Rozdział XXIV

28 2 13
                                    


Wskazówki mechanizmu zegarowego przesunęły się miarowo. Palvis wiedział, że już nie było odwrotu, że nadeszła właściwa pora. Wstał z krzesła i poszedł do pracowni. Wyjął z kufra odpowiednią szkatułkę. Orzechowe drewno korpusu mieniło się refleksami światła lamp, odbijanego od lakierowanej powłoki. Na środku wieka widniał symbol pustułki. Otworzył skrzyneczkę, której wnętrze wyściełane zostało przez niego króliczym futrem, a na nim spoczywała maska. To ta jedna, jedyna maska, mająca okiełzać moc dzierżcy i wykrzesać z niego zemstę wiarołomcy. Mimo że Palvis był z natury człowiekiem powściągliwym, trudno było mu pohamować ekscytację, która rozpierała płuca każdym łapczywym oddechem. Uśmiechnął się sam do siebie. Nie był to jednak uśmiech pogodny, a raczej przebiegły. Nie pierwszy raz poczuł, że robi coś dobrego, ale nigdy wcześniej nie czuł towarzyszącego mu teraz wrażenia wszechmocy. Był niepokonany. Skrupulatnie wszystko zaplanował, pieczołowicie wykonał, a teraz przyszła pora na punkt kulminacyjny jego starań. Później będzie już tylko łatwiej. Nie mógł też opanować przemożnego poczucia sprawiedliwości, mimo że jeszcze się nie dokonała. Miała to być jego osobista odpłaty za krzywdy, których doznał i które go ukształtowały. Teraz przyjdzie też odkupienie za jego matkę. Nie pamiętał już miłości, jaką ją darzył, ale pamiętał jej miłość do niego. Pamiętał jej rumiane policzki i dotyk spracowanych dłoni. Przyjdzie odkupienie za jego ojca, często nieobecnego, acz wyrozumiałego i mądrego, który pomógł mu zrozumieć, że jest wyjątkowy. Przyjdzie odkupienie za braciszka, który zawsze wykazywał cechy, których Palvisowi brakowało i za które go podziwiał. Czasem było to frustrujące, a innym razem inspirujące. Przyjdzie odkupienie za cały jego świat, który zniknął w drobinach pyłu. Za jego braci, którzy zostali spaczeni, a w efekcie pomordowani za sprawą mrocznej magii i zarazy wojny. Wszystkie te przerwane w pół tchnienia życia radowały się teraz w Palvisie. Całe zastępy dusz wiwatowały w nim na zapowiedź tego, co tej nocy się dokona.

Wziął Palvis maskę i poszedł z nią do celi Randala. Zapalił lampę. Nic się nie zmieniło od jego ostatniej wizyty. Pustułka leżał nieruchomo na stole. Obiekt był gotowy do przyjęcia nowego oblicza. Palvis wsunął maskę na jego głowę, a następnie porozpinał klamry pasów, które krępowały nogi i ręce łowcy. Jego ruchy były pewne, celowe i pełne determinacji. Zakręcił kranik przy jednym z naczyń. Poczekał, aż wężyk dostarczający miksturę do krwiobiegu Randala się opróżni, a następnie odpiął go od pustego naczynia i podpiął do innego. Odkręcił kranik. Mężczyzna drgnął i po chwili jego klatka piersiowa zaczęła szybciej poruszać się w górę i w dół.

- Tousma Retur – rozkazał Palvis.

Pustułka poruszył się sztywno i usiadł na łóżku, a następnie przekręcił tułów, a stopy swobodnie oparł na podłodze.

- Touse ules – Palvis kontynuował test.

Mężczyzna wstał. Jego wzrok był pusty, a ciało nie wykonywało żadnych zbędnych ruchów poza tymi, które determinowane były poleceniami hettara. Palvis dokładnie wszystko obserwował, bo każdy niezaplanowany przyruch mógł świadczyć o niestabilnym połączeniu, a w efekcie prowadzić do rozerwania więzi między maską, a obiektem. Matrycę na masce Palvis rozpisał tak, aby pustułka wykonywał konkretne polecenia przekazywane w języku veresteńskim. Komunikaty były proste, ale uruchamiały skomplikowane czynności na poziomie układu nerwowego, dlatego musiał się upewnić, że na podstawowym poziomie nie występują niepożądane efekty. Ostatecznie sam akt wyeliminowania najwyższego kapłana miał wykorzystywać wyuczone zdolności łowcy, dlatego ważne było, aby w tym aspekcie oddać obiektowi większą autonomię. Palvis postawił tutaj na uruchomienie wspomnień związanych z eksterminacją bractwa Brunatnych Łowców z Ezeras i głęboko stłumione przez Randala poczucie niesprawiedliwości z tym związane. Wzmocnił to wizją ze swojego dzieciństwa, w której dokonała się masakra na przygranicznych rejonach królestwa Veresnum również z ręki tego samego człowieka. Wystarczyło odpowiednio podlać ziarno zasypane pod świadomością obiektu, a gdy zaczęło kiełkować, dostarczyć mu nieco światła w postaci wizji i przekonań. Owoc zemsty wykwitał sam, niezmącony żadną inną wartością. Dla obiektu, poza zemstą, nie istniało w tej chwili nic innego.

- Kaed pol ules – kontynuował Palvis, a łowca wykonał polecenie podnosząc obie ręce na boki. – Kaed pol alla – rozkazał, a obiekt posłusznie opuścił ręce wzdłuż ciała.

Na razie wszystko szło dobrze. Test funkcji motorycznych powoli dobiegał końca.

- Vaete parem.

Obiekt przekręcił głowę w prawo.

- Vaete vasam.

Obiekt przekręcił głowę w lewo. Wszystko było w całkowitym porządku. Następnie Palvis przeszedł do sprawdzenia funkcji poznawczych oraz fizjologicznych. Efekty obu były bardziej, niż zadowalające. Pozostał już tylko ostatni test, który obejmował tylko jedno pytanie o sens i cel życia.

- Mida oma tahendus?

- Kattem on magus – spod maski wydobyło się coś jak jęk, niski i jakby nieludzki.

- O tak – westchnął Palvis odczuwając niemalże cielesną rozkosz, że wszystko poszło tak perfekcyjnie. – Zemsta jest słodka.

Skoro wszystko było gotowe, pozostało wypowiedzieć rozkaz, a potem czekać na efekt.

- Osel toppa preseter suur – Palvis poczuł, jak ciarki przeszły całe jego ciało. Od czubka głowy, po duże palce u stóp. Myślał sobie, że w końcu się dokonało. Okiełznał namiestnika Daru Natury, a moc, ta prawdziwa moc Nintur jest teraz na każde jego skinienie.

Pustułka Tom I FasadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz