-38-

920 17 7
                                    


Trzecioosobowa

Salon pokryty był krwią, czerwoną cieczą, która ulatywała z ciał umarłych tak jak ich dusze. Umarło dużo osób w tym również Lorenzo, który to wszystko zapoczątkował, przez chęć zemsty. 

Z jego winny nie żyje tylu ludzi, stracił swoich jak i ludzi stojących po stronie Zayna, za to po niektórych nie widać, że takie wydarzenia właśnie miały miejsce. Ucierpiała również Sophie, której ciało leżało bezwładnie na podłodze w wielkiej kałuży krwi. Stali nad nią wszyscy, którzy przeżyli, starali się pomóc płaczącemu nad jej ciałem szefowi. Pierwszy raz widzieli go w takiej sytuacji, ale przecież jak można mu się dziwić, kiedy na jego oczach właśnie umiera jego jedyna osoba, którą kochał tak mocno.

Zayn uciskał ranę na jej brzuchu przez cały czas nie odstępując ją na krok, a gdy do pomieszczenia wpadł jego brat, który natychmiast, podbiegł do brata i mocno go przytulił.

Will też, pokochał Sophie nie tak jak Zayn tylko jak siostrę, której nigdy nie miał. Zresztą, Sophia przyniosła do tego domu trochę światła, każdy traktował ją jak najlepiej mógł a ona odwdzięczała się pięknym uśmiechem, który teraz niestety nie był widoczny ani na jej twarzy ani na twarzy żadnej osoby stojącej nad nią. Każdy za to

stał ze łzami w oczach.

Zayn przeżywał to najmocniej, krzyczał, łkał i płakał jak jeszcze nigdy. Nie mógł uwierzyć, że jego miłość umiera. Przed nimi miał być ślub, mieli mieć wspaniałe zakończenie, chcieli mieć dwójkę dzieci, chcieli je wychować na wspaniałych ludzi.

- Pomóżcie jej!!- krzyczał przerażony mężczyzna- Gdzie jest ta piepszona karetka!- załkał- Spokojnie kochanie jestem tutaj- mówił cichutko, głaszcząc swoją narzeczoną po głowie.

- Powinni za chwilę być- powiedział smutny Samuel

- Niech się pospieszą!! Dzwoń! No już!- krzyczał tym razem Will.

Po paru minutach na miejscu zjawili się ratownicy, którzy gdy zobaczyli wykrwawiającą się dziewczynę, od razu do niej podbiegli, chcąc jej pomóc. Will próbował odciągnąć Zayna od jej ciała, ale nie był w stanie, Zayn wyrywał się i krzyczał, kiedy ratownicy przenosili jego ukochaną na nosze.

- Jadę z wami!!- krzyknął Zayn

-Nie może pan, to jest poważna sytuacja. Musimy niezwłocznie udać się do szpitala!- ratownik wraz z nieprzytomną Soph wsiadł do karetki lecz Zayn zatrzymał go i zapytał ostatkiem tchu.

- Co ja mam zrobić? Gdzie ją wieziecie?

- Do najbliższego szpitala, potrzebna jest jej jak najszybsza pomoc.- zamykał już drzwi ale zatrzymał rękę i powiedział w stronę bruneta- Lepiej niech zacznie pan się modlić, może to pomoże.- powiedział a zaraz po zamknięciu drzwi karetka odjechała na sygnałach. Za Zaynem pojawił się Will z kluczykami.

- Wsiadaj! Jedziemy za nimi!- krzyknął i pociągnął płaczącego brata w stronę samochodu, a po chwili jechali już dosłownie za karetką.

***

Zayn.

Auto Willa nie zdążyło nawet dobrze zaparkować a ja już z niego wyskoczyłem i pobiegłem w stronę ratowników którzy wieźli moją Soph, gdy podbiegłem do niej aby złapać jej rękę, jeden z ratowników wskoczył na nią i zaczął reanimować.

- Co się dzieje?- zapytałem zdezorientowany

- Brak migotania, Szybko na sale!- krzyknął jeden z nich, biegłem za nimi trzymając cały czas Soph za jej drobną dłoń.

Aż do końca( ZAKOŃCZONE )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz