38 - Moja najdroższa Anne

39 7 12
                                    

Tyle lat próbował, poświęcił wszystko co miał, dla jednego wielkiego niepowodzenia. Został oficjalnie ostatnią żywą osobą z rodu Sallow. Czuł, że nieodwracalnie jego część umarła. Nie mógł być w pełni sobą bez Anne. W środku umarł, mroczne myśli obłąkały jego umysł, powoli rozdzierały na strzępy, tracił kontrolę i nikt nie mógł pomóc. Profesor Weasley jako pierwsza odebrała tę wiadomość w środku nocy. Z samego rana poszukiwała ślizgonów, by z nimi o tym porozmawiać. Widząc Ominisa prowadzącego Sebastiana za rękę krótko tylko na nich spojrzała, a Ominis czując jej wzrok jedynie gnuśnie przytaknął w jej kierunku. Podążyła za nimi wraz z dyrektorem Blackiem ubrana w czarne szaty, tak samo jak ślizgoni. Jedno zaproszenie nie dotarło do swojego odbiorcy, sowa próbowała doręczyć wiadomość przez wiele godzin, bezskutecznie.

Na skraju Londyńskiego miasteczka zebrało się kilka najważniejszych osób dla brunetki. Ominis nie odstępował Sebastiana na krok bojąc się o niego, nie chciał stracić ostatniej osoby jaka mu została. Pogoda przestała dopisywać już w pociągu, z drobnego deszczu zrobiła się solidna ulewa. Ubrania chłopaków już w drodze na cmentarz przemokły i można było wyżymać je niczym gąbki. W potoku łez jakich się dopuścili to nie miało większego znaczenia. Pierwszy raz oboje okazali taką słabość, oboje stracili część siebie i pierwszy raz nie bali okazać się swoich uczuć. Sebastian stracił bliźniaczkę, a Ominis najlepszą przyjaciółkę, którą traktował jak siostrę. Nigdy nie zobaczą już jej uśmiechu, nie usłyszą jej kojącego głosu opowiadającego stale żarty, nie doznają jej dotyku i uścisku, nigdy nie doznają jej obecności. Pomimo tego jak Ominis próbował przepowiedzieć Sebastianowi, że nie powinien podchodzić do otwartej trumny, ten jak zwykle nie posłuchał. Ostatni raz chciał ją zobaczyć, dotknąć, wszystko to było ostatni, najboleśniejszy raz.

- Hej Gwiazdeczko... - uśmiechnął się słabo, łapiąc jej kruchą dłoń - i co ja mam ci powiedzieć... nie dotrzymałem kolejnej obietnicy, zawiodłem cię... - gestykulował w powietrzu, a jego głos łamał się

- Zrobiłeś wszystko to co powinieneś Sebastian - ścisnął delikatnie jego bark, ale ten szybko go zrzucił

- Gówno prawda. Miałem ją wyleczyć, na co to wszystko było, powiedz! - odwrócił się do niego z zaciśniętymi zębami - tak właśnie myślałem - ponownie zwrócił się do Anne - moja najdroższa Anne... Nic nie pomogło, ludzie którym zaufałem okazali się kolejnymi krętaczami bez cienia uczuć, wykorzystali mnie, bo wiedzieli, że zrobię wszystko dla ciebie...

- Uspokój się Sebastian - szepnął do jego ucha - jest tu dyrektor i profesor Weasley, lepiej żeby nie znali szczegółów

- Nie obchodzi mnie to! - wrzasnął na cały cmentarz wstając z miejsca, roznosząc po nim piekące echo

Ominis odszedł na bezpieczną odległość, czekając na swoją kolej, wiedząc że za szybko nie nadejdzie. Również nie mógł pogodzić się z tą sytuacją i całkowicie rozumiał Sebastiana, pod żadnym pozorem nie chciał go zostawiać. Bez siebie upadli by i już nie wstali, byli dla siebie jedynym oparciem.

Profesor Weasley podeszła do chłopaka i potajemnie wręczyła w jego dłoń list, który nie otrzymał właściciela.

- Daj to Sebastianowi, gdy czas i miejsce będą odpowiednie - powiedziała cicho dając na chwilę schronienie pod swoim parasolem

- Co to jest pani profesor?

- Zaproszenie na pogrzeb, nie ma przypisanego adresata.

- Myślę, że to pomyłka. Z Hogwartu przybyli wszyscy, których znała i lubiła większość jest tu mugoli, co mnie zdziwiło. Jednakże nie sądzę, aby sobie życzyła więcej niż te piętnaście osób.

- Może i masz rację, ja jedynie przekazuje to co zalegało u mnie na biurku panie Gaunt. A co do osób, mamy czternastu przybyłych - położyła dłoń na jego barku dając trochę otuchy

- Ciężko mi policzyć dokładnie bez różdżki, staram się wyczuć te osoby - wzruszył ramionami - Dziękuję pójdę do Sebastiana.

- Nie możecie się teraz opuszczać - dorzuciła cicho na odchodne

Ponad godzinę próbowali odciągnąć leżącego Sebastiana na trumnie, ale zadanie było niezwykle ciężkie. Był nieprzyjemny, opryskliwy i nie zamierzał się ruszyć z miejsca, jednak pod naciskiem Ominisa w końcu uległ. Przez to blondyn zamienił dosłownie dwa słowa skierowane do Anne. Trumna w końcu znalazła się w dole i zaczęła być zakopywana, większość osób już rozeszła się, ale Ominis z Sebastianem siedzieli tuż przez dziurą na ławeczce, opierając się o siebie głowami, zimna ulewa łączyła się z ich słonymi łzami.

Po kolejnej godzinie, może dwóch, lub trzech deportowali się do ślizgońskiego kominka. Uczniowie patrzyli na nich jak na dziwaków, ale ci co wiedzieli zmartwili się, próbowali zarzucić słowami otuchy, ale ci zbywali wszystko i wszystkich po drodze, kierując się do swojego pokoju. Nie mieli nawet siły przebierać się w ciepłe i suche ubrania, podłoga dosyć prędko zrobiła się mokra. Sebastian położył się na swoje łóżko doszczętnie je przemaczając, Ominis nie mógł tak tego zostawić, sam zajął się sprzątaniem i przymusowym przebraniem bruneta oraz wysuszeniem pościeli. Dotknął swojej głowy i czuł ciepło swojego czoła, stanie w deszczu tyle godzin zaczęło się objawiać. Wskoczył pod kołdrę wtulając się w Sebastiana, o liście na chwilę obecną zapomniał.

Ominisa rozłożyła wysoka gorączka, Sebastian przejął się tym i trochę odżył, przynosząc lekarstwa ze skrzydła szpitalnego do dormitorium. Opiekował się nim jak swoją siostrą, był nadopiekuńczy jednak Ominis nie protestował, nie miał sił na to, ani chęci. Brunet w końcu zaczął się odzywać, nie ważne z jakiego względu, ważne że zaczął. Rola zamkniętej osoby miała podlegać pod skrzydła Ominisa, a nie Sebastiana.

Jednak pewnego dnia, prawie miesiąc później Sebastian całkiem przypadkiem znalazł list schowany w płaszczu Ominisa, nie byłby sobą jakby do niego nie zajrzał. Wczytując się w jego zawartość omal nie wybuchnął z wściekłości. Nazwisko, które dla niego już nie istniało pojawiło się w nim. Wrzasnął na całe pomieszczenie, a w dłoni spalił papierek.

- Co się dzieje? - Ominis podniósł się do siadu łapiąc różdżkę, jednak dopiero gdy nie chciała zadziałać zrozumiał, że trzyma nie swoją, a Sebastianowi udało się użyć magii bezróżdżkowej - co było w liście? - nie chciał pytać o tę umiejętność słysząc w jakim stanie się znajduje, nie chciał aby w taki sposób dowiedział się co jest zawartością listu, jednak jego ciekawość jak zwykle zwyciężyła sprowadzając do piekła.

- Otwarte zaproszenie dla naszej kochanej zdrajczyni - warknął, po czym podniósł jakiś przedmiot nową formą magii i cisnął go o ścianę, rozbijając na kawałki - córka samego Rookwooda, tyle czasu nas oszukiwała Ominisie - podszedł do niego siadając tuż obok - wiedziałeś. Od kiedy? - widząc jego minę był pewny, że wiedział

- Moja narzeczona, Astoria powiedziała mi o tym chwilę przed swoją śmiercią

- Możesz mówić o tym tak spokojnie? Przez nią nie żyją dwie osoby, na których nam zależało Ominisie

- Dla mnie to jest tak samo ciężkie. Jednak z biegiem czasu próbuje, staram się to zrozumieć. Próbowała wkraść się w łaski wielu osób, pomagając im. Ona nie jest taka sama jak jej ojciec, każdy popełnia błędy i myślę, że ty powinieneś wiedzieć o tym lepiej niż ktokolwiek inny.

- Jej ojciec przeklął moją siostrę, perfidnie okłamywała nas przez ten cały nas.

- To dzięki niej oboje nie siedzimy teraz w Azkabanie, kłamała dla nas, ukrywała nas, chociaż wcale nie musiała. Nie wspominając, że zdradziła i zabiła własnego ojca. Okłamała nas, ale wiedziała jakbyśmy zareagowali jakby nam o tym powiedziała. Jestem pewny, że zrobiłbyś to samo, gdyby role się odwróciły.

- Nie masz najmniejszego pojęcia co bym zrobił - wbił mu wskazujący palec w korpus

- A właśnie, że mam pojęcie - złapał jego dłoń - znam cię, aż za dobrze. A teraz zamknij się bo mamy niedokończone sprawy.

To był jedyny sposób na uciszenie Sebastiana, jego dłoń wylądowała na kroczu Ominisa, wtopili się w swoje usta jak za dawnych czasów. Tej nocy nie miało już nic więcej znaczenia, tylko oni i ich uczucia, którymi się od dawna nie obdarowywali w ogóle. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Sebastian jest jak słońce dla świata, rozświetla drogę życia. Ominis jest jak księżyc dla ludzi, świeci by nie zgubić się. Agatha była nieodłączonym elementem ich życia, jednak teraz możliwe, że zostanie jedynie w ich wspomnieniach, tak jak sobie życzyli.

Day & Night | Ominis Gaunt x FemaleMC x Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz