Więcej niespodzianek

87 14 2
                                    

Oniemieliśmy. Dlaczego nikt z nas nie wiedział, że resztę drogi będziemy sami?! Jak poradzimy sobie pod ziemią bez nikogo bardziej tu obeznanego?
-Jak to?!- zapytałam zadziwiona i niejakim oburzeniem.
David westchnął.
-Nie chcieliśmy was uprzedzać, bo jak to ludzkie nastolatki, zaczęli byście się buntować.- Tłumaczył spokojnie.- Posłuchajcie mnie teraz uważnie.
Wszyscy spoważnieliśmy, zamieniając się przy tym w słuch.
-Zejdziecie do lochów. Ale nic nie róbcie nieprzemyślanie, bo to się może dupnie skończyć. Uwolnicie Esów, powiecie im o Varorze, i wraz z nimi dotrzecie do wieży. Nie rozdzielajcie się, chyba, że tak będziecie mieć w planie. Pomagajcie sobie. To najważniejsze. Rozumiecie wszystko?
- Tak.- Odpowiedzieliśmy chórem.
-A ty?- zapytała Tangal po chwili.
-Ja idę do Varoru. Każda pomoc się przyda.- Odpowiedział krótko.- Później wy też tam dołączcie.

David zawrócił, a my zostaliśmy sami na Ciemnej Stronie, z siłami zła. Czarna brama była tak ogromna, połyskiwała metalicznie, zupełnie jakby była zrobiona z czarnego złota.
Ja nie miałam najmniejszej chęci, by szukać wejścia w podziemia. Jak na razie rozmawiałam z Tangal, która jeszcze nie wyschła po swoim bohaterskim występie i marzła.
-Ej, dobra, ruszcie się dziewczyny.- Polecił Parker.
Był to chudy, drobny chłopak o jasnych włosach z grzywką i brązowych oczach. Nosił bordową bluzę i szare jeansy, i vansy. Kompletnie nie wyglądał mi na kogoś, kto ma szanse na przeżycie w takim świecie.
Po długich spacerach po terenie znaleźliśmy coś co przypominało jaskinię, której wejście było zatkane głazem. Mimo, iż bardzo bałam się podziemii, chciałam w końcu tam wejść. Tu miałam wrażenie, że coś lub ktoś mnie obserwuje z bramy.
-Poważnie?- Tangal odezwała się sarkastycznie i z zażenowaniem w głosie.- Który Herkules odsunie ten kamień?
-No, Roger, przecież jesteś we wszystkim najlepszy- zażartował Kelly.
-To może wszyscy?- podałam tak wcale nieoczywisty pomysł.
Nasze zmagania trwały długo. Kamień tylko trochę się przesuwał, jednak nadal nie ukazywał żadnej szpary. W końcu zaczęliśmy słyszeć jakieś głośne ryki, które kojarzyły mi się bardzo z rykami diznozaurów. Wszyscy spojrzeliśmy w jeden punkt. Widzieliśmy czubek wieży Varor, ale nad nią... Nad nią krążył ogromny, czarny smok, wydając z siebie głośne dźwięki. Słyszeliśmy aż tutaj walkę jego skrzydeł, zakończonych ostrymi pazurami, z powietrzem. Jego łeb wyglądał tak złowrogo, z końca głowy wystawały ostre, czarne blaszki, a płomień czerwonych ślepii świecił żwawo i z dalekim zasięgiem. Nie mogliśmy napatrzeć się na to zjawisko, gdy potężny, czarny smok krążył nad szczytem wieży, jak sęp nad zdobyczą.
Nagle z wpatrywania się w ogromną istotę wyrwał nas głośny zgrzyt. Odwróciliśmy się. Skrzydła bramy rozwierały się, wydając krzywdzący uszy dźwięk. Zakłócać ją zaczęły jakieś potworne krzyki i wrzaski, którym udało się zagłuszyć nawet ryk smoka.
To Achregowie. Cała armia Achregów. Setki tysięcy tych potworów wyłaniających się właśnie przez bramę.
Zamarłam. Byli w odległości kilometra od nas. Rzuciliśmy się do szybkiego odsuwania głazu. Miotał nami strach.
-Nie chcę umrzeć rozszarpany przez Achregów- powiedział zrozpaczony Parker.
-A ja o tym marzę!- odpowiedział mu na to Bryan.
Ja nie mogłam już pchać. Obejrzałam się. Kilku Achregów odłączyło się od armii i zmierzało ku nam.
-Idą tu!!- Ostrzegłam krzykiem.
Na to wszyscy odwrócili wzrok w stronę armii. Teraz Achregów biegnących do nas nie było kilku, ale kilkadziesiąt.
Roger głośno kląc, mocno kopnął kamień, a ten przetaczając się, odsłonił zakamarek włazu. Nagle ze skał nad nami zaczęli zjeżdżać jacyś jeźdźcy odziani w kaptury i czarne stroje. Ich konie także były czarne.
-Alicia, ty pierwsza!- Zawołał Kelly.
Dziewczynka bez zbędnych problemów przecisnęła się przez szparę. Ale Achregowie byli blisko.
-Dobra, dziewczyny pierwsze.- Rozkazał kasztanowłosy.
Tangal była bardzo wysportowana, a więc jej też udało się przejść.
-Dobra Grace, dawaj- dopowiedział Bryan.- Jesteś chuda to ci się uda.
Rzeczywiście, jakoś przecisnęłam się.
W jaskini było tak ciemno i cicho. Wszystkie dźwięki zostały stłumione przez głaz i wewnątrz słychać było wszystko ciszej i jakby przez szum wiatru.
-Jesteście tam?- zapytałam.
Kompletnie nic nie było widać, światło z zewnątrz zatrzymywało się w przejściu.
-Tutaj.- Usłyszałam głos ciemnoskórej i po chwili chwyciłam czyjąś dłoń.
Światło z przejścia powiększyło się trochę i zaraz zostało zasłonięte przez kogoś, kto próbował się dostać do środka.
-Kto tu?- zapytałam.
-Ja, Parker.- Oznajmił blondyn.
-Jak sytuacja?- zapytałam.
-Źle, bardzo źle. Dopadli ich.
Moje serce zadrżało. Z wielu powodów. Bardzo wielu.
-Ktoś zginie.- odezwała się Alicia dziwnym, bardzo dziwnym, niedziewczęcym głosem. Jednak wtedy nie zwróciliśmy na to większej uwagi.
-Tak nie można.- Powiedziała Tangal.- Wracamy tam.
Domyślam się, jaką mogłam mieć minę. Naszczęście w ciemności nic nie było widać. Słowa Tangal mną wstrząsnęły.
-Jeśli oni mają tam ginąć, a my mamy tu siedzieć...- mówiła dziewczyna z dredami na głowie.- Parker, rusz dupę, bo nie można przejść!- wrzasnęła.
-Idziesz tam?!- zapytał blondyn ze zdziwieniem.
-Wszyscy tam idziemy! No już! Wychodzić!
-Nie idę!- zaprotestował chłopak.
-Tchórz!- wykrzyknęła Tangal.- Chodź, Grace, idziemy!
Nie mogłam zaprotestować. Nie mogłam ich tam zostawić. Potem nie potrafiłabym spojrzeć w oczy Davidowi, który kazał nam pomagać sobie, ani nikomu z ocalałych w tej nierównej bitwie. Trzech na pięćdziesięciu! To nie zapowiadało się zbyt przyjaźnie.
Tangal już wyszła, ja właśnie zaczęłam. Już światło dzienne okryło moją głowę i ręce.

Płomienny KryształOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz