Rozdział IV

64 6 18
                                    

Wraz z ostatnim uderzeniem młotka o dłutko, na posadzkę pracowni spadły kolejne wiórki trocin. W rękach hettara zwykły kawałek drewna powoli nabierał pożądanego kształtu. Palvis odłożył narzędzia na bok, ujął materiał w dłonie i zbliżył go do ust. Lekkim dmuchnięciem pozbył się drobinek drzewnego pyłu i przyjrzał się swojemu dziełu z bliska. Wygląda dobrze – ocenił. Z pietyzmem odłożył kawałek sosny na blat i przyglądając mu się krytycznie, planował kolejne ruchy.

Tworzenie masek wymaga od niego ogromnej precyzji. Nie są to, co prawda, rzeźby zdobiące wnętrza pałaców i świątyń, dlatego dobry hettar musi być człowiekiem skromnym, nieoczekującym poklasku i blichtru. Skromność, to jednak nie to samo, co poczucie niższości, a wręcz przeciwnie. Istotą cechu hettarskiego jest przeświadczenie górowania nad każdą inną dziedziną sztuki plastycznej. Palvis nie był wyjątkiem. Maskę traktował jako najwyższe dzieło z dwóch powodów. Przede wszystkim idea maski skupiona jest w twarzy więc każdy jej detal składa się na ogólną kompozycję przedstawianych emocji, tylko i wyłącznie w mimice. Po wtóre, ale niemniej ważne, sztuka ta nabiera swojej szczególnej mocy tylko w duecie z człowiekiem. Maska jest sztuką sama w sobie, ale gdy nakłada ją człowiek, staje się sztuką ożywioną. Bliżej jej zatem do natury. Jest swego rodzaju pomostem między kulturą, a naturą.

Palvis, często podczas pracy, rozmyślał nad istotą swojego zajęcia. Każda maska jest dla niego niepowtarzalna. Głównie dlatego, że towarzyszą przy jej tworzeniu inne myśli i emocje, a to wpływa na jej wyraz. Dla Palvisa to coś jak modlitwa lub medytacja.

Z transu wybił go nagle hałas walenia do drzwi. Kto mógłby go o tej porze niepokoić? – zastanowił się przez chwilę. Ciekawość nakazała to sprawdzić więc wstał i ruszył przez warsztat. Hałas przybrał na sile, gdy przechodził przez zaplecze. Dotarł w końcu do części sklepowej pracowni i zatrzymał się w bezpiecznej odległości od drzwi.

– Kim jesteś i czego chcesz? – rzucił Palvis najbardziej stanowczym głosem, na jaki był w stanie się zdobyć w tej sytuacji.

Walenie ustało. Ktoś odezwał się zza drzwi, wyraźnie powstrzymując panikę.

 – Raczcie wybaczyć, mistrzu, że was niepokoję. Proszę mistrzu, wpuśćcie mnie. Potrzebuję waszej pomocy.

Palvis utrzymał bezpieczną odległość choć głos wzbudzał w nim dziwne poczucie bezpieczeństwa, jakby dawno niewidziany znajomy przyszedł go odwiedzić.

– Szanowny Panie, zapraszam jutro. Na dziś już dawno skończyłem pracę – odpowiedział Palvis.

– Nie pożałujecie, mistrzu – nieznajomy nie dawał za wygraną. – Myślę, że możemy sobie wzajemnie pomóc. Tacy jak wy, mistrzu, często pomagają takim jak ja i z wzajemnością. Wiecie o czym mówię, prawda? – z tonu nieznajomego wyparowała niepewność, jakby do tej pory blefował.

Palvis poczuł, jak jego ciało przebiegł dreszcz ekscytacji, jednak postanowił, że nie da tego po sobie poznać.

– Kim jesteś? – zapytał.

– Wiecie kim jestem, mistrzu.

Owszem, Palvis domyślał się, z kim ma do czynienia, odkąd tylko go usłyszał. Zdradzone Bractwo – pomyślał – mam tu kogoś, kto rzeczywiście mi się przysłuży. Enigmatyczne odpowiedzi przybysza, utwierdziły Palvisa w przekonaniu.

Hettar ruszył ostrożnie w kierunku drzwi i wyciągnął z kieszeni mosiężny klucz. Umieścił go w zamku i przekręcił. Mechanizm zamka zaskrzypiał metalicznie i wraz z otwarciem drzwi tajemniczy głos zmaterializował się w obleczoną płaszczem postać. Nieznajomy wpadł do wnętrza, nie zważając na Palvisa i zatrzasnął za sobą drzwi.

Palvis zrobił parę kroków wstecz. Zakapturzony mężczyzna powoli podniósł głowę. Z jego zabłoconej peleryny spływały na podłogę liczne krople. Wreszcie ich spojrzenia się spotkały.

– Dziękuję, mistrzu – powiedział prawie szeptem mężczyzna, który jeszcze przed chwilą był tylko głosem zza drzwi. – To zaszczyt – dodał i uśmiechnął się zza posklejanych kosmyków włosów.

– Cała przyjemność po mojej stronie. Nazywam się Palvis Bliks, mistrz cechu hettarskiego, a oto moja pracownia – rozłożył ręce, prezentując zaciemnione wnętrze. – Z kim mam przyjemność?

Nieznajomy ukłonił się teatralnie.

– Doceniam, mistrzu, wasze maniery – zaczął. – Pozwólcie jednak, że zgodnie z tradycją współpracy naszych profesji, przedstawię się przydomkiem Finch i uprzejmie proszę, abyś mistrzu zrozumiał moją ostrożność.

– W rzeczy samej – bez namysłu odpowiedział Palvis. – Jeśli tylko uszanujesz moją gościnę. Zapraszam, mogę ci zaproponować niewielką komnatę. Jest skromna, ma jednak niezaprzeczalne cechy, które na pewno docenisz – zmierzył wzrokiem przemoczonego mężczyznę. – Jest sucha i ciepła.

Finch zdjął kaptur i przeczesał palcami czarne włosy, z których spadło kilka kropel wody.

– Dziękuję, mistrzu. Czy znajdzie się również misa z wodą i jakaś strawa? Podróż była długa i ...

– Jak najbardziej – przerwał mu Palvis. – Zapraszam. Pokażę pokój.

Palvis usunął się z drogi i wskazał dłonią w głąb pracowni. Puścił przybysza przodem, a sam jeszcze podszedł do drzwi, aby przekręcić klucz.

Wszystko inne musi poczekać – pomyślał hettar.


Pustułka Tom I FasadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz