Lekcja walki

103 15 5
                                    

-Taka jesteś cwana? To masz!- zawołała dziewczyna, po czym zabrała mi telefon.- Złap mnie!
Szybko przebiegła na drugą stronę jezdni, a potem udawała, że odblokowuje moja komórkę.
-O ty!- Krzyknęłam i ruszyłam w jej stronę.- Nie żyjesz!
Nagle jakaś siła odepchnęła mnie i przewróciła. Cała odrętwiałam. Dopiero po chwili do mnie doszło, że słyszam zbliżający się do mnie warkot silnika samochodowego....

...

Zerwałam się.
Obudziłam się na tym samym materacu co wcześniej, w pokoju nr 012. Podwinęłam nogawkę spodni, na mojej nodze nie było bandaża, a z rany została tylko bordowa szrama. Już nic mnie nie bolało. Natychmiast wstałam. Wciąż było widno, to znaczy, że nie spałam długo.
Zwiedziłam połowę zamku, a zastałam w nim niewielu ludzi, wszystkich zabieganych. Pomyślałam, że może trwa zebranie.
Wparowałam na salę, na podeście stała Arcadia i dwóch nieznajomych mi mężczyzn. Mówiła, że nasi zwiadowcy zobaczyli liczną armię Achregów idącą ku nam. I nie tylko, mają sojusz ze wszystkimi istotami czarnymi. Z chochlikami, Bamburonami, a nawet, podobno, z Jeźdźcami Cienia. Dlatego lekcje walki zaczynamy dzisiaj. Nikt nie spodziewał się tak szybkiego nadejścia czarnej armii. A jednak...

Do sali ćwiczeń udałam się z Tangal i Kelly'm. Nie spóźniliśmy się. Wewnątrz byli już David i Bryan.
-Weźcie te miecze, wszyscy.- Rozkazał Speed, a kiedy wykonaliśmy polecenie, dodał- Dobra, a teraz bierzcie łuki i sztylety.
Wszyscy byliśmy przygotowani, gdy do sali nagle wpadł chłopak, który na głowie miał chyba wszystkie odcienie brązu. Musiała to być nieudana mieszanka kilku farb do włosów.
-Sorka, zgubiłem się.- Powiedział i zaraz pobiegł po broń.
Kurczę, to zabrzmiało jakby się spóźnił na lekcje w nowej szkole.
Wkrótce dołączyli do nas jeszcze Jason i Parker, a wtedy wyszliśmy z zamku, udaliśmy się na polanę nieopodal.
Czekała tam na nas jakaś kobieta, bardzo wysoka i bardzo szczupła. Zdaje się, że była wyższa nawet od Davida. Jej włosy były ciemnozielone, a skóra biała jak płótno. Oczy świeciły ogórkowej barwy blaskiem. Nie mogła być człowiekiem.
-To jest Hegenell. Należy do Esów, ale teraz pomaga nam.- Przedstawił ją motocyklista.- Będzie was uczyć strzelania z łuku. Dziewczyny niech zostaną, chłopcy ze mną.
I tak się rozdzieliliśmy. Na polanie zostałyśmy ja, Tangal, dwunastoletnia Alicia i Es Hegenell.
Najpierw zaprezentowała nam jak ona strzela z łuku, a więc przebiegła dookoła polanę, strzelając w drzewa. Okazało się, że trafiła każde i to w sam środek.
-Ale wy nigdy nie będziecie tego potrafić.- Rzuciła po chwili.
Poirytowało mnie to trochę, choć zaprzeczać nie mogłam. Nigdy nie będę umiała tak strzelać.
Esowie mają to w sobie, że dobrze się wspinają, wysoko skaczą i niesamowicie strzelają z łuku. Ale są mało wytrzymałe na ból i mają słabą psychikę, są delikatne. Oczywiście nie wszystkie, są wyjątki. I takim wyjątkiem była Hegenell. Twarda, silna mentalnie. Dała się poznać już podczas pierwszej lekcji.

Już po zmroku nastąpiła zamiana. Nadeszła lekcja walki wręcz. Niestety nie było to moim powołaniem w porównaniu do Tangal, która wojowała mieczem prawie jak Aharen. Za to ja, na podstawie Davida, nie wiedziałam skąd w człowieku takie zdolności waleczne. Speed doskonale posługiwał się szczególnie sztyletami, zupełnie jakby praktykował to od wielu lat.
-Skąd to potrafisz?- zapytałam.
Motocyklista wskazał palcem na swoją głowę.
-To ja decyduję o tym, co i jak robię, prawda?- Uśmiechnął się.
A ja już się nie odezwałam. Do końca lekcji zaciekle ćwiczyłam.

W środku nocy wszyscy wróciliśmy do swoich pokojów. Na mnie czekał mały apartament 012, ale nie narzekałam. Byłam zbyt zmęczona, żeby narzekać.
Przed snem jak zwykle rozmyślałam. Jak zwykle o wszystkim co działo się od początku mojego pobytu tutaj. I o samym początku też myślałam. I o tym jak tu trafiłam. Ten sen. Czyżby potrącił mnie samochód? Możliwe. Ale to... Odległa względem wymiarów przeszłość. Teraz jestem tu. I zmieniam się w wojownika...

Płomienny KryształOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz