Zayn
Obudziłem się czując ciężar na moim brzuchu, gdy otworzyłem oczy ujrzałem brązową czuprynę przykrytą moją kołdrą w moim łóżku.
Ja jestem w raju, na ten widok uśmiech sam cisnął mi się na usta. Zacząłem lekko głaskać Soph po głowie na co ona mruknęła w moją klatkę. Ta noc to było spełnienie moich marzeń, jeszcze nigdy tak się nie czułem po spędzeniu nocy z jakąś kobietą, czuję się strasznie szczęśliwy, że w końcu pozwoliła nam na coś więcej niż jakieś przekomarzanie się.
- Dzień dobry.- usłyszałem cichutki głosik po mojej prawej stronie, popatrzyłem na moją wiedźmę i lekko się uśmiechnąłem.
- Dzień dobry, kochanie.- pocałowałem ją lekko w czoło. Z lekkim zdziwieniem popatrzyłem na dziewczynę, która gwałtownie się ode mnie odsunęła, jednocześnie zakrywając rękami usta.
- Co jest?- zapytałem zaciekawiony jej postawą
- Nic, muszę po prostu umyć zęby.- powiedziała nie odkrywając ustalając
- Chyba sobie żartujesz- zaśmiałem się – Daj buzi – powiedziałem i zacząłem próbować oddzielić dłonie od jej twarzy.
- Mhmh- pokręciła głową patrząc mi w oczy a następnie zaczęła próbować wstawać z łóżka co jej uniemożliwiłem.
- Myślisz, że po tym co robiliśmy w nocy zniechęci mnie do ciebie twój poranny zapach z ust? - zapytałem z uśmiechem na ustach- Wyobraź sobie, że ja też jestem człowiekiem i wiem , że po przebudzeniu takie rzeczy są normalne. Więc teraz kiedy już wszystko sobie wytłumaczyliśmy...- zrobiłem krótką przerwę między zdaniami- ... to daj mi buzi. Ale to w tej chwili słoneczko.- popatrzyła w moje oczy następnie szybko chwytając mnie za szyję połączyła nasze usta w zachłannym pocałunku.
-Było tak źle?- pytam
- Było okropnie.- odpowiedziała i szybko wyskoczyła z łóżka
- Wczoraj mówiłaś co innego- patrzyłem jak ubiera na siebie bieliznę
- To przez przypływ nagłych emocji.- powiedziała ze śmiechem, wybiegając z mojego pokoju lecz za chwilę ujrzałem jej głowę w drzwiach.
- Wiesz gdzie mnie znaleźć- puściła mi oczko i zamknęła drzwi.
Leżałem jeszcze przez chwilę w łóżku, aż do czasu gdy przypomniałem sobie co mówiła mi wczoraj Sophie. Ten telefon nie mógł być przypadkowy. O tym, że ona tu przebywa wie niewiele osób, tylko zaufane grono. Chyba, że.. Przecież jej posrany ojczulek też o tym wie, może nie umie trzymać języka za zębami, albo jest jeszcze opcja, że to był właśnie on. Szybko wyszedłem z łóżka i poszedłem do łazienki doprowadzić się do porządku.
***
Siedziałem w swoim biurze i podpisywałem jakieś papiery, gdy do pomieszczenia wszedł zdenerwowany William.
- Tym razem to ty nie pukałeś.- powiedziałem gdy zamykał drzwi.
- Ja nie muszę.
- Mhm- pokiwałem głową i wróciłem do papierów.- Co cię tu sprowadza?
- Ten pierdolony stary dziad nie przyszedł. Pewnie spierdolił z naszymi pieniędzmi.
Popatrzyłem na zegarek na ręce, który wskazywał godzinę szesnastą
- No godzina to dużo, a ja jeszcze chętnie bym sobie z nim porozmawiał.- Will popatrzył na mnie wzrokiem zachęcającym abym kontynuował.
- Zdradził komuś gdzie znajduje się Sophia
CZYTASZ
Aż do końca( ZAKOŃCZONE )
Roman pour AdolescentsJedno spotkanie. Jedna impreza. Tyle wystarczy, aby życie kompletnie się zmieniło. Czy Sohpia zakocha się w swoim stalkerze? Czy raczej uzna tę znajomość za bezsensowną? ON totalne przeciwieństwo JEJ. Ale jednak coś go do niej ciągnęło, może właśni...