-24-

1K 28 2
                                    


Sophia

Pierwsze co zrobiłam po przebudzeniu to przetarcie dłońmi mojej zaspanej twarzy, dopiero po chwili poczułam niemiłosierny ból głowy najprawdopodobniej spowodowany wczorajszym wieczorem. No dobra może lekko wczoraj przesadziłam z alkoholem ale szczerze to nie żałuje tego.

Potrzebowałam takiej chwilowej odskoczni od problemów. A brat Zayna wcale nie jest taki zły chociaż bez procentów w organizmie wydaje się strasznie sztywny i oficjalny, na pierwszy rzut oka on i Zayn są totalnymi przeciwieństwami i mimo że nie okazują sobie wielkiej miłości to jednak widać między nimi braterską więź.

Powolnie wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki, od razu po wejściu rzuciłam się w stronę zlewu odkręcając kran i od razu nabierając wody w ręce napiłam się jej, a moje gardło nie było już tak strasznie wysuszone jak wcześniej.

Ponowienie nabrałam wody w ręce ale tym razem obmyłam nią twarz a następnie wytarłam ją najbliższym ręcznikiem jaki miałam pod ręką. Z szuflady wyciągnęłam szczotkę do włosów i zaczęłam rozczesywać kołtuny na mojej głowie na koniec umyłam zęby i lekko się pomalowałam.

Podeszłam do szafy i wybrałam kilka nowych ubrań, które miałam zamiar dzisiaj założyć. Wybór padł na zwykłe jeansowe spodnie i białą bluzkę oraz do tego kilka srebrnych dodatków. Przed wyjściem z pokoju na stopy pośpiesznie założyłam skarpetki i powolnym krokiem ruszyłam w poszukiwaniu czegoś na ból głowy.

Powoli schodziłam po schodach a gdy przechodziłam przez salon ujrzałam osobę leżącą na kanapie. Na początku myślałam, że to Will ale gdy przyjrzałam się bardziej rozpoznałam Zayna.

Z zaskoczeniem podeszłam bliżej i lepiej się mu przyjrzałam, jego ciemno brązowe włosy opadały na jego czoło a tatuaże na szyi i rękach wyglądały jeszcze lepiej niż zazwyczaj, a jego koszulka idealnie opinała jego umięśniony tors. Na ten widok przegryzłam lekko wargę ale prawie od razu się za to skarciłam

- Ogarnij się do jasnej cholery.- pokręciłam lekko głową. Zobaczyłam w kącie kanapy niebieski koc i uznałam, że nie będę już taką jędzą i przykryłam nim Zayna, na co on lekko drgnął i obrócił się na drugi bok.

Gdy usunęłam już ten widok z pamięci ruszyłam w stronę kuchni, w której nikogo nie było. Przeszukałam każdą szafkę po kolei gdy w końcu znalazłam jakieś tabletki.

- Nareszcie.- westchnęłam głośno, wyciągając jedną z opakowania. Wzięłam również szklankę do której nalałam trochę wody a następnie wzięłam tabletkę do buzi i połknęłam ją następnie popijając ją wodą.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, zajrzałam do lodówki, która była pełna. Dosłownie było tam wszystko różne owoce, mięsa, sery i jeszcze więcej warzyw, ale ja jednak zdecydowałam się na zwykły jogurt o smaku jagodowym. Wyciągnęłam go z lodówki, położyłam go na blat i obróciłam się do szuflady w której były sztućce, wyjęłam z niej łyżeczkę kładąc ją zaraz obok jogurtu, który następnie otworzyłam i zaczęłam jeść, patrząc się w okno nad zlewem.

- Hej piękna.- usłyszałam głos tuż zza moich pleców. Gwałtownie obróciłam się na krześle i zobaczyłam opierającego się o framugę drzwi Zayna z założonymi rękami na torsie.

- Ta, cześć.- powiedziałam udając znudzoną i od razu odwróciłam się z powrotem, chodź bardzo nie chciałam, mogłabym patrzeć się na niego bez końca.

Tak mogę przyznać, że jest przystojny i to zajebiście przystojny ale niestety tej zajebistości brakuje mu w głowie.

- Co tak szorstko skarbie?- zapytał a ja usłyszałam za sobą ciche kroki.

- Nie jestem żadnym twoim skarbem i skończ ta do mnie mówić.- prychnęłam ale zaraz na ramionach poczułam duże dłonie a przez moje ciało przeszedł dreszcz.

- Widzę jak na ciebie działam, nie oszukujmy się ale masz do mnie słabość kelnereczko.- wyszeptał mi do ucha jednocześnie masując mi ramiona. Uderzyłam go lekko w klatkę piersiową, a on złapał się w to miejsce ręką i zrobił urażoną minę.

- Ała, to bolało wiesz?- powiedział z udawanym bólem, a w jego oczach widziałam szczęśliwe ogniki.

- Miało boleć.- uśmiechnęłam się wrednie, na co on otworzył szeroko usta i szerzej otworzył oczy.

- Jesteś wredna, wiedźmo.- syknął i ruszył w stronę lodówki.

- No cóż w takim razie- odkaszlnęłam teatralnie- Ojej jak mi przykro, bardzo cię boli? Trzeba jechać do szpitala?- zapytałam z sarkastyczną troską łapiąc się przy tym za serce.

- Lecz się wiedźmo.- odpowiedział wyciągając z lodówki dwa jogurty i banana.

- I kto tu jest wredny, paniczu Zayn? - zapytałam biorąc do ust łyżeczkę swojego jogurtu.

- Masz cięty język. Wiesz mogłabyś go wykorzystać do czegoś lepszego.- na jego usta wkradł się szyderczy uśmiech.

- Matko jaki ty jesteś zboczony. Fuuu

- Wiedźmo ja naprawdę nie wiem o czym ty myślisz, ale ja wcale nie miałem na myśli takich rzeczy.- powiedział z dużym naciskiem na wyraz "takich" i popatrzył się na mnie oblizując górną wargę.

- Tak, jasne. Tylko nie przemyślałeś tego, że wiedźmy mogą czytać w myślach.- powiedziałam cwanie jednocześnie oblizując dokładnie łyżeczkę, na co on głośno przełknął ślinę.

- O widzisz i kto tu o czym myśli?- zapytałam uśmiechając się słodko.

- Nie pogrywaj ze mną, kelnereczko.- chrypa w jego głosie dodawała mu piepszonej męskości.

- Nie zamierzam.- wstałam z krzesła i przystanęłam przed nim, kładąc mu jedną rękę na klatce piersiowej a moje palce zataczały kółka na jego koszulce.

Stanęłam na palcach a w między czasie moja ręka zjechała trochę niżej następnie wyszeptałam mu do ucha

- Chyba masz mały problem.- moje oczy powędrowały w dół ale zaraz wróciły do jego czarnych tęczówek.

- Chyba nie taki mały, jak ci się wydaje.- również wyszeptał lecz tym razem w moje usta. Jeszcze bardziej się nachyliłam a nasze usta dzieliło zaledwie parę milimetrów. Oblizałam wargi i powiedziałam

- Przesuń się.

- Co?- powiedział zdezorientowany.

- Chce wyrzucić opakowanie.- zawiedziony i jeszcze bardziej zdezorientowany przesunął się kawałek a ja zadowolona wyrzuciłam puste opakowanie po jogurcie.

Wyprostowałam się i kolejny raz popatrzyłam w jego oczy

- Chyba sobie poradzisz prawda?- zapytałam przesłodzonym głosem.

- Z czym? Z tym?- jego wzrok powędrował w dół i mozolnie wrócił do moich tęczówek.- Chcesz mi pomóc?

- Chyba śnisz. -prychnęłam i miałam zamiar już wyjść ale Zayn złapał mnie za nadgarstek.

- W moich snach robimy coś innego. Wiesz, coś ciekawszego.- wymruczał mi do ucha.

- Dobrze, że za sny i marzenia nie karają- uwolniłam się z jego uścisku i ruszyłam ku wyjściu z diabelskim uśmiechem a zza moich pleców usłyszałam jeszcze szorstki śmiech.

Aż do końca( ZAKOŃCZONE )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz