.
Od razu zacząłem zmywać z siebie wszelkie produkty spożywcze jakie na sobie miałem.
Najgorzej było z włosami i skrzydłami.
Pióra i włosy były zlepione mąką zmieszaną z wodą i jajkami.
Musiałem robić to ostrożnie ponieważ nie chciałem stracić włosów i piór.

Po 15 jakiś minutach wyszedłem z łazienki wzdychając głośno.
Ameryka widząc mnie od razu wstał.
- Nareszcie. Dłużej się nie dało? - Zapytał.
Przekręciłem oczami.
- Idź- Burknąłem i usiadłem na łóżku.
Ameryka wszedł do łazienki.
Położyłem się.
Nie wiem ile tam siedział ale był tam na tyle długo że zacząłem być zmęczony.
Dość szybko zasnąłem.

Przebudziłem się dopiero jak poczułem że ktoś kładzie się obok mnie i obejmuje mnie.
Poczułem jak Ameryka składa pocałunek na moim czole.
- Dobranoc Aniołku- Szepnął cicho.
Chwilę potem zasnąłem.

Nie takie szczęśliwe zakończenie- PoprawioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz