6 - Przełamywanie lodów

122 11 8
                                    

Powoli otwierając drzwi, świat który zdawał być się szary, nagle zaczął nabierać wszelkich barw. Ominis stojąc przed otwartym oknem, przykuwał wzrok na tle świecącego księżyca. Dormitorium dziewczęce i chłopięce znajdowało się tuż nad powierzchnią wody, dzięki czemu w świetle pełni mienił się niczym srebro. Przeczesywał zgrzebłem swoje już ułożone włosy. Różdżkę wciąż miał obok siebie co wskazywało na to, że od dłuższego czasu nie spał, a raczej jeszcze się nie położył.

- Ominisie czemu nie śpisz ? - zapytał cicho

- Gdzie się pałętasz po nocach? - obrócił się w kierunku dochodzącego głosu

- Martwiłeś się? - zaczął zadziornie z delikatnym uśmieszkiem

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - mówił chłodno

- A ty na moje - skrzyżował ręce - ale dobrze powiem ci, byłem w krypcie posiedzieć i pomyśleć

- Dobranoc - udał się od razu pod kołdrę, kładąc różdżkę na komodzie obok

Sebastian pokręcił głową na boki mrużąc oczy oraz przykładając sobie dłoń do ust próbując się nie zaśmiać. Specyficzne zachowania Ominisa były niczym żarty Sebastiana, orginalne i tylko najbliżsi mogli je zrozumieć.

Długo męczył się z zaśnięciem, myślał nad tym co działo się w krypcie, myślał nad słowami padającymi z ust Agathy. Było to conajmniej zastanawiające.

Jeżeli ona faktycznie nie pamięta nic, może dałoby się to naprawić. Jeśli jest to prawda, nikt nie może się o tym dowiedzieć.

*Garreth*

Jako jedyny z uczniów za pozwoleniem ciotki miał dostęp do sali eliksirów godzinę przed zajęciami. Mógł swobodnie warzyć wywary pod okiem profesora Sharpa, który musiał być tak czy owak punktualnie o godzinie siódmej w gabinecie.

Był ślepo zakochany w eliksirach. Głupiutki i słodziutki, tak można było go określić. Jego chęć tworzenia nowych rzeczy przewyższała jego naukę i inteligencję.

Wybiła godzina ósma, dzisiaj gryfoni dzielili klasę ze ślizgonami. Widząc wchodzącą ślizgonkę od razu do niej podszedł siadając z nią przy jednym kotle.

- Co tam młoda - uśmiechnął się szeroko - jak tam wakacje minęły. W ogóle ślicznie wyglądasz, znudziły ci się kościelne ubrania? - parsknął śmiechem

- Dziękuje... - lekko zdziwiła się wyznaniem - dobrze minęły - odpowiedziała niepewnie mierząc go wzrokiem

- Szpetna ladacznica - padło w jej stronę od przechodzącej obok Imeldy

- Co ona ma do mnie? Jestem ubrana jak ona - wbiła wzrok w podłogę patrząc na swoją spódniczkę do kolan i koszule zapiętą prawie pod samą szyję, gdzie podciągnęła tylko rękawy do łokci, a rajstop nie ubierała bo przecież było lato 

- Ona już tak ma, nigdy się tym przecież nie przejmowałaś - poklepał ją ochoczo po plecach - po prostu ubierałaś się trochę inaczej - podrapał się po tyle głowy lustrując nową wersję Agathy - Wiesz Poppy jeszcze jest trochę zła, ale jej przejdzie, nie martw się. - zmienił od razu temat na wygodniejszy - W ogóle mam ci tyle do opowiedzenia. Ciotka zabrała mnie w góry i wspinaliśmy się po nich, a później udaliśmy się do jakiegoś mnicha na szczycie, który pokazał nam nowej generacji kotły...

I tak się zaczął monolog. Garreth nie zmienił się w ogóle przez wakacje, nic podejrzanego nie był w stanie wypatrzeć.

*Ominis*

Day & Night | Ominis Gaunt x FemaleMC x Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz