Uświadomiona

32 8 4
                                    

Stanęłam przed drewnianą chatką bez okien. Ze słomianego dachu wystawał komin emanujący czerwonawy dym. Na drzwiach wyryta była gwiazda, a w niej dziwne znaki.

Dziwne, bo droga minęła bez żadnych incydentów. Żadnych potworów, chochlików, bamburonów. To prawda, że czasem słyszałam coś dziwnego, ale nigdy nie wyniknęło z tego nic więcej. Także wiedziałam, że najgorsze przede mną.

Zapukałam do drzwi. Klamka zwolniła się, a drewniana płyta została lekko odsunięta. To oznaczało, że mogę wejść, prawda?
Znów przyszło mi stąpać bo podłodze z białego kamienia, przy marmurowych ścianach ozdobionych świecami. Zajrzałam do jadalni- w towarzystwie jasnych, kamiennych barw stał uroczysty stół. Nic się tam nie zmieniło. O dziwo, nawet szczypta kurzu nie spoczywała na żadnym z mebli. Weszłam więc do pokoju, w którym ostatnio była Askaena, nie czekając nawet na jej zaproszenie. Czułam się jak wielki intruz.
Znów zobaczyłam staruchę w srebrnej koronie, siedzącą bezwładnie na bujanym krześle. Nie zmieniła się.
Stałam jak wryta, gdy spostrzegłam, że obserwuje mnie swoimi czystymi jak kartka papieru ślepiami.
-Czy to wojna sprowadza cię tu, Grace?- zapytała zachrypniętym głosem babuni.
Nawet smoki nie wzbudzały we mnie takiego oniemienia.
-Czy to może pragnienie powrotu?- dodała.
Nastała chwila napiętej ciszy.
-Ja...- naszła mnie nowa myśl.- Ja ch-chciałabym d-dowiedzieć się jak... jak to się dzieje, że... - jąkałam się zestresowana- jak trafiamy do domu?
Twarz czarownicy nie zdradziła żadnych emocji. Nagle jedna z książek z regału, który stał przy ścianie, zaczęła lewitować i po chwili znalazła się na biurku, przed Askaeną. Ta ruszyła palcem i przekartkowała książkę, zatrzymując na pewnej stronie.
-Usiądź.- Rozkazała siwowłosa.- I czytaj.
Usiadłam więc na krześle przy biurku, naprzeciwko staruszki i zaczęłam wpatrywać się w otwartą na odpowiedniej stronie książkę.
-Czytaj na głos.- Powiedziała.
A ja zaczęłam czytać od akapitu.

"I kiedy Kryształ spocznie w dłoni istoty wybranej do tego celu, a kamienna wieża usłyszy daną prośbę, Kryształu moc zabierze dusze nienarodzone na tym świecie. I ciała ich zostaną zabrane póki żywe. Martwe [ciała] zaś zostaną w miejscu odejścia jako relikt, jako klucz do świata zmarłych.
I zasięg mocy Kryształu, od wielkiego Helmowego Lasu do granic czarnych jak sadza gór, i do granic samego Grobowca Pradawnych zabierze wybranych.
A ciała nieszczęśników nieumarłych zostaną przeklęte na zawsze, jako demony, kiedy ich pierwotne dusze dawno odeszły, zastąpione przez omamy Jeźdźców Cienia.
A gdy krwawy zenit ustąpi, gdy czerwona mgła poległych opadnie, gdy zabrane zostaną dusze i ciała poza kres niebios i piekieł, Kryształ odrodzi się jakim był przedtem, czekając na prawdziwego zbawcę."

Stronica skończyła się.
Czy zrozumiałam przekaz? Zrozumiałam tyle, na ile mnie było stać. Księga nagle zamknęła się. Jej okładka była zrobiona z czerwonej skóry, na której wyszyty był wielki X i jakieś mniejsze napisy w języku, którego nie znałam.
-Oto przebieg uwolnienia ludzi z tego wymiaru.- Oznajmiła czarownica, czego już wcześniej się domyśliłam.- W Rosyen Dev zdarza się to raz na czas bliski dwunastu latom.
I nagle załapałam coś...
-Ile tu jesteś?- zapytałam kompletnie bez stresu.
-Niewyobrażasz sobie tak długiego czasu.- Westchnęła starucha.
Zaczęłam się zastanawiać. Dlaczego Kryształ zabiera wszystkich Ixów poza nią? Czy to klątwa? Może...?
-Powiem, dlaczego.- rzekła siwowłosa, jakby czytając mi w myślach.- Jak było napisane, zasięg mocy Kryształu dociera do granic gór, nie przekraczając ich. Rozumiesz? Gdyby teraz ktoś zabrał Kryształ, ty także byś tu została.
I nagle wszystko zrozumiałam. Tak, rzeczywiście. To znaczy, że muszę uciec stąd, póki Arcadia nie ma Kryształu, ale to nie zapowiada się dość szybko. Miałam tyle pytań...
-Czas w wymiarze Rosyen Dev płynie szybciej niż w naszym.- Zaczęła Askaena.- Jestem tu od wieków. Na nasz wymiar to napewno już czterdzieści lat. Na ten... o wiele więcej. Przeżyłam śmierć dwóch królów Sahos, Orhandii i Aathore. Pokonałam już raz bestie, które według legend są niezniszczalne. Ale to się stało i nikt nie wie kto się temu przyczynił. Uważają mnie za czarownicę, rzeczywiście mogę nią być. Gdy jeszcze mogłam chodzić, szwędałam się po grobowcach, świątyniach, krainach, które już nawet nie należą do Rosyen Dev. I tak omijały mnie kolejne zdobycia Kryształu. Miałam przyjaciółkę, z którą podróżowałam po tym świecie, ale jedna kłótnia nas rozdzieliła. Potem znalazłam się tu. Z mianem czarownicy. A ona? Ona żyje, pomogła mi wtedy zniszczyć te bestie... Może i moja moc jest coraz silniejsza, ale z każdym dniem cierpię coraz bardziej. Działam tylko umysłem.
Nastała cisza. Historia Askaeny mnie poruszyła. Musiałam to wszystko przetrawić, nim zdecydowałabym się cokolwiek powiedzieć.
Nagle usłyszałyśmy dziwny dźwięk, jakby ktoś dął w róg.
-Już to kiedyś słyszałam.- Odparła starucha tonem, jakby zaraz miała umrzeć.- Wyjdź na zewnątrz. Ja to widzę.
Wstałam z krzesła i wybiegłam z chaty czarownicy. Chata była umieszczona w głębi gór, także musiałam wdrapać się na jedną z dużych skał, by zobaczyć z góry część krainy. I tak zrobiłam. Ze szczytu było widać wieżę Varor, nad którą krążyły dwa smoki, ziejąc ogniem w niebo. Poczułam jak kropelki deszczu topią się na moich ramionach. Zbliżał się deszcz, tak jak kilkunastotysięczna armia istot czarnych... Niezliczony tłum Achregów właśnie przedzierał się przez rzekę poprzez stalowe mosty, jakie rozkładały gigantyczne potwory, zapewne Bamburony. Czarna Brama była otwarta na rozcież. Armia wyłaniała się z niej bez końca. Powstało we mnie uczucie, że to koniec.
Wróciłam szybko do chaty Askaeny.
-Powtarza się sytuacja sprzed sześćdziesięciu lat.- Stwierdziła Askaena.
-Askaeno- zwróciłam się do niej odważnie.- Ixowie wyruszyli już na zdobycie Kryształu. A ja właśnie w tej sprawie tutaj przyszłam.
Czarownica nie odezwała się.
-Niczego nie byłam pewna, ale wierzyłam, że możesz tak wiele... i rzeczywiście... potrafisz.- Łzy zebrały mi się w oczach.- Przyszłam po pomoc. Ixowie nie dadzą rady bez ciebie. Boją się Ctulhyu i Ichtaqua... Zresztą wszyscy się boją.
-Nie dziwię się.- Powiedziała krótko.- Znów mają się pojawić... Nie zniszczyłyśmy ich do końca.
-Pomożesz nam? Proszę o pomoc. Bardzo, bardzo proszę.
Nastała cisza. Z zewnątrz dochodziły ryki, wycie, odgłosy wojny. To już się zaczęło.
-O ile odnajdziesz kogoś.- Odparła starucha.
-Kogo? Tak, odnajdę.
-Velilah. Na pewno jest gdzieś w Grobowcu Pradawnych.
-Uda mi się?
Nagle na biurku pojawiła się mapa na pożółkłym papirusie, a na niej zaznaczony był Grobowiec Pradawnych. Niestety, z mapy wynikało, że był on na drugim końcu Rosyen Dev, a żeby się tam dostać, musiałabym przejść przez sam środek zetknięcia się istot czarnych z białymi, co nastąpi już niedługo.
Spojrzałam na Askaenę, nie zdradzała żadnych uczuć ani emocji. Czułam, że muszę już iść. Poza tym, im szybciej zacznę podróż, tym prędzej skończę, a kto wie- może nawet uda mi się to wszystko zdziałać w odpowiednim czasie? Chyba tylko tego tak bardzo się boję- że nie zdążę. Że będę poza zasięgiem Kryształu, gdy Arcadia i reszta go zabierze. O ile w ogóle go zabierze...

Tak, ja wiem... I pewnie spodziewaliście się (o ile ktoś to jeszcze czyta...), że będzie lepiej... jednak... hm... tylko na to mnie stać w tej chwili... ;?
Zbliża się koniec książki, więc... no... •________

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 15, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Płomienny KryształOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz