Rozdział VII

59 6 52
                                    


Pod żeliwnym imbrykiem z wolna płonęły zrębki sezonowanej sosny. Palvis siedział na krześle i całą uwagę poświęcał stróżce pary, która ulatywała z dziubka naczynia. Obserwował i kontemplował, jak ta wije się wśród promieni słońca wpadających na chwilę przez świetlik do izby, aby zrobić swoje i rozpłynąć się w cieniu. Czyniąc takie obserwacje ćwiczył uważność. Trenował łapanie chwili i rozkładał ją na czynniki pierwsze. Zapach, smak, dźwięk, obraz, wspomnienia i emocje. Zbierał to wszystko, by wzbudzić refleksję, ale tak, by tylko ją dostrzec i pozwolić płynąć dalej. Cała sztuka polegała na tym, by nie poddać się głębszemu rozmyślaniu. Nie dociekać, a jedynie zaobserwować i zaakceptować. To podstawowa umiejętność każdego alchemika. Aby dokonać syntezy i stworzyć coś nowego, najpierw trzeba umieć przeanalizować to, co już jest. Ponadto, proste sytuacje życiowe, jak gotująca się woda, potrafią natchnąć lepiej, niż epickie odkrycia, czy wydarzenia.

Woda w końcu zaczęła wrzeć. Palvis zdjął imbryk znad ognia i ustawił go na dębowej desce. W czasie, gdy wrzątek oddawał temperaturę, hettar sięgnął po filiżankę. Otworzył szary woreczek z którego wydobył się nieco mdły, owocowy zapach. Nabrał czubatą miarkę i wsypał do filiżanki. Suszone owoce czarnego bzu z charakterystycznym dźwiękiem wypełniły porcelanowe denko. Palvis podniósł imbryk i powoli przechylił go nad naczynkiem. Czarne granulki zatańczyły w kipieli i po chwili nastał spokój. Teraz należało tylko przykryć napar spodeczkiem i poczekać. Po kilku chwilach Palvis dosypał cynamonu oraz kurkumy, a na koniec dodał miód. Napar był gotowy. Mikstura dobrze robiła mu na krążenie. Usiadł do stołu i wypił łyk. Poczuł jak kojące ciepło rozlewa się po jego podniebieniu cierpko-słodkim smakiem.

W tej chwili do kuchni wszedł Finch. Palvis przywitał go obojętnym spojrzeniem.

– Dziękuję ci mistrzu, za ugoszczenie mnie – podjął pustułka skłoniwszy lekko głowę. – Naprawdę, jestem wdzięczny.

Teraz, gdy Palvis zobaczył go w skromnych, płóciennych spodniach i w zbyt luźnej koszuli, ten wydał mu się bardziej wątły, niż zapamiętał go z wczoraj. Wzrost mężczyzny nie robił wrażenia. Dłonie miał jeszcze młodzieńcze, choć już zdążyły się na nich wyryć trudy i znoje tułaczki. Ramiona miał smukłe, a klatkę piersiową i barki raczej wąskie. Palvis do tej pory pracował już z kilkoma pustułkami i każdego z nich cechowała solidna tężyzna fizyczna, którą nijak nie można było opisać Fincha.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział i wskazał krzesło naprzeciw siebie. – Proszę, siądź. Pewnie jesteś głodny?

Finch zajął miejsce i przytaknął.

– W rzeczy samej – oświadczył Palvis. – Zaraz coś wymyślimy.

Hettar wstał i sięgnął po lampę naftową. Podszedł do drzwiczek, które były na tyle niskie, że aby wejść do środka, musiał się mocno pochylić. W spiżarce znalazł kawałek dojrzałego sera, pętko podsuszonej kiełbasy oraz ćwiartkę chleba. Ułożył wszystko na talerzu i podał go swojemu gościowi.

– Jedz – zachęcił. – Mam nadzieję, że będzie ci smakowało.

Mężczyzna, przedstawiający się imieniem Finch, przełknął ślinę i zaczął jeść. Wyraźnie próbował powstrzymywać łapczywe odruchy, które świadczyły o tym, że od dawna nie spożywał porządnego posiłku. Palvis odwrócił się i przygotował mu napar z mięty i rumianku.

Zanim Finch zdążył przerzuć pierwsze kęsy kiełbasy i sera, ujął w dłonie kawałek chleba, przyłożył go do nosa, zamknął oczy i wziął głęboki wdech, a jego usta rozciągnęły się w błogim uśmiechu.

– Dziękuję mistrzu – powiedział. – Aż nadto korzystam z twojej gościny.

Palvis podał mu kubek gorącego naparu i usiadł naprzeciw. Wypił łyk swojej mikstury i spojrzał na Fincha.

– No wiec – zaczął beznamiętnie – co cię do mnie sprowadza?

Mężczyzna przełknął spory kęs, popił i zaczął tłumaczyć.

– Mistrzu, zakładam, że wiesz jaki los pisany jest mi podobnym.

– Owszem, wiem.

Palvis doskonale znał historię bractwa chroniącego niegdyś wschodnich granic królestwa Tevynevande. Potocznie nazywani byli pustułkami. Od najmłodszych lat szkoleni na wszechstronnych żołnierzy, którzy lojalnie służyli suzerenowi. Stali się jednak niewygodni dla układu, a oficjalnym powodem były skomplikowane sprawy religijne. Eksterminacja, to jedyne określenie losu pustułek, jakie przychodziło Palvisowi do głowy. Jednak nieliczni przeżyli i teraz są skazani na życie w cieniu. Bliżej im do zjawy, niż do człowieka.

 – Przez wzgląd na tradycję – kontynuował Finch, a w jego oczach błysnęła iskra silnej determinacji – zaklinam cię mistrzu! Pomóż mi dokonać zemsty!

Młodzieńczy zapał – podsumował w myślach Palvis. – Trzeba go odpowiednio pokierować.

Sytuacja go nie zdziwiła. Co więcej, spodziewał się tego. Obyczaj współpracy hettarów i pustułek była długi i niósł za sobą obopólne korzyści. Hettar miał na usługach sprawnego łowcę, a poszukiwany łotr dostawał to, czego potrzebował najbardziej – kamuflaż. Palvis zawsze dobrze wspominał pracę z pustułkami, więc i tym razem postanowił, że zrobi użytek z tego, co przyprowadził mu los.

– Rozumiem, mój młody przyjacielu – podjął. – Miej jednak na uwadze, że kwestie ostrożności są dla mnie najważniejsze. Wymagasz ode mnie niemożliwego. Nie mogę Ci pomóc w dokonaniu zemsty – wytłumaczył. – Umowa musi gwarantować mi bezpieczeństwo. Nie wiem, na kim lub na czym chcesz się mścić i chciałbym, aby tak pozostało – mówił spokojnie i chciał mieć pewność, że jego rozmówca wszystko dokładnie zrozumie. – Zapewnię ci kamuflaż, ale w ramach zapłaty będziesz musiał kategorycznie przestrzegać moich zasad oraz wykonać dla mnie tylko jedno zadanie.

– Tak jest mistrzu! – odpowiedział Finch.

Palvis wypił ostatni łyk naparu i wstał.

– Dziękuję ci za tę rozmowę, młody przyjacielu. Teraz zajmę się swoimi sprawami. Postaraj się nie angażować mojej uwagi. Gdy skręcisz w lewo, po wyjściu z kuchni, na końcu korytarza znajdziesz biblioteczkę. Możesz korzystać z niej do woli, tylko utrzymaj porządek.

– Oczywiście! – odparł Finch, wodząc za Palvisem ufnym wzrokiem. – Dziękuję mistrzu!

Palvis wyszedł z kuchni i skręcił w kierunku pracowni.

Jak mogli go jeszcze nie dopaść? – pomyślał. – Jest młody i kompletnie nie wie, co robi.

Tego ranka Palvis był już w biblioteczce. Jedną z pozycji położył na stoliku i otworzył na pierwszej stronie.

Historia procesu i egzekucji Gorga Gailetisa na pewno rozpali ogień w moim gościu – pomyślał zamykając za sobą drzwi warsztatu.


Pustułka Tom I FasadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz