Posiadłość zdawała się nie mieć końca. Rozległe korytarze można by przysiąc, że ciągnęły się kilometrami. Nieustające echo przeróżnych kroków dawało poczucie niepokoju, a co jakiś czas pojedyncze krzyki z oddali przerażały. Mętny i nużący zapach rożnego rodzaju pachnideł unosił się wysoko w powietrzu.
Z każdej strony wyczuwał przeszywający wzrok wielu osób na sobie, jednak ani jedna nie odezwała się słowem. Trzymał głowę pewnie i wysoko w górze, gdyby miał wzrok patrzyłby na każdego z góry, co dodawało mu skutecznie groźnego i srogiego wyglądu z jakiego słynęli Gauntowie.
Bez wiekszego trudu trafil do swojego pokoju. Wysyczał parę słów w mowie węży, po czym drzwi zaczęły pomału otwierać się. Kaszlnął kilka razy wchodząc do pomieszczenia o nieprzyjemnym zapachu. Prawdopodobnie od jego ostatniej wizyty, która miała miejsce rok temu, nikt w tym pokoju nie był, nie wspominając o porządkach czy głupim przewietrzeniu pomieszczenia. Czuł ogromny zaduch wchodząc do środka, moglby przysiąc, że jest identyczny jak ten w pubie pod trzema miotłami, gdy jest z czterdzieści osób w lokalu. Użył nie małej siły do otworzenia okna w swoim pokoju, zaskrzypiały gdy ten na siłę je otwierał. Gdyby nie fakt, iz w tym domu ściany mają uszy to z całą pewnością zostawiłby otwarte drzwi, aby przeciąg mógł wypędzić ten odur, ale powstrzymał sie od tego ceniąc nadzwyczaj swoją prywatność, której i tak w zasadzie nie miał w tym domu.
Na jego zakurzonym, pościelowym dokładnie łożku leżały nowe ubrania ułożone w kosteczkę. Jak zwykle musiał ubrać się w odzież jaką to sobie rodziciele zażyczyli. Założył wysokie buty, obcisłe spodnie, niezwykle smukłą koszulę i garnitur, wszystko było przyciasne i przykrótkie, dali mu stare ubrania nie zadręczając się tym, jak bardzo urósł od poprzedniego roku. Wybił się znacząco, pomimo tego, że wciąż był szczupły i smukły to jego barki i biodra rozrosly sie a boki, twarz spoważniała, a wzrost wciąż wzrastał. Ulizał swoje włosy grzebieniem, dokladnie jak matka zawsze sobie reflektowala.
Kierując się do jadalni w glowie przeleciały mu wszelkie maniery jakie powinien pamiętać. Nie wiedział co może go czekać, tańczenie walca, śpiewanie rodowych piosenek, bycie wykorzystanym jako zabawkę lub może najprościej w świecie znów zostanie oblany falą nieprzyjemnych komentarzy w jego stronę. Wszystko musiał wziąć na klatę, tak jak zawsze robił. Uczucia w tym miejscu były zakazane, prowadziły do zguby i słabości co bylo wykorzystywane za każdym razem.
Przekroczyl próg drzwi z pięcio minutowym wyprzedzeniem kolacji. Jego różdżka uświadomiła go o licznie obsadzonym stole, miał z dwadzieścia metrów, a gdy kroczył na swoje miejsce na samym końcu, czuł na każdym siedzeniu inną osobę. Zapach przeróżnego rodzaju alkoholu unosił się w powietrzu, muzyka na żywo grała delikatną muzykę, zapewne prowadzona przez więzionych mugolskich grajków, rozmowy rodziny zagłuszały jego przyspieszony oddech. Próbując odsunąć swoje krzesło poczuł siedząca osobę na nim, co wcale mu sie nie spodobalo.
- To moje miejsce jeśli o tym nie wiesz, więc łaskawie z niego zejdź - powiedzial chłodno, chyba zdawało mu się, że usłyszał ciche podśmiechiwanie się ojca obok
- Jak śmiesz odzywać się tak do swojej przyszłej małżonki! - uniosła się jego matka
- Nic sie nie stało, to moja wina - odezwała się pierwszy raz, a jej głos był niesłychanie łagodny, aż ciężko było uwierzyć, że wywodzi sie z rodu czarnoksiężników
- Przperaszam, gdzie moje maniery - podniósł jej dłoń - Ominis Gaunt - złożył pocałunek na wierzchu jej dłoni
- Astoria Malfoy - wstala z grzeczności - wybacz, że zajęłam twoje miejsce
- Wybacz, że się uniosłem. Usiądę obok
Tak też zrobił, niby inne miejscu nie robiło większej różnicy, jednak nie w tym domu. Każdy z góry miał ustalone gdzie siedział, oznaczało to coś w rodzaju hierarchii i o dziwo siedział bardzo blisko ojca, pomiędzy nimi siedzial jedynie Marvolo. To jak w rzeczywistości byl traktowany, nie ujrzało swiatla dziennego przy gościach. Miał wykreowane nienaganne maniery w stosunku do ważnych kobiet w czarodziejskim świecie, Astoria Malfoy należała do tego rodzaju osoby, którą trzeba traktować jak królową chociaż jest jedynie księżniczką. Swój nieprzyjemny ton zawdzięczał wymazaniu uczuć, na całe szczęście ojcu przypadło to do gustu, więc nie spodziewał się większych konsekwencji za ten czyn.
CZYTASZ
Day & Night | Ominis Gaunt x FemaleMC x Sebastian Sallow
Fiksi PenggemarTrójka wężów po zakończonym piątym roku rozstaje się we wrogich stosunkach, nie dopuszczali do siebie informacji z faktem, iż każdy dołożył cegiełkę od siebie do tej tragedii. Agatha Wilsem postanawia podjąć ryzyko grając w ciemno po raz ostatni raz...