Sophia
Od dwóch godzin siedzę przed telewizorem i słucham narzekań Kate. O tym, że nie ma się w co ubrać i jak zawsze ja nie chcę jej pomóc. Ja jakoś się nie przejmuję i żyję. Biega z salonu do pokoju jak najęta, z taką ilością kroków jakie zrobiła wygrała by chyba maraton.
Moje myśli przerwał materiał rzucony mi prosto w twarz, oraz para butów, które przeleciały mi nad głową. Popatrzyłam w miejsce, w którym wylądowały, oczywiście wysokie szpilki.
- Idiotko, co ty robisz!!!?- zapytałam zdenerwowana, gdybym uniosła głowę to na pewno oberwałabym nimi.
- Nic. Weź zacznij w końcu coś robić ze sobą bo nie zdążysz.
- Ja zdążę, lepiej martw się o siebie to ty latasz od dłuższego czasu jak jakaś nie normalna.
- Wypraszam sobie!! Ja w przeciwieństwie do ciebie chce wyglądać idealnie.
- Jak bym mogła to poszła bym w dresie.
- Właśnie!! Rzecz w tym, że nie możesz i już. Zakładaj kieckę i ruchy.
- Mam czas.
- Ale ja nie mam!! Ruchy !!- wykrzyczała tak, że chyba cały blok ją słyszał.
- Dobra już ale po co się tak drzesz debilko?- nie odpowiedziała mi, tylko weszła do mojego pokoju. Nie mając innego wyjścia poszłam do łazienki po drodze podnosząc sukienkę i rzucone buty. Stanęłam przed lustrem i popatrzyłam w swoje odbicie. W lustrze widziałam uśmiechniętą dziewczynę, ale ten uśmiech był sztuczny i wyćwiczony tak, że już nikt nie odróżnia go od zwyczajnego. Po odejściu od lustra, założyłam na siebie sukienkę, którą dała mi Kate, może nie była jakaś bardzo przylegająca ale za to sięgała mi tylko do połowy uda i miała do tego lekkie rozcięcie na boku, miała przepiękny kolor, ciemna butelkowa zieleń, naprawdę była cudna i do tego jeszcze czarne szpilki z wiązaniem do łydki. Podobało mi się jak wyglądałam, sama się zdziwiłam jak zobaczyłam taką siebie, taką inną, totalne przeciwieństwo mnie. Na co dzień nie ubierałam się w sukienki czy spódniczki, wolałam jeansy albo dresy. Teraz wpatrując się w swoje obicie poczułam się inaczej, jakoś tak odważniej, ładniej sama nie wiem. Zrobiłam jeszcze lekki makijaż i zaczęłam prostować włosy. Gdy skończyłam wyszłam z łazienki i podeszłam do lustra w korytarzyku w którym przeglądała się moja przyjaciółka, wyglądała cudnie. Miała na sobie błękitną sukienkę odkrywającą ramiona oraz czarne buty na lekkim korku. Gdy zobaczyła mnie w odbiciu, odwróciła się w moją stronę i zmierzyła mnie wzrokiem, aby później z uśmiechem powiedzieć;
- Wyglądasz ślicznie Soph. Musisz częściej ubierać sukienki.- zaśmiała się.
- Dziękuję, ale raczej zostanę przy spodniach. Ty też wyglądasz niczego sobie, na pewno faceci będą się za tobą oglądać.- Ona na to ponownie się zaśmiała i obróciła się wokół własnej osi, aby po chwili dodać;
- Za nami, będą się oglądać za nami, Soph. Może w końcu znajdziesz sobie jakiegoś.- Popatrzyłam na nią tylko z wzrokiem, który mógłby zabijać.
- Nikogo nie szukam, dobrze mi tak jak jest.
- Zobaczymy co będziesz mówić później. Dobra musimy już iść taksówka czeka.
Było lato więc nie zakładając na siebie niczego więcej ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Gdy wsiadłyśmy do pojazdu przywitałyśmy się z miłym starszym panem.
- Dobry wieczór!- powiedziałyśmy równocześnie.
- Dobry wieczór. Gdzie panie zawieść?- Zapytał uprzejmie.
CZYTASZ
Aż do końca( ZAKOŃCZONE )
Novela JuvenilJedno spotkanie. Jedna impreza. Tyle wystarczy, aby życie kompletnie się zmieniło. Czy Sohpia zakocha się w swoim stalkerze? Czy raczej uzna tę znajomość za bezsensowną? ON totalne przeciwieństwo JEJ. Ale jednak coś go do niej ciągnęło, może właśni...