Interludium

27 4 11
                                    

Przypowieść o niegodziwościach.

W zamierzchłych czasach, gdzieś na skraju świata rozciągało się po horyzont cesarstwo, którego nazwy już nikt nie pamięta. Cesarz był łasym na pochlebstwa tyranem i tylko tym, którzy mu schlebiali, żyło się w cesarstwie godnie i dostatnio. Zachowując jednak pozory dobrego i łaskawego władcy, przyjmował raz na jakiś czas przedstawicieli pospólstwa i biedoty, aby mogli przed nim złożyć swoje skargi i zażalenia. Pewnego razu przed obliczem cesarza postawiono cztery osoby: dziwkę, chama, innowiercę i nędznika. Ku cesarskiemu tronowi pierwszą poprowadzono dziwkę.

­­– W jakiej sprawie do mnie przychodzisz? – zapytał cesarz.

– Panie dobry i łaskawy – zaczęła dziwka. – Pewnego razu przyszedł do mnie mężczyzna. Był bogaty, szarmancki i dobry. Dużo rozmawialiśmy i sprawiał, że czułam się przy nim wyjątkowo. Potem przychodził do mnie po wielokroć. Obiecywał, że mnie zabierze ze sobą, że mnie uwolni, że zostanę jego żoną. Uwierzyłam mu i zakochałam się. Czekałam na każdą jego wizytę i przestałam przyjmować innych mężczyzn. Pewnego razu nakryłam go z inną i moje serce pękło – zapłakała. – Chcę, o miłościwy... Chcę tego, co mi obiecano lub ukarania tego obłudnika!

Cesarz pogłaskał się teatralnie po siwej brodzie i głośno udawał, że myśli nad rozwiązaniem.

– Hmm! Hmm! Hmm! Idź do niego i odpłać mu – orzekł cesarz.

– Jakże mam to zrobić? – zapytała dziwka.

– Wedle własnego uznania – odpowiedział.

Dziwka ukłoniła się i wyprowadzono ją. Następnie przed cesarski tron postawiono chama.

– W jakiej sprawie do mnie przychodzisz? – zapytał cesarz.

– Panie dobry i łaskawy – zaczął cham. – Sąsiad mój krowę miał. Jedyna we wsi mećka u niego stała. Któregoś ranka, patrzę, a krowa leży bez ducha. Przez płot patrzałem, bo cosik czasem podglądam, a tu nagle zza stodoły sąsiad z widłami leci, aż żem się przeląkł i orła wywinął. Ja leżę w błocie, a ten na mnie z widłami i drze się, że mu krowę potrułem. Ja żem krowy nie truł! Panie litościwy! Toż to mnie ona mleko dawała, tak samo jak reszcie wsi. Po cóż miał żem truć jedyną mećkę? Sołtys, psia jego mać, na trybunale orzekł, że to ja sem winien i ze wsi wygnał! Moja kobita została, dziecioki też, a mnie widłami przegonili i psami poszczuli! Chcę sprawiedliwego, co by się stało zadość!

Cesarz znowu się głowił, robił miny, stękał.

– Idź do sołtysa i odpłać mu – orzekł w końcu.

– Jakem sposobem? – zapytał cham.

– Wedle własnego uznania.

Cham skłonił się do samej ziemi i wyprowadzono go. Przyszła kolej na innowiercę.

– W jakiej sprawie do mnie przychodzisz? – zapytał cesarz.

– Panie dobry i łaskawy – zaczął innowierca. – Kapłan twej świątyni kazał przegnać mnie z placu, gdy głosiłem słowo swego boga. Straż świątynna skopała mnie ciężkim obuwiem, obili dotkliwie pałkami, a ludzi sprowokowali do obrzucenia mnie kamieniami. Jestem tylko skromnym sługą mojego pana, którego królestwo nie jest z tego świata. Kapłani już dawno nie prowadzą żywota zgodnego ze swymi ślubami. Uważają, że najwyższa jest ich prawda. Gromadzą bogactwa, które tobie się należą, o miłościwy! Nie przestrzegają czystości hańbiąc dziewki i chłopców. Walczą między sobą o wpływy. Obżerają się, zamiast świętego postu przestrzegać. Gniewni są i przemocą zaślepieni dla takich, jak ja. Obrastają w tłuszcz, siedząc pośród dostatku. Nie takie są nauki. Za takie postępki, które sami czynią, innych ludzi potępiają. Musi nadejść zmiana, bo za prawdę, gniew boży będzie wielki!

Cesarz zrobił poważną minę, zmarszczył brwi i wydął wargi.

– Idź do kapłana i odpłać mu – orzekł cesarz.

­– Co mam uczynić? – zapytał innowierca.

– Czyń wedle woli swego boga.

Innowierca ukłonił się i pozdrowił cesarza w swoim języku. Przed tronem postawiono nędznika.

– A ty, w jakiej sprawie do mnie przychodzisz? – zapytał cesarz.

– Panie dobry i łaskawy – zaczął nędznik. – W niedoli żyję, jakiej człowiek nie powinien znosić. Chcę w spokoju dożyć swoich dni!

– Kto ci uczynił tę niedolę?

– Sam sobie uczyniłem, ale winię za to kogo innego – odpowiedział nędznik.

– Idźże i odpłać mu, wedle własnego uznania.

– Zrobię, jako panie poleciłeś.

Nędzarz podszedł bliżej tronu. Cesarz wystawił stopę, aby tamten mógł go pocałować, ale nędzarz tak nie postąpił. Zamiast tego, chwycił obiema dłońmi szyję cesarza i nacisnął tak mocno kciukami na grdykę, że ta ustąpiła z trzaskiem. Cesarz szarpnął się tylko i opadł bezwładnie. Strażnicy rzucili się na nędzarza i przebili jego ciało włóczniami.

Potem okazało się, że dziwka w zazdrości zamordowała cudzołożnika i sama została zasztyletowana przez inną. Cham dokonał zemsty na sołtysie i zasiekł go siekierą, a inni chłopi nabili go za to na widły. Innowierca otruł kapłana i został zakatowany przez straż. Takie to były rządy cesarza i tak oto zazdrość pokonała cudzołóstwo, zemsta niesprawiedliwość, wiarołomca zepsutą wiarę, a tyranię pokonała nędza.


Pustułka Tom I FasadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz