-17-

1K 25 2
                                    

Sophia

Jak co czwartek od razu po pracy udałam się na krótki spacer. Lubię chodzić wieczorami na spacery a tym bardziej przy muzyce, która wydobywa się z moich słuchawek.

To jest uczucie nie do opisania, na niebie tysiące małych światełek oraz księżyc oświetlający mi drogę, a ja nie przejmuje się kompletnie niczym po prostu wsłuchuje się w słowa lecącej piosenki i zakopuje się w swoich myślach. Tak właśnie było i tym razem, szłam przed siebie nie zwracając kompletnej uwagi na otaczającą mnie ciemność.

Szłam przez park, mijałam co jakiś czas całujące się pary lub starszych ludzi, którzy wyszli sobie na wieczorny spacer. Wszystko było by świetnie gdyby nie podejrzana grupka osób zmierzająca w moim kierunku. Dla bezpieczeństwa i utrzymania umysłu w gotowości, wyłączyłam słuchawki i wyciągnęłam ręce z kieszeni mojej bluzy.

Byli coraz bliżej a ja szłam jakby nigdy nic. Może to jakieś paranoje? Może ja po prostu jestem tchórzem i się wszystkiego boję? - zapytałam sobie te pytania w głowie. Już sama nie wiem.

Byli na tyle blisko, że mogłam się im przyjrzeć. Cała piątka była ubrana na czarno, dwóch z nich miało na głowie kaptury a reszta głowy skierowane w dół , tylko jeden szedł wyprostowany i patrzył przed siebie. Nie odzywali się do siebie co było dziwne, ale gdy ich minęłam i ogarnęłam, że nic mi nie jest i odetchnęłam z ulgą.

Gdy chciałam z powrotem włączyć muzykę poczułam dłoń na swoich ustach oraz wielką rękę na taili. Strasznie się bałam, przez pewien czas nie mogłam się ruszyć ale gdy poczułam, że ten człowiek zaczyna mnie ciągnąć w nieznaną mi stronę, odzyskałam chociaż namiastkę siły w ciele i zaczęłam się wyrywać, kopać, drapać ale to na nic. Gdy czułam, że moje pomysły raczej na nic się nie zdadzą użyłam ostatniego czyli ugryzłam bardzo mocno napastnika jednocześnie kopiąc go w krocze.

Udało się!!

Gdy bandyta zwijał się z bólu trzymając się za jego czułe miejsce zaczęłam uciekać ale usłyszałam jeszcze jego zachrypnięty głos.

- Na co czekacie debile?! Łapać ją!!

Uciekałam, tak szybko jak tylko moje nogi mi pozwalały, Słyszałam gdzieś za mną dźwięk uderzających o chodnik ciężkich butów. Biegłam i biegłam nawet parę razy krzyczałam, wołałam o pomoc ale jak na złość nie było nikogo w pobliżu. Już nie mogłam, ledwo łapałam oddech a oni byli coraz bliżej. Do moich oczu napływały łzy, które powoli zasłaniały mi widoczność. Zwolniłam i było to najgorszym błędem, zostałam gwałtownie przyszpilona do ściany, zaczęłam krzyczeć, wrzeszczeć, prosić o pomoc ale moje słowa zostały zagłuszone ręką, która spoczęła na moich ustach. Płakałam, bardzo płakałam nie wiedziałam co robić. Strasznie się bałam, strasznie...

- Zamknij się już!!- ochrypnięty głos wywołał u mnie gęsią skórkę.- Myśleliśmy, że nie będzie z tobą problemów a tu proszę jaka niespodzianka.- powiedział odwracając się do swoich kolegów śmiejąc się głośno razem z nimi.

- Nie rób więcej problemów bo będę zmuszony cię unieszkodliwić a tego szef by bardzo nie chciał.

Nie było dla mnie ratunku, straciłam nadzieje, w tej chwili miałam dość wszystkiego. W głowie prosiłam tylko aby nic mi nie robili, żeby mnie puścili ale to na nic. Poczułam na swoich ustach i nosie jakąś szmatkę, która miała dość specyficzny zapach, nie mogłam go do niczego dopasować ale wydawał się gorzki i mocny. Niedługo po tym moje oczy zaczęły same się zamykać a ciało odmawiało jakiegokolwiek ruchu. Ostatnie co poczułam to jak ktoś mnie podnosi i zarzuca sobie na ramię. Przed tym jak zemdlałam słyszałam tylko stłumione głosy oraz obrzydliwe śmiechy moich oprawców.

* * *

Uchyliłam lekko oczy, po czym od razu je zamknęłam ponieważ poraziło mnie światło z wielkiej lampy stojącej obok łóżka. Dopiero po chwili przypomniałam sobie co się stało, zerwałam się z łóżka i rozejrzałam się dookoła.

Do moich oczu znowu zaczęły napływać łzy. Byłam w pokoju w którym było tylko jedno wielkie na pół ściany okno, wszystko było czarne z dodatkami bieli oraz złota. Gdy wyjrzałam przez okno ujrzałam wielki ogród, zresztą bardzo zadbany, odwróciłam się w stronę ściany, na której były dwie pary drzwi, podeszłam do jednych i pociągnęłam za klamkę ale drzwi nawet się nie ruszyły, ciągnęłam parę razy ale to było na nic. Podeszłam do drugich i one także ani drgnęły.

Zrezygnowana usiadłam na łóżku, ręce oparłam na kolanach a głowę zwiesiłam w dół patrząc na włochaty czarny dywan. Zostałam porwana- uświadomiłam sobie to w końcu. Zostałam porwana powtarzałam to sobie jak mantrę, z moich ust wydobył się histeryczny śmiech, który później został zastąpiony falą płaczu a na koniec wściekłością, z którą wstałam gwałtownie i podeszłam do drzwi w które zaczęłam kopać, walić pięściami nawet krzyczałam tak głośno, że zdarłam sobie gardło. Gdy w końcu zrozumiałam, że to na nic osunęłam się plecami po drzwiach i usiadłam na ziemi chowając zapłakaną twarz w trzęsące się nogi. Nie wiem ile czasu spędziłam w tej pozycji i ile łez wylałam tego dnia ale gdy już pogodziłam się ze swoich losem, że najprawdopodobniej umrę, udałam się na łóżko, przykryłam się kołdrom i zasnęłam z myślą ze się nie obudzę, że w ten sposób ten koszmar się zakończy.

Aż do końca( ZAKOŃCZONE )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz