Rozdział 1

5.1K 139 475
                                    

3.05.2025.r

- Jesteś pewna, że chcesz wyjechać? - Zapytała rodzicielka, a we mnie uważnie się wpatrywała.

- Tak, jestem pewna. - Odetchnęłam, gdy w końcu udało mi się zapiąć swoją walizkę. Była tak bardzo napchana różnymi rzeczami, że jej zamek mógł w każdej chwili ulec zniszczeniu.

Łypnęłam w stronę matki, która bacznie stała we framugach drzwi. Patrzyła na mnie ze strapieniem.

- Mamo, masz Michaela. Nie zostaniesz sama. - Odparłam po chwili. Wstałam na równe nogi, a walizkę postawiłam do pionu.

Moja matka bardzo szybko znalazła sobie nowego mężczyznę. Już po niecałym roku od swojego kolejnego rozstania poznała Michaela. Moja rodzicielka była w wieku czterdziestu siedmiu lat, a jej nowy facet był dwa lata starszy. Sądziłam, że jak najbardziej miała prawo do nowej miłości, tylko po co szukać kogoś na siłę? Nie rozumiałam tego.

- Wiem, kochanie, ale jesteś moją córką. Wiedziałam, że kiedyś zamieszkasz sama, ale nie podejrzewałam, że aż w Chicago. - Skrzywiła się osowiale.

- Nie będę sama. Są tam moi przyjaciele. - Upewniłam ją. Rozłożyłam swoje ramiona i podeszłam do swojej matki, którą później objęłam. - Nie martw się o mnie. - Wymamrotałam pod nosem.

Miałam czasem dość wszystkiego. Nie dogadywałam się ze swoją rodzicielką, ale jednak była moją matką i zawsze nią będzie.

- Odwiedź mnie czasem, Victoria. - Wymamrotała, a później mocno mnie przytuliła.

- Odwiedzę. - Odparłam i wypuściłam się z jej ramion.

Ciężko było mi przegadać swoją matkę. Za wszelką cenę chciała, abym została w Wielkiej Brytanii. Końcem końców postawiłam na swoim.

Podeszłam do swojej walizki, a torebkę zarzuciłam na swoje ramię. Rozglądnęłam się ostatni raz po swoim pokoju, w którym przez ostatnie miesiące przygnębiałam się w swoich własnych smutkach.

Wiedziałam, że muszę zacząć nowe życie.

Odetchnęłam długawe powietrze z płuc. Chwyciłam za regulowaną rączkę od walizki i skierowałam się w stronę wyjścia z pokoju.

- Uważaj na siebie. - Ucałowała mnie w policzek, a na jej obliczu nadal widniał pewny smutek.

Przecież cały czas byłam inna, niż ona chciała.

Pragnęła na siłę zmieniać mój charakter.

To mnie przygnębiało.

Przygnębiało mnie to, że nie akceptowała mnie taką, jaką jestem.

- Cześć, mamo. - Szepnęłam, a moje kąciki ust delikatnie uniosły się w górę.

Już po paru chwilach opuściłam swój dom rodzinny. To było dziwne uczucie, ale wiedziałam, że muszę zrobić krok do przodu.

Za kilka godzin miałam opuścić ten kraj, a z nim wszystkie złe wspomnienia, które najchętniej wymazałabym z pamięci. W tamtym momencie zostało mi tylko dojść na przystanek autobusowy, z którego miałam pojechać do Manchesteru — miasta oddalonego o 40 km od New Mill. Powinnam dojechać do lotniska w Manchesterze o godzinie 17:05. Stamtąd miałam mieć wylot o 18:10 do Chicago. Lot miał trwać 14 godzin, licząc z przesiadką, ponieważ Manchester i Chicago było od siebie oddalone aż o 6120 km w linii prostej.

Lot kosztował mnie 250 funtów, co nie było jakąś potężną sumą, zważając na to, że zarezerwowałam miejsce dwa dni przed wylotem. Wczorajszego dnia wymieniłam w kantorze resztę swoich zaoszczędzonych pieniędzy z pracy na Dolary Amerykańskie. Od swojej matki nie wzięłam ani grosza, mimo że mocno mnie nalegała.

Sparks Of Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz