Prolog

400 20 53
                                    


Tej nocy księżyc jaśniał w pełni, ale nie tylko on rozświetlał niebo nad Glean'a Cnonna. Płomień wojny ogarnął Dolinę Orzecha, jej stolicę oraz okoliczne wioski. Żaden Slioiganin nie był bezpieczny, albowiem każdego można było uznać za buntownika. Błękitna Armia królestwa Tevynevande zalała niesforny region przygranicza tylko dlatego, że mieszkańcy doliny śnili sen o wolności, a na domiar złego dali tego wyraz powstając zbrojnie przeciw koronie. Tej nocy nikt w dolinie nie spał, gdyż sen okazał się koszmarną rzeczywistością, która na zawsze zmieni oblicze świata.

Atviras ostatni raz popatrzył za siebie. Łuna bijąca od ognia, który właśnie trawił jego ojczyznę, zdawała się wdzierać w usiane gwiazdami sklepienie nieba. Przywodziło to na myśl ostateczną bitwę końca rzeczy i czasu, w której starły się potęgi ziemi i niebios. Prawda była zgoła inna, chociaż równie skutecznie odbierała nadzieję. Powstanie upadało i nikt nie miał co do tego wątpliwości. Siły Tevynevande z łatwością tłumiły zryw. Sąsiednie Veresnum wysłało swoje wojska, by wspomóc powstańców, gdyż destabilizacja Tevynevande znajdowała uzasadnienie w doktrynie politycznej tegoż królestwa. Ostatecznie jednak podjęto decyzję o nieangażowaniu się w trwające walki, co dla Slioigan stało się oznaką fałszywej przyjaźni. Toteż armia, mająca odmienić losy Glean'a Cnonna, zatrzymała się na drugim brzegu rzeki Galas. Czekali i obserwowali rozwój wydarzeń.

Atviras spojrzał po twarzach swoich towarzyszy. Jeden po drugim, bez słowa odrywali wzrok od obrazu klęski, zostawiając przeszłość za plecami. Odwracali głowy w jego kierunku, w kierunku swojego dowódcy i oczekiwali na rozkazy. Napotykał ich spojrzenia pełne niepewności, a jednocześnie przełamane błyskiem determinacji. Jak przystało na żołnierzy, którzy spełnią swój obowiązek nawet za cenę życia. Wiedział jednak, że nadzieja w nich dogasa. Zwyczajnie czuł to samo. 

Do ostatniego zadania wszyscy obecni zgłosili się sami. Polegało ono na przedostaniu się za linię frontu w celu dokonania dywersji na posterunku wroga. Jego strategiczne położenie uniemożliwiało ucieczkę ocalałych powstańców na północny wschód, gdzie mieli się ukryć pośród ostępów ezerskiej puszczy. Atviras wiedział, że jest też drugi oddział, który miał podobne zadanie, a jego celem było osłabienie wschodniej flanki przeciwnika. Postanowił jednak nie wspominać o tym swoim żołnierzom, gdyż ważne było to, aby ci utwierdzeni byli w wierze, że wszystko zależy od nich. Ludzie zagonieni w kozi róg, gdy już uświadomią sobie, że nie ma wyjścia, walczą zacieklej i są bardziej skorzy do poświęceń. Toteż wszyscy mieli pewność, co do charakteru misji. Wiedzieli, że to samobójstwo. Zgłosili się, pewni, że kiedyś wolne Glean'a Cnonna okrzyknie ich bohaterami. Wszyscy byli młodzi. Najstarszy z nich liczył niespełna dwadzieścia pięć wiosen. Z niejednym Atvirasowi zdarzyło się pobić na ulicy, gdy byli jeszcze dziećmi, a później razem uczyli się wojskowego rzemiosła w akademii. Silne było w nich poczucie jedności i odpowiedzialności za krainę przodków, a teraz przyszedł czas, by nastawić za nią karku. Właśnie do tego ich przygotowywano przez te wszystkie lata.

Atviras popatrzył na stojącego obok Upurisa, z którym przyjaźnił się od najmłodszych lat. Ten tylko skinął głową, jakby wyczuł, że jego druh potrzebuje zapewnienia o słuszności tego, co za chwilę mają zrobić. Wcale jednak nie dodało mu to otuchy. Mimo to uniósł w górę zaciśniętą pięść. Jego towarzysze zrobili to samo na znak, że są z nim. Odwrócił się, zostawiając za sobą przeszłość i dał sygnał do marszu.

Gdy dotarli do ściany drzew, Atvirasem targnęły wątpliwości. Samo przeniknięcie do posterunku wroga było karkołomne. Ponadto, by uzyskać efekt zaskoczenia, musieli zaatakować z najmniej oczekiwanej strony. Z raportów zwiadowców wynikało, że południowy posterunek armii Tevynevande znajduje się na trakcie idącym wzdłuż zachodniej ściany Wilczego Lasu. Było to miejsce pradawne, okryte złą sławą. Legendy mówiły, że pierwsi Slioiganie zawarli z wilkami pakt, że nigdy nie będą wchodzić na ich terytorium, jeżeli te pozostaną z dala od ludzkich siedlisk. Czasami widywano wilki poza ich enklawą, ale nigdy nie dochodziło do przypadków, w których atakowałyby one ludzi lub polowały na zwierzęta hodowlane. Żaden mieszkaniec Glean'a Cnonna nie śmiał złamać postanowień paktu, aż do teraz.

Pustułka Tom I FasadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz