Rozdział 10

2.5K 88 85
                                    

- Nie, nie ma takiej rzeczy. - Odparł po dłuższym momencie.

Mimo że wokół nas była jeszcze czwórka innych osób, to była taka cisza, jakby nie było nikogo oprócz nas.

- Wiesz co? - Zaczęłam, wpatrując się w chłopaka, który momentalnie ciszej odetchnął. - Może weźmiesz sobie kurs, na którym się nauczysz, jak skutecznie kłamać? Skoro obijanie komuś mordy opanowałeś do perfekcji, to teraz może czas opanować magię robienia ze mnie ostatniej idiotki? - Doradziłam, prychając nadpobudliwie.

W tamtym momencie żuchwa chłopaka jeszcze bardziej się uwydatniła, bo zauważalnie zacisnął szczękę. Nie ważne było to, czy każdy o tym wiedział, czy połowa, czy tylko on. Kłamał i nic więcej mnie nie obchodziło. Usta Alana lekko się rozchyliły, ale nie zamierzałam czekać na jego słowa, które wciąż będą próbowały mnie zwieść. Zerknęłam w stronę patrzącego się na Alana Oskara, Nicholasa, Noaha, a także Livien. Rudowłosa dziewczyna jak na zawołanie, również na mnie spojrzała. Jej wzrok był krzywy i kompletnie nieprzyjazny. Postanowiłam nie tracić na nią oczu, dlatego zawróciłam, wymijając wpierw obserwującego mnie Nicholasa, a później biorącego wdech bruneta. Z ust czarnowłosego nie usłyszałam już kompletnie nic, a jedynie poczułam jego intensywne spojrzenie.

Nie zamierzałam robić Alanowi wyrzutów, bo byłoby to bezsensowne i idiotyczne. Kłamstwa nie były błędem, a wyborem. W tamtym momencie właśnie uszanowałam jego wybór i wiedziałam, że to zapamiętam. Czy naprawdę trzeba prosić się o szczerość? Czy to nie była podstawa, która utrzymywała każdą relację w stabilności? Czym? Czym on, do cholery, chciał naprawić cokolwiek, skoro nie był prawdomówny?

Łudziłam się, że naprawdę chciał coś naprawić, ale po raz kolejny przejechałam się na swojej pierdolonej naiwności małej dziewczynki.

Momentalnie zakręciłam do kuchni firmowej, gdzie dojrzałam grzebiącą w lodówce Jane i siedzącą na krześle Olivkę. Dziewczynka trzymała kubek obiema dłoniami i popijała herbatę małymi łyczkami. Obie zwróciły na mnie uwagę w chwili, gdy usiadłam na jednym z krzeseł przy stole. Oparłam łokcie na blacie i przetarłam dłoniami całą twarz.

- Wiedziałam o tym od dawna, każdy wiedział, ale czekaliśmy, aż osobiście ci o wszystkim powie. - Usłyszałam mizerny ton swojej przyjaciółki, która przysiadła tuż nieopodal mnie.

- Już chuj mnie to wszystko obchodzi. - Burknęłam ciszej, a później kuknęłam na siedzącą naprzeciwko mnie Olivkę. - Tutaj nie chodzi o to, Jane.

Mała brunetka odsunęła od siebie kubek z herbatą i podparła podbródek o stół. Patrzyła się na nas zmiennie, nie mówiąc nic. Jej mina już nie była tak samo wesoła, jak wcześniej. Wydawało mi się, jakby Olivka wszystko rozumiała, mimo swojego młodego wieku.

- Chodzi ci o to, że Alan nie mówi całej prawdy w niektórych kwestiach? - Zapytała, a mnie wprawiła w duże zdezorientowanie.

Patrzyłam się na swoją przyjaciółkę w milczeniu. Nie miałam pojęcia, skąd wiedziała, co dokładnie mnie trapi.

- Tak, o to mi chodzi i wiem, że nie powinno mnie to intereso..

- Daj już z tym spokój, co? - Przerwała mi z nietęgą miną.

Usta pozostawiłam rozchylone, jednak nie wypływały z nich żadne słowa. Odetchnęłam, bo non stop mówiliśmy o tym, czego nie powinniśmy, a nie o tym, co tak naprawdę chcieliśmy. Postukałam palcami w blat i dopiero wtedy spojrzałam na wciąż skupioną Olivkę. Dziewczynka nic nie mówiła, nie przeszkadzała, lecz bardzo się wsłuchiwała. Łyknęła nieco herbaty i zsunęła się z krzesła. Podeszła do blatu, przy którym stanęła na palcach, a następnie sięgnęła po dwa kubki z samej krawędzi blatu.

Sparks Of Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz