-5-

1.5K 33 3
                                    


Zayn

Siedziałem na kanapie i próbowałem wyleczyć wczorajszego kaca. To nie było łatwe zadanie bo wczoraj po tym jak piękna Sophie opuściła imprezę, poszedłem jeszcze bardziej się upić. Od tamtej pory gdy ją spotkałem nie mogę przestać o niej myśleć, to jak się rusza, jej włosy tak świetnie pachniały, te jej usta, ale najbardziej kręciła mnie ta jej niedostępność, jest inna niż te wszystkie laski, z którymi spałem. Ona jest wyjątkowa. Choćby nie wiem co znajdę ją, będzie moja.

Ale niestety musiałem, skończyć swoje rozmyślenia, ponieważ za parę godzin muszę pojawić się u brata. Strasznie nie chcę tam jechać, ale nie mam za bardzo wyboru a wole się nie narażać, bo on jest zdolny do wszystkiego. Raz się nie zjawiłem, to przysłał po mnie swoich ludzi, którzy jak im powiedziałem, że nigdzie nie idę, zaczęli mi grozić bronią i wyprowadzili mnie niezbyt uprzejmie z mieszkania. Dlatego wole pojechać tam sam a nie pod czujnym okiem jego ochroniarzy.

Ale jak mówiłem do tego jeszcze parę godzin, więc postanowiłem coś zjeść bo jeszcze chwila a umrę z głodu. Podszedłem do lodówki, która na moje nieszczęście świeciła pustkami, ale znalazłem jakiś kawałek pizzy, więc nie mając większego wyboru, podgrzałem go i zjadłem jako moje śniadanie. Tak ewidentnie będę musiał pójść do sklepu. Po jakże pożywnym posiłku. Poszedłem się ubrać, przecież nie będę chodził cały dzień jedynie w spodniach od piżamy.

Ubrany w czarne dresy i jakąś czarną bluzkę usiadłem przy blacie w kuchni, i próbowałem znaleźć na instagramie moją Sophie, ale na moje nieszczęście miała konto prywatne, a przecież nie mogę od tak jej zaobserwować i tak by mnie nie przyjęła. Dobra trudno później wymyśle jakiś sposób.

Usiadłem na kanapie oglądając jakiś film akurat lecący w telewizji. Po jakimś czasie przyszedł mi sms od Williama z przypomnieniem o spotkaniu. W odpowiedzi napisałem mu krótkie „ok" i wyłączyłem telefon, aby następnie wciągnąć się w fabułę filmu.

Na obiad zamówiłem sobie chińszczyznę, nie miałem ochoty iść do sklepu po coś do jedzenia, zresztą dzisiaj prawie cały dzień spędziłem na braniu tabletek przeciwbólowych i leżeniu na kanapie. Ale niestety musiałem się zacząć szykować no to nieszczęsne spotkanie. Założyłem spodnie od garnituru, białą koszulę oraz czarne Oxfordy. Podobało mi się jak wyglądam w garniturach i gdybym mógł na pewno bym w nich często chodził ale moja praca wymaga stroju luźnego bo raczej, garnitur przy tuszu i różnych czynnościach wykonywanych przeze mnie, mógłby niestety ucierpieć. Została mi jakaś godzina, więc zacząłem się zbierać do wyjścia. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do domu, w którym się wychowywałem, właśnie tam jest teraz siedziba mafii mojego brata.

Gdy dojechałem na miejsce w oczy rzuciła mi się dobrze znana brama za którą można było dojrzeć wielki dom, a może lepszym określeniem była by willa?

Zaparkowałem auto, po wzięciu paru wdechów wyszedłem z samochodu i ruszyłem w stronę drzwi, przy których powitał mnie jeden z pracujących tu ludzi, który miał mnie zaprowadzić do gabinetu Williama. Po przejściu dość sporego odcinka w końcu doszedłem do celu. Bez pukania wszedłem do środka i usiadłem na fotelu naprzeciwko brata. Jego wzrok zeskanował mnie a potem powiedział zimnym tonem.

- Matka uczyła nas kultury. Następnym razem pukaj.

- Tak, tak no a teraz drogi braciszku czego dusza pragnie?- zapytałem sarkastycznie.

- Nie będę przedłużał. Dobrze wiesz, że byś się nam przydał, prawda?- oho już wiem o co chodzi.

- Tak, wiem jestem najlepszy.- zaśmiałem się.

- Może nie najlepszy ale pożyteczny.- po chwili ciszy dodał;

- Musisz dołączyć do nas Zayn, jesteś nam potrzebny, chwilowo mamy problemy z jednym gościem zadłużył się strasznie, wisi nam sporo hajsu.

- To nie jest moja sprawa. A tobie już mówiłem, że nie dołączę do twojej śmiesznej mafii.- szczerze? Mówię tak tylko bo moja duma mi tak każe, jak bym mógł dołączyłbym się od razu.

- Posłuchaj mnie Zayn, jeśli nie z własnej woli, będę zmuszony użyć trochę innych środków. Nie zapominaj kto opłaca twoje studio.- Aha czyli to jest czas na groźby, no nieźle.

- Grozisz mi bracie? - zapytałem ale odpowiedź była już wiadoma.

- Tak, właśnie to robię, ale myślę że nie będę musiał z niej korzystać, bo dobrze wiem, że chcesz dołączyć.- no przejrzał mnie cwaniak. Ale ja nie robię nic za darmo i w tej chwili mam duże pole do popisu.

- Zgoda. Ale nic za darmo.

- Nie starcza ci to, że dofinansowuje twój lokal?

- Wiesz jakoś nie za bardzo..

- Dobra, czego chcesz?

- Znajdziesz mi kogoś, chce wiele informacji.- Wykorzystam je jak najlepiej.

- Umowa stoi. - wstał i podał mi rękę którą przyjąłem.

- Kto to ? Kogo szukasz?- zapytał a ja uśmiechnąłem się cwanie. A w głowie już myślałem nad moim dalszym losem, gdy już ją znajdę.

Aż do końca( ZAKOŃCZONE )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz