Przewróciłam się na twarz, a to coś wciąż na mnie siedziało! Było na tyle ciężkie, że żadnym spodobem nie mogłam tego z siebie zrzucić.
Wtedy poczułam zęby wbijające się w moje ramię. Z wrzaskiem przekręciłam się na bok, zobaczyłam ludzkie ręce splatające się ciasno wokół mojej szyi. Dusiłam się... Naszczęście Khaeré zaatakował napastującą mnie osobę i pomógł mi się od niej uwolnić.
Odsunęłam się pod ścianę, wzrokiem szukając jakiejś broni i jednocześnie przyglądając się walce Khaeré i... Zaraz... Poznałam te blond włosy uplecione w warkocz, teraz upaćkane we krwi i ziemi.
Alicia spojrzała na mnie spode łba, gdy tylko zdołała odepchnąć potworka. Jej oczy były całkiem czarne, a z ust kapała krew. To nie była ta Alicia, z którą miałam lekcje walki. Choć już wcześniej zauważyłam, że dzieje się z nią coś nie w porządku...
Podniosła się na kolana i wyciągnęła ręce w moją stronę. Zawarczała ochrypłym głosem, a ja rzuciłam się do ucieczki schodami w dół.
Mimo, że nie oglądałam się za siebie, czułam, że za mną biegnie. Byłam tak pobudzona, że potrafiłam błyskawicznie przeskakiwać po pięć stopni, nie przewracając się wcale. Strach rzeczywiście dodaje skrzydeł...
Wtem zza rogu wypadła na mnie jakaś postać. Uderzyłam w nią niechcący i oboje przewróciliśmy się. To był moment na to, że by się odwrócić i sprawdzić, czy ten demon w ciele Alicii nadal mnie goni. I nie gonił.
-Grace- usłyszałam.
Momentalnie spojrzałam na osobę, na którą przed chwilą wpadłam. To był ciemnowłosy, opalony chłopak w niebieskiej koszulce nasiąkniętej krwią. Klęczał żałośnie i głowę miał spuszczoną w dół.
-Brian!- zawołałam.- Wreszcie! Powiedz, gdzie...
-Nie daj...mi- urwał, a mój chwilowy uśmiech na jego widok zniknął równie szybko jak się pojawił.
Brian westchnął. I upadł na twarz, a ja zobaczyłam wystający z jego pleców sztylet.
Rozpłakałam się głośno, ale nie trwało to długo. Mój płacz został przerwany serią coraz intensywniejszego tupania, zupełnie, jakby korytarzem biegło stado koni.
Przede mną ukazał się tłum wychudłych, wysokich sylwetek. Esowie byli wolni. Wtopiłam się w ten tłum z nadzieją, że znajdę wśród nich kogoś znajomego.
Przepychałam się między zmieszanymi, rozkrzyczanymi zagubionymi osobami, rozglądając pospiesznie dookoła.
Gdzieś, wśród niebieskowłosych, białowłosych głów, i tych o warkoczach zielonej barwie, przemknął mi czerwonowłosy chłopak.
-Haeledan!- Krzyczałam, podążając tam, gdzie pojawiał się znajomy Es.- Haeledan!
W końcu go dopadłam. Spojrzał na mnie jakby z odrobiną niedowierzania.
-Haeledanie! Gdzie oni wszyscy idą?!- zapytałam głośno.
-Szukamy wyjścia!
-Wyjścia?
-Tak, lecz żadne z nas nie zna drogi!
-Korytarzem, do kamiennej sali z parawanami, potem ciemnym tunelem!- krzyczałam, ale miałam w pewnych chwilach wrażenie, że cały ten gwar mnie zagłusza.
-Nie słyszę cię!- Haeledan potwierdził moje przypuszczenia.
-Za mną!- zawołałam.Wydostałam się na początek tłumu i gestami rąk przekazałam Esom, że mają iść za mną.
Poprowadziłam ich przez korytarz, w którym zobaczyłam zmasakrowane ciało Parkera. Ale nie chciałam siać niepotrzebnej paniki i rozproszenia, użalając się na nim. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie leżały ciała trolli i tamten gruby Achreg.
Esowie rozproszyli się nieco, a ja już nawet nie próbowałam ich zebrać.
-Teraz w ten ciemny korytarz.- Oznajmiłam do czerwonowłosego Esa stojąc przy ścianie.
-Chodźmy więc- odpowiedział, po czym zwrócił się do innych ze swojej rasy.- Lehaal'i sofhras!
Spojrzałam na niego bez słowa. Dopadł mnie jakiś dół. Załamanie. Gdzie są moi przyjaciele? Czy jeszcze gdzieś są?
Gdy Haeledan zapytał, czy idę, opowiedziałam mu o naszej misji. Powiadomiłam, że wszyscy dawni więźniowie mają czekać przy wyjściu z Garunev po drugiej stronie.
-To Hegenell zawiadomiła was o tym?- Zapytał zaprzyjaźniony Es.
Pokiwałam głową.
-Dobrze, sprowadzę wszystkich na zewnątrz i będziemy czekać, dopóki ty i reszta Ixów nie przybędziecie po nas.Wiedziałam, że powinnam od razu ruszać do Varoru, jednak zatrzymywało mnie pragnienie odnalezienia przyjaciół. Jeżeli jeszcze żyją...
Zabrałam miecz martwemu Achregowi i zawróciłam. Idąc korytarzem w głąb jeszcze raz spojrzałam na trupa, którym był Parker, a moje serce ścisnął żal. Jeżeli mam zobaczyć resztę w takim stanie...
Wyszłam na schody, mrok ogarnął moje myśli. Zdawało mi się, że z ciemności schodów prowadzących w dół wyskoczy na mnie jakiś potwór. Już nie chodziło mi o Achregów, ale teraz koszmarem tych podziemi była Alicia, która już Alicią nie była.
Postanowiłam wejść na górę.
Szłam, starając się nie wydawać żadnych odgłosów. To ja wolę być zaskoczeniem, niżeby ktoś zaskoczył mnie.
Podążałam wciąż w górę trzęsąc się ze strachu, choć naprawdę nigdy bym nie pomyślała, że kiedyś zdam się na taki czyn.Dotarłam do stosu ciał Achregów, z którymi wcześniej sama próbowałam walczyć. Później Roger zajął się nimi, bym mogła uciec. Jeżeli się mu nie udało, powinien gdzieś tu być.
Tak więc zaczęłam szukać. Przewracałam ciężkie cielska wrogów, próbowałam coś znaleźć, ale i tego się obawiałam. Obawiałam się, że go znajdę.
-Hej...- usłyszałam cichy, ochrypły głosik.- Tutaj!
Odwróciłam się gwałtownie. Zobaczyłam Khaeré, który próbował przedostać się przez stos ciał Achregów. Właśnie niezręcznie właził na grzbiet trupa.
-Khaeré, jeżeli mogę ci ufać, to pomóż mi odnaleźć resztę.- Postawiłam jasno warunek.
-Tangal czeka na zewnątrz- powiedział potworek wytrzeszczając oczy.- Jest z nią jeszcze jeden z was!
-Chodźmy! Szybko!
Udałam się w stronę wyjścia.
![](https://img.wattpad.com/cover/38652956-288-k783476.jpg)
CZYTASZ
Płomienny Kryształ
FantasyCzym jest Rosyen Dev? Co to Płomienny Kryształ? Jaką ma moc? Grace Allen, niczego nie pamiętając, znalazła się w dziwnym świecie ogarniętym wojną ras. Czy uda jej się przeżyć? Czy dowie się jaką moc skrywa Płomienny Kryształ? Na marginesie, pierwszy...