Oblężenie

85 16 2
                                    

Biegliśmy lasem. Ja nawet nie miałam pojęcia gdzie, ale oni widocznie wiedzieli. W sumie domyślałam się, że kierujemy się w stronę zamku.
Achregowie biegli za nami, wrzeszczeli jakieś dziwne słowa.
Zobaczyłam front zamku, ogromną białą ścianę, obok której było kilka kolumn.
-Tam!- Zawołał Kelly wskazując na kolumnę.
Nie miałam wtedy pojęcia jaki miał plan? Wdrapać się na kolumnę?
Wrogowie stopniowo przybliżali się do mnie, bo biegłam ostatnia.
Tangal dotarła do ściany zamku. Tuż po chwili był z nią Kelly i oboje pchnęli kolumnę tak, że ukazało się ciasne przejście do zamku.
Wbiegliśmy tam wszyscy, ja w ostatniej chwili, kiedy mało co, a jeden z Achregów chwyciłby mnie za włosy. Wielu z nich próbowało wedrzeć się do środka wkładając tu głowy i obgryzając ścianę.
-W końcu domyślą się, że trzeba przesunąć kolumnę!- Stwierdziłam, biegnąc ostatnia ciemnym, ciasnym korytarzem.
-No, ale już nas tu nie będzie!-Odkrzyknęła mi ciemnoskóra dziewczyna, biegnąca przodem.
Po chwili mieliśmy przed sobą drzwi.
-Prowadzą do jednego z korytarzy na pierwszym piętrze. Otworzymy je, zasuniemy szybko kolumną stojącą po drugiej stronie i poszukamy Arcadii.- Tak wyglądał plan Kelly'ego.
-Dlaczego mówisz nam to tutaj?- zapytałam.
Przecież mógł wytłumaczyć to w czasie wykonywania poszczególnych poleceń.
-Ale Achregowie mogą być w zamku. Także nie ma czasu.
Ciarki przeszły mi po plecach. Znowu oni... I to w zamku...
Na trzy, otworzyliśmy drzwi i wybiegliśmy z ciemnego korytarzyka i znaleźliśmy się w innym, jednym z odchodzących od dużej sali jadalnej. Obok drzwi, którymi weszliśmy, stała kolumna jońska.
-Szybko, zakneblujmy drzwi!- rzucił Kelly i wraz z Rogerem zaczęli ją przestawiać. Nagle w korytarz wbiegł jeden z Achregów. Warczał głośno i biegł w naszą stronę, kulejąc. Jego kolano było nienaturalnie przekręcone w tył. Z wielkich ust powykrzywianych przez wystające kły wypływała czerwono-czarna krew. Ale przecież istoty czarne mają tylko czarną krew!
Tangal wysunęła się naprzód i zamachnęła mieczem, odcinając obie, wyciągnięte do nas łapska wroga. Przystanął lekko spoglądając na odcięte kończyny, z których obficie tryskała krew. Tangal zakończyła jego żywot, odcinając mu parszywy łeb, a ten odbił się o ścianę i został zmiażdżony przez powalone na niego, własne cielsko.
-Dobra, szybko! Na salę zebrań!- Rozkazał Kelly.
Najbardziej niepokoiło mnie to, że do sali zebrań prowadziła droga przez schody od sali jadalnej, gdzie Achregowie już wtargnęli.
Ale cóż. Wybiegłam tuż po Tangal, biegłam za nią krok w krok. Ona wymachiwała mieczem kalecząc tylko pobliskich wrogów, a ja...biegłam i rozglądałam się.
Pełno ciał, istot czarnych, ale i ludzi. Stoliki były rozwalone po całości, ściany zachlapane krwią o dwóch barwach. Wbiegliśmy w korytarz. Przed nami, na schodach, leżał jakiś zmasakrowany mężczyzna. Naszczęście już martwy.
Obejrzałam się za siebie. Ostatni Roger szarpał się z grubym Achregiem, który nie chciał puścić jego ręki. Naszczęście chłopak jest w miarę zaradny i swoją drugą ręką wyciągnął sztylet, po czym wbił go w ucho wroga. A ten z rykiem przypominającym pisk świni upadł na posadzkę.
Przed nami były już drzwi do sali zebrań.
-No co jest?!- wściekła się Tangal szarpiąc klamkę drzwi.- Zamknięte!
-Krzyczmy!- Poleciłam ostatecznie.
Uderzając pięściami o drzwi, wołaliśmy o wpuszczenie nas do środka.
W końcu drzwi ostworzyły się, kiedy za nami pojawiła się zgraja tych potworów. Wpadliśmy do środka. Drzwi same zamknęły się.
Nastała cisza. Oh, było tam tak cicho i odprężająco. Zupełnie jakby stres i presja zostały za drzwiami.
Arcadia siedziała w pozycji do medytowania. Unosiła się w powietrzu jakieś kilka centymetrów nad podestem. W sali było kilku ludzi. Alicia siedziała skulona w kącie pomieszczenia. Było tam też dwóch chłopaków, z którymi ćwiczyliśmy walki- Bryan i Parker.
-Co się dzieje?- wyszeptała Tangal.
-Zbieram siły, by wraz z waszą pomocą wyzwolić zamek.- Oznajmiła Arcadia pełnym spokoju głosem.
Nie sądziłam, że to usłyszy. Ale ona...uważałam ją za największą w świecie magów.
-Wywołam u nich zabijający ból, ich mózgi przestaną wytwarzać naturalne bodźce.- Odparła starsza kobieta.
Byłam tak zmieszana i przerażona tym wszystkim, że nawet zapomniałam gdzie jestem. Achregowie, co za potwory! Teraz już sama chciałam z nimi walczyć, poczułam do nich jakąś nienawiść, która kazała mi ich zabić. Czekałam już tylko na to, kiedy Arcadia będzie gotowa ich zniszczyć, a ja będę mogła się do niej dołączyć.

Mam nadzieję, że rozdział spełnia wasze oczekiwania co do akcji na tą chwilę. :)
Przepraszam, że tyle czasu nic nie udostępniałam, że tak długo czekaliście, ale poprostu miałam problemy z internetem i nie dało się nic zrobić... :)

Płomienny KryształOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz