fajna klata stary

301 15 19
                                    

Pov Matty

Dzień jak codzień. Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Myślałem, że to Zalewski znowu mi powie, że się zaraz spóznie na śniadanie, ale był to Wojtuś.

No co tam? - zapytałem zaspany.

Bereszyński się pobił z Bednarkiem, chodź zobaczyć - mówił Wojtek pośpieszając mnie.

No zaraz zaraz - nie miałem wcale ochoty patrzeć na tych zjebów, którzy kolejny raz tłuczą sobie głowy.

No weź chodź wszyscy są, a tak poza tym fajna klata stary - powiedział z uśmiechem. Mogłem nie otwierać mu drzw, kiedy byłem bez koszulki.

Nie zapominaj, że masz żonę - musiałem wytłumaczyć to bramkarzowi, bo chyba nie wiedział.

Dobra dobra żona nie ściana można przesunąć - stwierdził Szczęsny

Boże no debil. Kto ma pomysły na takie teksty jak nie on. Jakby tylko Marina usłyszała, co on wygaduje w tym hotelu, to by go z domu wyrzuciła. Ale dobra poszedłem za nim pod pokój Bednarka, gdzie chłopacy się bili od kilku minut. Dwumetrowy wieżowiec zaczął wszystko nagrywać jak jakiś profesjonalista, a ja miałem w głowie jedno pytanie, mianowicie o co im tak w ogóle poszło. Miałem się ich o to zapytać, ale Krychowiak mnie wyprzedził próbując podeprzeć się o ścianę.

A tak właściwie to co się stało, że mamy tutaj zaszczyt oglądać takie walki? - dopytał Krycha.

Janek oszukiwał w Fifę, a potem nie chciał mi przyznać wygranej i takim sposobem straciłem stówkę - zaczął Bereszyński dusząc Bednarka.

Nie oszukiwałem tylko ty po prostu nie potrafisz grać - uznał Janek

No dzieci. Inaczej tego nie skomentuję. Nagle z tłumu wyszła jedna rozsądna osoba, którą okazał się być Nico i rozdzielił chłopaków, o mało sam nie dostając w nos.

Debile posłuchajcie mnie, jak sobie porozwalacie łby, to żaden z was nie zagra, a Czesio nas wszystkich zabije - powiedział dość mądrze Zalewski, bo naszych dwóch delikwentów się go posłuchało. Po tym cudownym przedstawieniu rozeszliśmy się do pokoi. Dzisiaj był nasz ostatni dzień w Katarze. Wszystko przebiegało spokojnie. Poszliśmy na śniadanie. Byliśmy na nim wszyscy oprócz Ziela, który był na kacu. Jakby trener to zobaczył to by nas prześwięcił i chłopaki nazmyślali mu, że Piotrek źle się czuje i nie przyjdzie na śniadanie. Nie wiem czy w to uwierzył, ale ważne, że nie dopytywał o szczegóły. Potem spakowałem walizkę i w końcu zacząłem się nudzić, więc pomyślałem, że pójdę do Nico jak zawsze prawie wyrywając mu drzwi.

Jak tam spakowany już? - spytałem rzucając mu się na łóżko.

No prawie, nie wiem jak, ale zrobiło mi się dwa razy więcej rzeczy niż miałem - odpowiedział Nicola próbując jakkolwiek zmieścić swoje koszulki do walizki.

A mówiłem ci żebyś tyle ubrań tutaj nie kupował, ale nie bo ty musisz każdy sklep odwiedzić i zrobić zakupy życia - zacząłem naśladować jego głos.

Dobra weź mi tu błędów jak Czesio nie wytykaj, tylko rusz dupę i pomóż mi domknąć tę walizkę - rozkazał.

Pomogłem mu tak jak chciał i wbiegł do nas Szczena, żebyśmy się zbierali, bo zaraz nam samolot odleci. Zalewski wziął swoje bagaże i ruszyliśmy do windy. Nacisnąłem guzik z cyfrą 0, gdzie znajdowało się wyjście i parking.

A ty gdzie masz torbę albo coś? - zapytał piłkarz Romy.

O kurwa faktycznie zapomniałem - krzyknąłem - dobra ty już idź, a ja się wrócę na górę - powiedziałem a chłopak zrobił tak jak mówiłem. Gdy zabrałem torbę z walizką wróciłem na dół i pobiegłem w stronę drzwi wejściowych. Po dostaniu się do autobusu, którym mieliśmy jechać na lotnisko widziałem, że wszyscy tam są i byli na mnie wkurwieni. No nie dziwię się. Kolejny raz się spóźniłem. Zająłem miejsce obok Zielińskiego. Ciekawe dlaczego siedział sam.

Współczuję stary - powiedział Kiwior siedzący przed nami.

Ale co dlaczego? - nie wiedziałem o co mu chodzi.

Zobaczysz - odparł podśmiechując się.

Co mu znowu do głowy strzeliło? Nie mam pojęcia czego mam się po nich spodziewać. Po pół godziny już wiedziałem co miał na myśli. Chodziło o siedzenie z Piotrkiem, którego nadal trzymał kac morderca. Przez całą drogę opowiadał mi historie o swoim ojcu fanatyku mechaniki, o tym, że kiedyś na gitarze grał, że jego pies miał na imię Tofik i inne życiowe historyjki. Chociaż czy one były prawdziwe to ja nie wiem. Nie wydaje mi się żeby jego babcia wylądowała na księżycu, ale to szczegół. Widać, że chłopak nie tylko z alkoholem przesadził w barze. Coś czuję, że zioło też tu grało dużą rolę, w końcu nazwisko zobowiązuje.

Byliśmy już na miejscu, czyli na lotnisku. Usiedliśmy na wolnych ławkach, a Czesio ustalał jakieś tam rzeczy związane z lotem. Po godzinie w tym miejscu, gdzie Krycha zdążył się zgubić i już myśleliśmy, że polecimy bez niego usłyszeliśmy, że nasz samolot nadleciał. Wchodząc do środka wcześniej omówiłem z Nico, że siedzimy razem. Nie wytrzymałbym siedzenia przez kilka godzin z kimś innym, a szczególnie z Zielińskim. Ledwo co wylecieliśmy, a brunet zasnął mi na ramieniu. Przeglądałem sobie insta i słuchałem kolejnych historii Ziela, które opowiadał Bielikowi. Chłop ma niesamowitą wyobraźnię. Postanowiłem, że też pójdę spać. A co se mam nie pójść. Oparłem się o głowę Zalewskiego i zasnąłem. Obudziło mnie uderzenie. Była to torba Piotrka, którą próbował ściągnąć. Okazało się, że byliśmy już w Polsce. Przebudziłem swojego towarzysza i skierowaliśmy się w stronę parkingu.

Podwieziesz mnie? - zwróciłem się do Nico robiąc smutne oczy.

Ta wsiadaj - dostałem w odpowiedzi.

Nie wiem dlaczego, ale zawsze to na niego działało. Gdy podjechał pod mój dom wyjąłem torbę z walizką i pożegnałem się z przyjacielem. Zalewski mi pomachał i odjechał. Wchodząc do domu odłożyłem ubrania do szafy, wziąłem szybki prysznic i zrobiłem coś do jedzenia. Nie wiem nawet kiedy, ale była już prawie północ, więc pomyłem naczynia i poszedłem do pokoju.

Bo wszyscy piłkarze to jedna rodzinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz