Już gdy schodziła schodami w dół słyszała miliony zaklęć rzucanych przez Sebastiana. Furia w jego głosie była odczuwalna z ogromnej odległości. A gdy zeszła niżej i zobaczyła stan Krypty musiała złapać się za głowę, ściany były popalone, świecznik był przewrócony i spalił pobliski dywan, kupiony zresztą za jej oszczędności, obrazy były doszczętnie własnoręcznie zniszczone i spalone, rupiecie latały w powietrzu i ciskane były z ogromną prędkością w ścianę.
- Co tu się dzieje? - zwróciła się do chłopaka lekko przerażona, a widząc jak brunet idzie w jej kierunku z zaciśniętą szczęką, przestraszyła się
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - warknął zatrzymując się tuż przed jej twarzą
- Co masz na myśli? - zmierzyła jego wyraz twarzy, nie mogąc nic z niego odczytać
- Nie udawaj już Wilsem. Wiem w co pogrywasz. Rookwood był twoim ojcem.
- Sk-skąd to wiesz? - zdębiała słysząc tę informację, świat w tym momencie dla niej zatrzymał się
- Nasz kochany profesor wyjawił mi prawdę, zanim ludzie z ministerstwa go zgarnęli.
- Chciałam wam powiedzieć, ale bałam się. Wysłał mnie tu, ale to nie czas, żeby opowiadać o szczegółach.
- Nie chce nawet tego słuchać. I prawdę mówiąc gówno mnie to obchodzi, okłamywałaś mnie tyle lat. Pracowałaś z człowiekiem, który rzucił klątwę na moją siostrę Anne. Zrujnował jej życie, nam wszystkim. Przez niego straciłem praktycznie resztę mojej całej rodziny. Zaufałem ci.
- Przysięgam, że nie wiedziałam o tym co jej zrobił.
- Nie wierzę ci - odsunął się kilka kroków - już w nic ci nie uwierzę. Jesteś tak samo winna jak on, a nawet gorsza.
- Nie masz tego na myśli... - w jej oczach zebrało się pełno łez
- Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Szczerze mówiąc, byłoby lepiej... gdybyśmy oboje zapomnieli, że kiedykolwiek się znaliśmy - po tych słowach ruszył do wyjścia, nie zważając na zły stan dziewczyny, a jej narastający szloch był dla niego niczym.
Upadła na ziemię, skuliła się na zimnych kafelkach Krypty zalewając ją potokiem łez. To był najgorszy moment jej życia, dobitka po tym co stało się w rezydencji Gauntów. Teraz nie miała nic do stracenia, gdy nie miała już nic. Wsparła się o ścianę ociężale wstając, oparła się o nią plecami próbując choć na chwilę złapać wyraźny obraz. Nie mogła oddychać, czuła się jakby tonęła we własnoręcznie wylanym morzu, z którego nie ma wyjścia. Ostatnią część swojego planu musiała wykonać, chcąc odrobić chociaż część swojej winy. Londyn stał otworem.
Zawiodłam was, żegnajcie... na zawsze...
*Ominis*
Astoria została zabrana i rozpoczęto przygotowania do pogrzebu. Rodzina Ominisa poinformowała szkołę o zaistniałej sytuacji i o późniejszym powrocie do placówki, Black był przyjacielem rodziny, więc nie oczekiwali większych problemów z tego tytułu. Ominis wciąż nie mógł uwierzyć w to co się stało kilka godzin wcześniej, był bliski uronienia łzy, ale trzymał fason. Usiadł w kuchni wlewając w siebie pierwszą lepszą whisky, na trzeźwo nie mógł tego przyjąć, w ogóle nie mogło to do niego dotrzeć
- Dumny jestem synu - poklepał chłopaka po ramieniu nalewając sobie tą samą whisky
- A to dlaczego?
- Dobrze powiedziałeś tej waszej bohaterce, za kogo się ona uważa co - uśmiechnął się szturchając go delikatnie w żebra
- Należało jej się - zacisnął zęby i palce na szklance biorąc kolejny łyk
CZYTASZ
Day & Night | Ominis Gaunt x FemaleMC x Sebastian Sallow
FanficTrójka wężów po zakończonym piątym roku rozstaje się we wrogich stosunkach, nie dopuszczali do siebie informacji z faktem, iż każdy dołożył cegiełkę od siebie do tej tragedii. Agatha Wilsem postanawia podjąć ryzyko grając w ciemno po raz ostatni raz...