-26-

1K 23 2
                                    



Zayn

Siedziałem na kanapie w moim biurze i razem z Williamem czekaliśmy na naszego gościa, który miał być u nam jakieś pół godziny temu mimo że nasi ludzie po niego pojechali najwyraźniej sprawiał problemy jeśli tyle to trwa. Wziąłem łyka Whiskey ze szklanki gdy drzwi otworzyły się z hukiem na co Will gwałtownie wstał przykładając dłoń do broni za paskiem za to ja siedziałem wygodnie na kanapie nie przejmując się niczym.

Do pokoju weszło pięć osób lecz moją uwagę przykuł mężczyzna trzymany za barki z dwóch stron. Był ubrany w idealnie dopasowany granatowy garnitur a włosy mocno zaczesane żelem wszystko wyglądałoby nienagannie gdyby nie było na jego twarzy nierówno przyciętego zrostu.

- Nie tolerujemy spóźnień panie Collins.- machnąłem ręką do naszych ludzi aby go puścili.- Czekajcie przed wejściem.- zrobili jak powiedziałem a po chwili w pomieszczeniu zostaliśmy ja, William i nasz dłużnik Rafael Collins.

- Ja wszystko oddam tylko proszę dajcie mi czas. Porwali mi córkę muszę zapłacić za okup, proszę. Zlitujcie się.- powiedział prawie padając przed nami na kolana. Popatrzyłem najpierw na niego a następnie na Willa.

- Nie tolerujemy również kłamstw.- mój brat powiedział surowym tonem patrząc na człowieka przed nami z wyższością.

- Ja nie kłamie, naprawdę. Moja córka została porwana muszę zapłacić okup.

- Dość!!- krzyknąłem i gwałtownie wstałem a następnie paroma krokami znalazłem się obok niego. Patrząc mu w oczy powiedziałem przez zaciśnięte zęby

- Dobrze wiemy, że twoja córka została porwana ale ty żadnego okupu nie masz zamiaru wpłacać prawda? Policja też nie została powiadomiona więc nie pierdol mi tu głupot.

- Skąd ty to możesz wiedzieć? - powiedział zbyt odważnie- Razem z żoną bardzo się martwimy, a ty mi nie wmówisz smarkaczu, że jest inaczej.- nie wytrzymałem. Uderzyłem go w twarz tak mocno, że aż się zatoczył pod ścianę.

- Nie szczekaj tyle- powiedział William- oddaj pieniądze i po sprawie.

- Nie mam tyle- wyjąkał.

- Trzeba było myśleć szybciej.

- Ja wszystko oddam ale proszę, dajcie mi więcej czasu.

- Twój czas się dawno skończył. Ciekawe co powie twoja żoneczka kiedy wpadniemy do niej w odwiedziny.-zagroziłem

- Zostawcie ją w spokoju.- nie miałem już do niego siły po prostu wyciągnąłem broń i przyłożyłem mu ją do skroni, na co mój brat wstał z kanapy i podszedł do mnie szepcząc mi do ucha.- co ty robisz?- nie odpowiedziałem mu.

- Masz czas do jutra. Godzina piętnasta wszystko jest u mnie. Zrozumiano?!- zapytałem na co on pokiwał szybko głową.

- Pytałem czy zrozumiano?!

- Tak, jutro.. o.o piętnastej wszystko zwrócę.- zdjąłem mu broń z głowy i popchnąłem w stronę wyjścia.

Gdy drzwi się otworzyły wpadła przez nie zdenerwowana Sophia, która przystanęła w wejściu bez ruchu. A ja już wiedziałem, że to nie skończy się dobrze dlatego przetarłem ręką twarz i czekałem na rozwój wydarzeń.

- Szefie awanturowała się no i wykorzystała sytuację.- nie zdążyłem nic odpowiedzieć a do moich uszu dobiegł krzyk.

- Co on tu do kurwy robi!!?- Sophia była zdenerwowana i to bardzo.

- Ja ci to wytłumaczę- próbowałem ją uspokoić ale to zdało się na nic. W tym czasie Will podszedł do Rafaela i przytrzymał go za łokieć.

- Córeczko, ty żyjesz.- powiedział z udawaną troską, którą można było wyczuć na kilometr.

- Serio cię to obchodzi?- zapytała - Pewnie Było wam z mamą lepiej beze mnie, pewnie nawet nie przejmowaliście się tym że ktoś mnie porwał.- prychnęła i popatrzyła na ojca z obrzydzeniem.

- Córeczko..

- Zamilcz!- krzyknęła- Zadłużyłeś się? Pewnie, że tak innego wytłumaczenia nie ma.

- Nie przeginaj gówniaro.- krzyknął do niej a William mocniej ścisnął jego łokieć.- Wiem..

- Co niby wiesz?- zapytałem

-Nie spłacę długu pieniędzmi- zaśmiał się- po prostu nie wydam was policji, a ty sobie ją zatrzymasz i tak nie jest nam do niczego potrzebna.- Przegiął i to bardzo przegiął. Widziałem w oczach Soph smute, obrzydzenie i złość, nie wiedziałem jak mam jej pomóc.

Jej ojciec to kretyn i idiota bo przecież jak można sprzedać własną córkę.

- Jesteś żałosny, po prostu żałosny.- Soph ostatnim tchnieniem wypowiedziała to zdanie, a później wydarzyło się coś czego bym się nie spodziewał.

Moja Sophie, moja wiedźma przyłożyła w twarz własnemu ojcu a następnie powiedziała mu prosto w oczy

- Pozdrów mamę, pewnie tęskni.- po tym wyszła nie zamykając za sobą drzwi, po prostu wybiegła z pokoju.

- Jesteś idiotą- powiedziałem a następnie przyłożyłem mu w nos z którego zaczęła spływać krew.

- Na jutro widzę tutaj pół miliona bo inaczej skończysz gorzej.- dokończył za mnie William. Pokazując, naszym pracownikom aby pokazali panu wyjście. Gdy Rafael opuścił pokój, również chciałem z niego wyjść aby poszukać Sophie ale zatrzymał mnie Will, który złapał mnie za rękę.

- Daj jej czas musi to przetrawić.- miał racje musiała teraz pobyć sama potrzebowała czasu, też bym potrzebował. Usiadłem na kanapie i wypiłem resztkę alkoholu ze szklanki patrząc się w jeden punkt nie zauważając nawet jak mój brat wychodzi.

Aż do końca( ZAKOŃCZONE )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz