Epilog

102 5 34
                                    

Podczas zaciekłej walki zdążyła zauważyć lecące zielone wiązki w ich kierunku. Prze tyle miesięcy jej magia pokazała jak może być potężna, nauczyła się łamać barierę czasową. Nie mogła używać jej nadto, jednakże w tej sytuacji potrzebowała użyć tego jak nigdy wcześniej. Spowolniła czas i usunęła się z trajektorii lotu śmiercionośnego zaklęcia. To świat magiczny,, a on należał do niej, to ona miała nadzwyczajne umiejętności, które pielęgnowała wiele lat, a teraz widzi owoce tej ciężkiej pracy. Zanim straciła przytomność, kątem oka zauważyła ten cwaniacki delikatny uśmiech Sebastiana, którego nie potrafi wybić sobie z głowy. Widziała ten rodzaj uśmiechu wielokrotnie i zawsze nie oznaczał niczego dobrego. Nic już więcej nie ujrzała.

- Obie nie żyją - wymamrotał pod nosem

- Jak to obie nie żyją? Cholera Sebastian! Dobrze wiesz, która była prawdziwą Agathą - wbił w niego oskarżający mleczny wzrok

- Skąd miałem to wiedzieć - wzruszył bezkarnie ramionami

- Byłem przekonany o swojej ślepocie, najwyraźniej myliłem się - warknął

- W takim razie, czemu rzuciłeś Avade na Audrey? - skrzyżował ręce na piersi, mierząc go wzrokiem

- Bo taki był plan? - nie zrozumiał o co chodziło brunetowi - mieliśmy się odciąć od problemu, ona nim była

- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało - przewrócił ociężale oczami

- Zaraz... - właśnie dotarła do niego niebinarna wypowiedź Sallowa - ty jebany egoisto. Chciałeś, żeby zginęła Agatha, a nie Audrey.

- Z Audrey mieliśmy zapewnioną przyszłość, ustatkowaliśmy się. Owszem była lekko irytująca swego czasu, ale mieliśmy siebie, a ona tylko wskazywała kierunek.

- Czy ty sam siebie słyszysz? Czarna magia do reszty odjęła ci rozum. Gdzie nas doprowadziła? Jesteśmy poszukiwani listem gończym już pewnie na całym świecie, gdyby nie ona mielibyśmy normalne życie.

- Jakoś ci to wcześniej nie przeszkadzało - krzyknął, gdy ten powędrował w nieznane

Patrzył na dwie leżące istoty. Na dobrą sprawę Ominis miał dosyć dużo racji w swoich wypowiedziach, jednak duma Sebastiana nie pozwalała przyjąć tego do wiadomości. Postanowił zejść niżej i zobaczyć spoczywające ciała z bliska. Mroźny wiatr obiegł jego ciało, pojedyncze muchy zbierały się na jedno z ciał. Sprawdził puls pierwszej, nie żyła. Na dobrą sprawę nie miała szans tego przeżyć. Lekko się zagalopował w swoich przemyśleniach, myśląc że to co teraz się stało odmieni ich życie. Odmieniło fakt, ale na gorsze. Ominis ponownie odwrócił się od niego, a jego wściekłość udzieliła się i jego. Nie sprawdzał drugiej dziewczyny, jedynie wyruszył do obozowiska z przekonaniem, aby udobruchać swojego mężczyznę, jednak coś go zatrzymało. Poczuł delikatny uchwyt na swojej łydce, a gdy spojrzał w dół nie mógł uwierzyć własnym oczom.

- Sebastian... - z ciężką chrypą wydusiła z siebie - pomóż mi wstać

Z niemałym zdziwieniem podniósł dziewczynę i bez słowa pomógł ulokować jej się na pobliskim kamieniu. Kilka dobrych minut sterczeli przed sobą bez żadnego słowa, Agatha powoli odzyskiwała siły i regenerowała się w zawrotnym tempie.

- Kochanie, wiesz nie miałem w planach cię ranić... bardzo - zaśmiał się cynicznie - Nie jesteś po mojej stronie - wyrzucił z siebie bez namysłu

- Sebastian, musisz przestać - odgryzła się groźnie w pełni sił

- W takim razie jesteś moim wrogiem, a wrogów się eliminuje - wyciągnął różdżkę, mierząc wprost na dziewczynę

Day & Night | Ominis Gaunt x FemaleMC x Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz